"Święto Niepodległości jest tak wielkim wydarzeniem, że te wszystkie rozgrywki, które miały ostatnio miejsce, raczej jednoczą ludzi niż dzielą" - mówi w Popołudniowej rozmowie w RMF FM prof. Jerzy Majkowski ps. Czarny, podpułkownik, żołnierz Armii Krajowej i weteran walk w Powstaniu Warszawskim. "Zapraszam na marsz, jak najbardziej. Nie mam powodu, żeby dzielić" - mówi gość Marcina Zaborskiego.

Weteran uważa też, że marsz 11 listopada może być początkiem zjednoczenia obu stron politycznego sporu w Polsce. "Myślę, że jednorazowa akcja może być początkiem, a sytuacja międzynarodowa i zagrożenia są, coraz więcej ludzi jest świadomych co do tego, dokąd my idziemy" - uważa weteran. "Przewiduję ryzyko prowokacyjnej akcji, ale stronnictwo narodowe wypowiada się jednoznacznie: połączymy się razem z marszem, który proponuje prezydent i premier" - mówi gość Marcina Zaborskiego.

Ppłk Jerzy Majkowski: Prawy duch, odwaga cywilna, zdolność do poświęceń - to są cechy podstawowe

W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Marcin Zaborski pytał swojego gościa o cechy nowoczesnego patriotyzmu. "Etos Armii Krajowej oparty był na Dekalogu i na przysiędze żołnierskiej. Wartości, które reprezentował tamten etos, zmieniły się w drugorzędnych cechach" - tłumaczył ppłk Jerzy Majkowski ze Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. "Walczyć nie trzeba, ale co trzeba robić? Zamiast walczyć - uczyć się. Zdobywać stopnie naukowe a potem pracę. I to zarówno w kraju, jak i za granicą. Myśleć o swojej przyszłości, ale patrząc, że to jest dla Polski" - mówił. "Prawy duch, odwaga cywilna, zdolność do poświęceń - to są cechy podstawowe, które przekazujemy młodym" - zadeklarował Majkowski.

Marcin Zaborski RMF FM: Wierzy pan jeszcze, że Święto Niepodległości bardziej nas połączy, niż podzieli?

Prof. Jerzy Majkowski, żołnierz Armii Krajowej i weteran walk w Powstaniu Warszawskim: Wierzę, wierzę dlatego, że jest jedno stulecie, w którym będziemy żyć. Święto Niepodległości jest tak wielkim wydarzeniem i dodatkowo powiedziałbym, że te wszystkie rozgrywki, jakie miały miejsce ostatnio raczej jednoczą ludzi, niż dzielą.

Pewnie, że politycy wiedzą, że dwustulecia nie dożyją, ale i tak nie chcą, a może nie umieją, być razem. Świętować będą w grupach, ich drogi się rozejdą i tak jest zresztą od wielu lat i setna rocznica wcale tego nie zmienia.

Tak, to jest wielce prawdopodobne, bo to nie jest proces jednorazowy. Ja bym podał przykład z okresu tworzenia Armii Krajowej. Mianowice w czasie Powstania ja byłem w batalionach NOW AK. To znaczy, że Narodowa Organizacja Wojskowa licząca około 100 tys. osób w roku 1942 podpisała apel szefa rządu polskiego i połączyła się z AK. Był złączeniowy rozkaz, wszystkie organizacje, które były do tego czasu w podziemiu  miały utworzyć Armię Krajową. Pułkownik Rokicki podpisał tę zgodę z pewnym opóźnieniem i 60 proc. członków NOW weszło w struktury AK-owskie, a były różne orientacje. W czasie Powstania Warszawskiego, w czasie konspiracji, nie było żadnych różnić pomiędzy jedną a drugą grupą.

To brzmi trochę tak, jakby musiało wydarzyć się coś strasznego żebyśmy znowu byli razem. Z drugiej strony przewrotnie można powiedzieć, że gdyby nagle politycy stanęli razem ramię w ramię i szli razem w jednym marsz, ktoś by powiedział, że to wygląda na taki tani teatrzyk, skoro na co dzień zachowują się tak, jak się zachowują.

Ja myślę, że rzeczywiście taka jednorazowa akcja może być co najwyżej początkiem, a sytuacja międzynarodowa i zagrożenia są takie, które mówią o tym, że coraz więcej ludzi jest świadomych tego, dokąd idziemy.

W spocie przygotowanym przez kancelarię premiera kombatanci zapraszają na niedzielę do Warszawy i mówią tak: "Pójdźmy razem, zjednoczeni i uśmiechnięci, w pięknym biało - czerwonym marszu, organizowanym przez Państwo Polskie - dla Niepodległej".

Tak, jak najbardziej. Nie ma powodu żeby się dzielić.

A gdyby premierem byłby ktoś zupełnie inny np. Grzegorz Schetyna, a prezydentem Bronisław Komorowski, też by pan zapraszał?
Ja bym też zapraszał, ale to by nie miało szans...

Bo ci drudzy by nie przyszli?

Tak, nie przyszliby. To co było, nie było naturalne. Obecnie rząd, który mamy docenia znaczenie jedności narodu. W większym stopniu zależy mu żeby łączyć nie tylko jedną partię, nie tylko żeby jedna partia rządziła, ale żeby rządziły wszystkie. Sytuacja międzynarodowa jest tak napięta, że ta walka trwa, walka ideologiczna można powiedzieć.

Panie profesorze, "Z dumą i radością zapraszamy" - mówią kombatanci zapraszając na niedziele. Myśli pan, że będą powody do dumy i radości czy raczej do wstydu i zażenowania po tym, co zobaczymy na tym marszu?

Ja przewiduje ryzyko jakiejś prowokacyjnej akcji, ale Ruch Narodowy wypowiada się jednoznacznie, połączymy się razem z marszem który proponuje prezydent i premier.

Tak tylko Ruch Narodowy mówi, nie możemy zapewnić że na naszym marszu nie pojawią się hasła, które pojawiły się w zeszłym roku. A były hasła "Biała Europa","Czysta krew", "Europa tylko dla białych" albo "Europa będzie biała albo bezludna". Co by pan powiedział komuś kto przychodzi na marsz niepodległości z takimi hasłami, takimi transparentami?

Powiedziałbym, że to jest margines i że są to prowokacje.

I to wystarczy?

No nie wystarczy. Trzeba starać się walczyć o to.

Tak, tylko minął rok od tamtego wydarzenia. Policja, jak usłyszeliśmy zidentyfikowała ludzi, którzy te transparenty przynieśli, ale nikt nie usłyszał zarzutów przez cały rok.

Ja wiem, to tak mówi się o tym oczywiście. Mnie trudno wypowiadać się, bo ja się tak bardzo tym nie interesuje co się stało z tamtą, czy z inną grupą, która wtedy tak czy inaczej się zachowywała. To są szczegóły które mogą być dla polityków bardzo istotne do strategii działania. Natomiast dla mnie, jako dla postronnego człowieka - postronnego o tyle, że nie jestem w polityce - no to te sprawy nie mają większego znaczenia, ja patrzę raczej długofalowo na proces, który musi trwać no i on trwa.

Patrzy pan jako człowiek, który spędził między innymi sporo czasu w Stanach Zjednoczonych. A właśnie, marsz jeszcze nie ruszył, a już mówią o nim za granicą. Amerykańska ambasada w Polsce wydała ostrzeżenie, dyplomaci mówią omijajcie to miejsce z daleka. W Kanadzie ostrzegają przed tym marszem panie profesorze.

To jest pewna grupa - wiadomo, opozycja tutaj działa i za granicą, nie tylko w kraju. I powoduje to, że opinie tamte docierają łatwiej. I to docierają do grup, które chcą, żeby do nich dotarły. 

Panie profesorze, pana mama Marysia dożyła 102 lat. 

Tak, zgadza się.

Długo obserwowała Polskę i to, co się w Polsce dzieje. Tata Kazimierz nie miał tyle szczęścia - zginął w obozie. Gdyby mógł pan dzisiaj wziąć swojego ojca za rękę i pokazać mu, powiedzieć: "Tato, zobacz! Tak wygląda dzisiaj Polska". Pan Kazimierz zakrzyknąłby: "Boże, jak tu pięknie"?

Czy mój tata by tak zakrzyknął? No, obawiam się, że... No, może by był zadowolony, że tak się dzieje. Ale panie redaktorze, ja w związku z tym stuleciem odzyskania niepodległości zacząłem więcej myśleć o swoim tacie, który był w moim wieku - tak jak ja zaczynałem w związkach strzeleckich, potem w POW i legionach. I walczył o Polskę.

I myśli pan, czym najbardziej by się zadziwił albo zdziwił w Polsce?

By się na pewno zdziwił. O! Na pewno by się zdziwił! Bo wtedy mieliśmy kraj, który przeszedł wiele dziesiątków lat w podziale, były trzy struktury kraju. A mimo wszystko wszyscy budowali tę samą Polskę.

Czyli ucieszyłby się, że jest jedna Polska?

Ucieszyłby się, że jest jedna, ale byłby zaskoczony... Tą opozycją byłby na pewno zaskoczony, tak jak ja jestem też zaskoczony, że jest tak wielki podział.