Donald Trump zablokował w niedzielę wieczorem nałożenie na Rosję nowych sankcji za wspieranie prezydenta Syrii Baszara el-Asada, choć wcześniej zapowiedziała je ambasador USA przy ONZ Nikki Haley - doniósł "Washington Post". Według dziennika, wypowiedź Haley ws. nowych retorsji "wywołała w Białym Domu konsternację".

Nałożenie przez Stany Zjednoczone nowych sankcji na Moskwę za wspieranie syryjskiego reżimu Nikki Haley ogłosiła w niedzielę w programie telewizji CBS News "Face the Nation". Stwierdziła, że retorsje "dotkną bezpośrednio wszystkie rodzaje firm, które miały do czynienia ze sprzętem powiązanym z Asadem i użyciem broni chemicznej". Zapowiedziała również, że sekretarz skarbu Steven Mnuchin ogłosi sankcje już w poniedziałek.

Jeszcze w niedzielę natomiast Donald Trump spotkał się - jak podaje "Washington Post", powołując się na kilka źródeł - z doradcami ds. bezpieczeństwa i powiedział im, że jest zirytowany planem ponownego karania Rosji, ponieważ nie odpowiada mu nawet wprowadzenie w życie ustalonych już wcześniej retorsji.

Dziennik podaje także, że po wystąpieniu Haley administracja Trumpa powiadomiła ambasadę Rosji w Waszyngtonie, że "sankcje naprawdę nie nadejdą".

W poniedziałek natomiast rzeczniczka Białego Domu Sarah Sanders przekazała w oświadczeniu, że USA na razie jedynie rozważają nałożenie na Rosję nowych sankcji za wspieranie reżimu Asada.

Przedstawiciele administracji komentowali z kolei, że Trump raczej nie wdroży wobec Kremla żadnych dodatkowych restrykcji - o ile oczywiście Rosja nie wymusi takiej reakcji jakąś prowokacją.

Sarah Sanders poinformowała również, że amerykański prezydent nadal chce spotkać się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem - choć spotkanie takie nie jest jeszcze zaplanowane.

"Washington Post" przypomina, że na początku prezydentury Donalda Trumpa dochodziło między nim a zespołem Nikki Haley do konfliktów w kwestiach dotyczących Rosji.

Tuż po inauguracji prezydenta ambasador wygłosiła na forum ONZ mowę, w której zapowiedziała kontynuację polityki sankcji nałożonych na Moskwę po aneksji Krymu.

Jak pisze waszyngtoński dziennik, powołując się na informacje od amerykańskich dyplomatów przy ONZ, wystąpienie to bardzo zirytowało Trumpa, a wysoki rangą członek Rady Bezpieczeństwa Narodowego, który zaaprobował treść wystąpienia, stracił wkrótce pracę.

W marcu z kolei Trump - wbrew instrukcjom swoich doradców - telefonicznie pogratulował Putinowi zwycięstwa w wyborach prezydenckich i omówił z nim możliwe spotkanie. Po rozmowie zaś oświadczył, że chciałby spotkać się z Putinem w nieodległej przyszłości, by omówić kwestie wyścigu zbrojeń, Korei Północnej, Ukrainy i Syrii.


(e)