Nowe fakty w sprawie katastrofy Airbusa w Nowym Jorku. Już w dwie minuty po starcie z nowojorskiego lotniska JFK piloci samolotu American Airlines, który runął na mieszkalną dzielnicę Queens wiedzieli, że maszyna ma kłopoty. Tak przynajmniej wynika z wstępnej analizy czarnej skrzynki z zapisem rozmów z kabiny pilotów.

Na taśmie zarejestrowany jest też dziwny odgłos w kokpicie; co było jego źródłem, nadal nie wiadomo. Obie czarne skrzynki samolotu poddawane są nadal szczegółowej analizie. W miarę postępów dochodzenia coraz więcej wskazuje jednak, że przyczyną katastrofy nie była, jak początkowo przypuszczano awaria silników. W tej chwili najwięcej uwagi poświęca się temu co stało się ze statecznikiem pionowym samolotu. Został on odnaleziony w wodach zatoki Jamaica, nad którą maszyna przeleciała tuż przed katastrofą. Statecznik nie został zniszczony i wygląda na to, że po prostu oderwał się od kadłuba.

Dzisiejszy „Los Angeles Times” pisze, że Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu usiłuje ustalić jak to było możliwe. Nie można wykluczyć, że doszło do poważnego przeciążenia kadłuba. Przed Airbusem z tego samego pasa startował znacznie większy Boeing 747 Jumbo Jet japońskich linii lotniczych. Taka maszyna zwykle zostawia za sobą pas zaburzeń i turbulencji powietrza. Załoga Airbusa, jak wskazują zapisy z kabiny, odczuwała takie turbulencje. Trudno jednak na razie ocenić czy to one doprowadziły do tragedii, tym bardziej, że Airbus wystartował 2 minuty i 20 sekund za Boeingiem – 20 sekund później niż zwykle. W chwili katastrofy, obie maszyny dzieliła odległość co najmniej 12 kilometrów. Jak się okazuje w 1998 roku Federalna Agencja Lotnictwa nakazała dokładnie sprawdzenie stateczników pionowych A-300, dotyczyło to jednak mechanizmów sterowniczych, a nie samej konstrukcji. Posłuchaj relacji naszego waszyngtońskiego korespondenta Grzegorza Jasińskiego:

Ostatnie chwile Airbusa

Airbus A-300 linii lotniczych American Airlines rozbił się w poniedziałek o 15:17 czasu polskiego, osiem kilometrów od nowojorskiego lotniska im. JFK. Maszyna leciała z Nowego Jorku do Santo Domingo na Dominikanie. W niecałe dwie minuty po starcie na taśmie zarejestrowano grzechoczące odgłosy w samolocie.> Kilka sekund później pilot poinformował wieżę, że samolot prawdopodobnie wpadł w turbulencje. Dwie minuty od startu - kolejne grzechocące odgłosy. Kilka sekund później - drugi pilot, który kieruje maszyną, chce więcej ciągu i wydaje polecenie: "maksymalna moc". Następne sekundy - piloci mówią, że tracą kontrolę nad samolotem, powtarzają to kilka razy. 2 minuty i 20 sekund od startu urywa się zapis na czarnej skrzynce; samolot rozpada się na co najmniej cztery części i spada na nowojorską dzielnicę Queens. Na pokładzie było 260 osób – wszyscy zginęli. Prócz nich śmierć poniosło także 9 osób na ziemi.

17:30