Uśmierzyć ból, ale choroby nie wyleczyć. Na takie rozwiązanie zdecydowała się Świętokrzyska Regionalna Kasa Chorych, jako jedna z ostatnich w kraju zgodziła się podpisać kontrakty. Kasa proponowała świadczenia o 10 proc. niższe niż w ubiegłym roku.

Żaden ze szpitali nie zgodził się na podpisanie tak mocno okrojonych kontraktów. Ostatecznie jednak stanęło na tym, że o 5 proc. niższe będą kontrakty na świadczenia specjalistyczne, a pozostałe zakontraktowano na poziomie z ubiegłego roku.

Umowy podpisano na kwartał. To daje gwarancję, że lekarze i pielęgniarki otrzymają pensje, a pacjenci lekarstwa. Problem jednak powróci pod koniec marca.

A wszystko dlatego, że kasa nie ma pieniędzy. Po pierwsze, nie dostaje wyrównań od bogatszych kas, a po drugie, ma najniższy w kraju wskaźnik przekazywania składek z ZUS-u, a te stanowią aż 75 proc. budżetu kasy. I tak dla porównania w Świętokrzyskiem współczynnik ten wynosi 2,2, a na Śląsku: 15. Współczynniki ustala minister zdrowia.

Na poprawę sytuacji w świętokrzyskich szpitalach raczej nie ma co liczyć, chyba, że wraz z Narodowym Funduszem Zdrowia pojawi się góra pieniędzy...

Foto: Archiwum RMF

08:20