Europa nie może zdecydować się, co zrobić z Grecją. Wczoraj francuski prezydent Nicolas Sarkozy uspokajał, że znów wszystko jest pod kontrolą, ale dziś jeden z jego ministrów ramie w ramię z Angelą Merkel zaostrzyli ton. Wygląda więc na to, że na trwającym w Cannes szczycie G20, czyli 20 najbogatszych państw świata, wciąż nie ma zgody.

Przed nami jeszcze przynajmniej pół roku zamieszania wokół Grecji, co oznacza także huśtawkę na giełdach i rynkach walutowych.

Ci z nas, którzy mają kredyty w obcych walutach, jeszcze długo będą cierpieć przez ciągle zmieniające się raty. Niestabilnie będzie też na warszawskiej giełdzie, dlatego uważajcie z inwestowaniem.

Dziś późną nocą parlament w Atenach będzie głosował nad wotum zaufania dla premiera Jeoriosa Papandreu. Albo szef greckiego rządu przegra i odejdzie od razu, albo wygra i też odejdzie, rozpisując wybory właśnie na za pół roku. Miał to ponoć obiecać opozycji w ramach ugody.

W Cannes światowi przywódcy nie rozumieją Greków. Nie są w stanie pojąć, że Papandreu walczy o przyszłość swojego narodu. Widzą tylko, że powoduje zamieszanie na rynkach.

Skutek tego jest taki, że francuski minister ds. europejskich Jean Leonetti znów mówi o możliwym wyrzuceniu Greków ze strefy euro, a Angela Merkel każe czekać całemu światu. Dla nas liczą się tylko czyny, a nie słowa - zastrzegła kanclerz Niemiec.