Europejskie Forum Ekonomiczne to wielkie straty dla właścicieli lokali gastronomicznym przy Trakcie Królewskim w Warszawie. Restauratorzy domagają się odszkodowań za cztery, bardzo chude dla nich dni szczytu.

Setki policjantów i funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa patrolowały przez cały dzień ulice tzw. strefy zero. Nikt i nic pod żadnym pozorem nie mogło się dostać do wybranych rejonów miasta bez odpowiedniej przepustki. Nic więc dziwnego, że zjazd wywołał oburzenie restauratorów, którzy mają lokale w wyludnionych strefach. Właściciele pubów, kawiarni chcą więc odszkodowań; ani dziś, ani w ciągu kolejnych dni szczytu nikt do ich lokali nie zajrzy.

Organizatorzy zabrali nam miesięczny zarobek - żalą się restauratorzy, dla których ostatnie dni w miesiącu to realne pieniądze do kieszeni. Wszak resztę zarobku pochłaniają pracownicze pensje, zaopatrzenie i ogromny czynsz, który przy Krakowskim Przedmieściu sięga nawet 160 zł za metr kwadratowy.

Nie dość że my tracimy, traci także miasto - mówią właściciele pubów czy kawiarni. Skoro miasto urządza tak wielką imprezę, to powinno potraktować ją prestiżowo. (...) Powinniśmy mieć otwarte, powinni nas zachęcać i ułatwiać nam, żeby ci wszyscy goście mogli z tego korzystać, a tymczasem goście nie mają szans, nawet nie wiedzą, że jest coś takiego - mówi Marek Władyka, właściciel jednej z kawiarni.

Restauratorzy chcą o odszkodowanie zwrócić się do prezydenta miasta. Lech Kaczyński zapowiedział jednak, że takich wniosków nie rozpatrzy pozytywnie.

Dodajmy, że dziś demonstracje zapowiedzieli alterglobaliści. Właściciele restauracji, kawiarni i pubów z niepokojem patrzą na te plany. Pokojowy w zapowiedziach marsz może, bowiem przysporzyć im kolejnych strat materialnych.