Grzegorz Wieczerzak, oskarżony o spowodowanie ponad 170 mln zł strat w PZU Życie, może wyjść z aresztu, jeśli wpłaci 2 mln zł – zdecydował warszawski sąd, który rozpatrywał wczoraj wniosek obrony o wypuszczenie z aresztu b. szefa PZU Życie.

Były prezes PZU Życie siedzi w areszcie już ponad dwa lata, jego proces rozpoczął się w maju ubiegłego roku. Ostatnio obrońcy złożyli wniosek o zwolnienia oskarżonego, ponieważ jak dotąd ekspertyzy biegłych nie udowodniły żadnych strat w PZU Życie. Opinie biegłych nie potwierdzają tezy o powstaniu znacznej szkody majątkowej, nie zawierają żadnych konkretnych ustaleń i wyliczeń - mówił obrońca Wieczerzaka.

Wygląda więc na to, że dowody, jakie zgromadziła prokuratura, są zbyt słabe, aby trzymać Wieczerzaka w areszcie. To jednak tylko spekulacje – bo prokuratorzy nabrali wody w usta; są na urlopach, szkoleniach, albo nie chcą sprawy komentować.

Sąd, wydając oświadczenie, uzasadniał, że choć istnieje podejrzenie, że Wieczerzak rzeczywiście wyprowadził z PZU Życie miliony złotych, to do wyjaśniania sprawy potrzebne będą kolejne opinie biegłych. Ich przygotowanie może potrwać bardzo długo i dlatego nie ma sensu, aby trzymać oskarżonego w celi. Wieczerzak wyjdzie więc na wolność, jeśli do 11 maja wpłaci 2 mln złotych kaucji.

Poprzednio nie udało się zebrać 6 mln złotych kaucji. Teraz jednak suma jest trzykrotnie mniejsza. Niewykluczone, że właśnie dlatego na twarzy Wieczerzaka – jak donosi reporter RMF – było widać uśmiech. Odzywać się jednak nie chciał.

Dodajmy jeszcze, że jeśli Wieczerzak wyjdzie za kaucją nie będzie mógł opuszczać kraju; dwa razy w tygodniu będzie musiał stawiać się na komisariacie policji. Jednocześnie nie będzie mógł na dłużej niż trzy dni opuszczać miejsca zamieszkania.

09:00