Wraca sprawa inwigilacji prawicy. Warszawski sąd uchylił decyzję prokuratury o umorzeniu postępowania. Zażalenia na nią złożyli liderzy prawicy: Jan Parys, Adam Glapiński oraz Jarosław Kaczyński.

Ten ostatni, pytany, czy nie obawia się, że prokuratura, która już umarzała śledztwo, zrobi to po raz kolejny odparł, że musi się ona liczyć z decyzją sądu. Ten wskaże bowiem pewne kierunki działania. Słowa polityka prawicy potwierdza rzecznik stołecznej prokuratury, Julita Sobczyk:

"Postępowanie w sprawie inwigilacji partii prawicowych będzie prowadzone w Prokuraturze Okręgowej według zaleceń sądu, które będą nam znane dopiero wtedy, kiedy sąd przedstawi nam motywy swojej decyzji. Postępowanie jest ściśle tajne, także nawet te kierunki wskazane przez sąd nie będą przedstawione opinii publicznej" - stwierdziła rzecznik.

Decyzja sądu zaskoczyła natomiast pułkownika Jana Lesiaka, byłego szefa tajnego zespołu, który miał inwigilować prawicę. "To problem polityczny, a nie problem wymiaru sprawiedliwości" - podkreślał Lesiak.

Tajne śledztwo w sprawie działań Urzędu Ochrony Państwa wobec prawicowej opozycji w okresie rządu Hanny Suchockiej umorzyła w zeszłym roku warszawska prokuratura. Uznała ona, że nie popełniono przestępstwa. Decyzja ta uprawomocniła się, bo liderzy prawicy nie złożyli w porę zażaleń. Później jednak prokuratura przyjęła odwołania i przekazała sprawę Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie. A ta podtrzymała umorzenie i sprawę skierowała do sądu. Jak pisze dzisiejsza "Rzeczpospolita" - popieranie przez obecnego szefa prokuratury Lucjana Nowakowskiego decyzji o umorzeniu może stać się powodem jego dymisji.

07:00