Łódzki sąd uniewinnił 31-letniego Pawła G., oskarżonego o uduszenie sznurem od elektrycznego czajnika 82-letniej kobiety z Łowicza. Według sądu, prokuratura nie przedstawiła dowodów na to, że to on dokonał zbrodni.

W mieszkaniu zamordowanej staruszki znaleziono ślady odcisków palców, które należały do 31-latka, ale zdaniem sądu nie można tego potraktować jak dowód, bo mężczyzna często odwiedzał kobietę.

Oskarżenie nie wykazało jednoznacznie, że to oskarżony dokonał zabójstwa - mówił sędzia Robert Świecki. W polskim prawie jest tak, że do uniewinnienia może doprowadzić obrona, która wykaże niewinność oskarżonego albo oskarżenie nie wykaże wystarczających dowodów na winę oskarżonego. Z tym ostatnim przypadkiem mamy do czynienia w tej sprawie. Wątpliwości, która ma sąd co do sprawstwa oskarżonego zostały rozstrzygnięte na korzyść Pawła G. Ślady zapachowe na dłoniach zamordowanej i kablu od czajnika, które policyjne psy rozpoznały, jako ślady Pawła G., nie pozwalają na jednoznacznie stwierdzenie, że to oskarżony był sprawcą morderstwa - wyjaśniał sędzia w uzasadnieniu wyroku.

Brak wystarczających dowodów winy

Mężczyzna nie miał też motywu, żeby zamordować staruszkę, bo ukradzionych kobiecie kolczyków i pierścionka nie znaleziono przy Pawle G. oraz w jego mieszkaniu. Tych przedmiotów nie znaleziono również w mieszkaniu zamordowanej kobiety, chociaż policja kilkukrotnie je przeszukiwała. Na podstawie zgromadzonych dowodów, nie można wykluczyć, że zbrodni mógł dokonać ktoś inny, bo na szklance w domu kobiety znaleziono ślady DNA dwóch osób i nie są to ślady biologiczne oskarżonego - dodał sędzia Świecki.

Oskarżony i rodzina płakali, gdy sąd ogłosił wyrok uniewinniający i nakazał "niezwłoczne" zwolnienie z aresztu Pawła G.

Wyrok nie jest prawomocny i prokurator Arkadiusz Chmielewski zapowiedział, odwołanie. Złożę wniosek o pisemne uzasadnienie wyroku i potem będę składał apelację - powiedział prokurator.

Do morderstwa doszło 22 grudnia 2010 roku w domu 82-letniej kobiety - Aleksandry P. na jednym z osiedli w Łowiczu w Łódzkiem. Ciało zamordowanej staruszki znalazł Paweł G. Jak tłumaczył przed sądem, kobieta miała szyję obwiązaną kablem od czajnika. Jak podkreślał mężczyzna, znał staruszkę i często się spotykali, bo korzystał z jej garażu. Według niego Aleksandra P. traktowała go jak wnuczka, a on ją - jak babcię. Mężczyzna pomagał staruszce, sprzątał dom i podwórko, a w zamian za to kobieta częstowała go herbatą, kawą lub zapraszała na domowe obiady.

Śledczy ustalili, że kobieta była duszona nie tylko kablem od czajnika, ale także rękoma. Takie ślady miała na szyi. Prokurator w mowie końcowej zażądał dla oskarżonego 25 lat więzienia. Natomiast obrońca wnosił o uniewinnienie.