W warszawskiej grze podatkowej stawką jest 500 tys. osób - zarabiają pieniądze w stolicy, podatki płacą tam, gdzie są zameldowani. A budżet Warszawy traci na tym co roku 0,5 mld złotych.

Dlatego właśnie władze Warszawy zapowiadają batalię o zmianę prawa podatkowego. Na razie są tylko propozycje, prawa nie da się przecież zmienić z dnia na dzień. Mimo to rządzący stolicą już snują plany, co można by z takimi pieniędzmi zrobić.

W ciągu 3 lat w Warszawie mogłoby powstać 6 mostów. Ja pomijam już inne potrzeby, jak drogi, zakup autobusów czy tramwajów - wylicza wiceprezydent stolicy. Poza tym Warszawa mogłaby stać się miastem z metrem, a nie tylko z jego namiastką. W ciągu 14 lat już na pewno taka druga linia metra mogłaby powstać. Takie wizje dla warszawiaków, duszących się w korkach i przeciskających przez zatłoczone ulice, są bardzo miłe.

Z drugiej jednak strony władze miasta zdają się nie zauważać innego problemu. Wiele firm - często bardzo dużych i zagranicznych - zarejestrowanych jest w stolicy, ale mają tam tylko niewielkie biura czy centrum łączności z klientami. Produkcja czy sprzedaż – np. hipermarkety – jest w terenie, a podatki owe firmy płacą... w Warszawie. Czy to się bilansuje, nie wiemy, ale zawsze są dwie strony medalu.