W Krakowie kończy się proces Brunona Kwietnia oskarżonego o przygotowywanie zamachu na najwyższe władze Polski. "Mamy do czynienia z osobą, która myśli, planuje i jest w stanie przeprowadzić zamach na najwyższe organy państwa" - oświadczył w mowie końcowej prokurator Mariusz Krasoń, który zażądał 13 lat więzienia dla byłego wykładowcy jednej z krakowskiej uczelni. "Plan Brunona Kwietnia był realny i możliwy do przeprowadzenia" - dodał.

W Krakowie kończy się proces Brunona Kwietnia oskarżonego o przygotowywanie zamachu na najwyższe władze Polski. "Mamy do czynienia z osobą, która myśli, planuje i jest w stanie przeprowadzić zamach na najwyższe organy państwa" - oświadczył w mowie końcowej prokurator Mariusz Krasoń, który zażądał 13 lat więzienia dla byłego wykładowcy jednej z krakowskiej uczelni. "Plan Brunona Kwietnia był realny i możliwy do przeprowadzenia" - dodał.
Brunon Kwiecień w sądzie /PAP/Jacek Bednarczyk /PAP

Prokurator przeanalizował w swojej mowie materiał dowodowy, wskazując że wina Brunona Kwietnia została udowodniona przed sądem. Podkreślił, że przy wymiarze kary sąd powinien zwrócić uwagę na rozmiar szkody i jej skutki, bardzo wysoki stopień społecznej szkodliwości zarzucanych czynów i stopień winy oraz motywację i sposób zachowania sprawcy.

Jak mówili obrońcy mec. Maciej Burda i Tomasz Wróbel w jawnej części mów końcowych, "Brunon Kwiecień stał się ofiarą nielegalnej gry operacyjnej ABW, w której uczestniczył jeden ze świadków incognito - inicjujący działania oskarżonego, i współpracujący z nim agenci".

W moim przekonaniu sąd ma nie tylko prawo, ale i obowiązek dokonania oceny sposobu pozyskania materiału uzyskanego w toku całokształtu czynności operacyjno-rozpoznawczych ABW - powiedział adw. Wróbel. Jak sprecyzował, ocena legalności sprowadza się głównie do tego, czy postawa funkcjonariuszy ABW, rozpracowujących Brunona Kwietnia, miała charakter aktywny, inicjujący i nakłaniający, czy też pasywny, bierny, wyczekujący.

Z kolei adwokat Maciej Burda zwrócił m.in. uwagę, że wbrew stanowisku prokuratury proste na pozór planowanie zamachu na Sejm w rzeczywistości jest niezwykle trudnym przedsięwzięciem logistycznym. Wymagałoby m.in. kupna 4 ton saletry amonowej, wynajęcia magazynu na przechowywanie; kupienia komponentów, w tym pyłu aluminiowego, którego oskarżony miał tylko 2 słoiki po dżemie; wymieszania komponentów w betoniarce; kupna i uruchomienia SKOT-a, przeszkolenia kierowcy do jego prowadzenia; rozdzielenia ról; monitorowania obecności posłów i rządu w Sejmie; zdobycia dokumentów i środków finansowych.

To należałoby zrobić, gdyby podejść poważnie do kwestii przygotowywania zamachu" - powiedział mec. Burda. "Nie zgadzam się z tym, że było realne zagrożenie, żeby Brunon Kwiecień przeprowadził ten zamach. To absolutnie nieprawda, nikt nie przemyślał, jak wielkie to jest zadanie i jak wielu osób i środków potrzeba - mówił adwokat. Gdyby wykluczyć działania dotknięte tym grzechem pierwotnym prowokacji, to niewiele zostaje - tak naprawdę dyskusja na temat zamachu. Moim zdaniem jest zasadnicza różnica między dyskusją o zamachu a jego przygotowaniem. Oskarżony mówił, że dyskutował o zamachu. Tak naprawdę był to przejaw jego myślenia - tłumaczył.

Na kolejnej rozprawie 15 grudnia głos zabiorą obrońcy współoskarżonego Macieja O. i oskarżony Brunon Kwiecień.

Brunon Kwiecień odpowiadał przed sądem za przygotowywanie od lipca do listopada 2012 r. ataku terrorystycznego na konstytucyjne organy RP, nakłanianie w 2011 r. dwóch studentów do przeprowadzenia zamachu oraz nielegalne posiadanie broni i handel nią.

Według śledczych Kwiecień, doktor chemii, ówczesny pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, zamierzał zdetonować w pobliżu Sejmu 4 tony materiałów wybuchowych na bazie saletry, umieszczonych w pojeździe skot. Do eksplozji miało dojść podczas posiedzenia z udziałem prezydenta, premiera i ministrów - w trakcie rozpatrywania w Sejmie projektu budżetu.

W śledztwie Kwiecień przyznał się do tego, że przygotowywał i opracowywał zamach na gmach Sejmu, natomiast nie poczuwa się do winy i twierdzi, że inspirowała go inna osoba. Nie przyznał się do podżegania studentów ani do posiadania broni i handlu nią. Przed sądem wyraził zgodę na publikowanie jego wizerunku i pełnych danych osobowych.

(mn)