W czasie deszczu na głowy petentów poznańskiego wydziału komunikacji kapie woda. Mimo że budynek ma dopiero trzy lata i kosztował 8 mln zł, wykryto w nim poważną wadę konstrukcyjną, której niestety nikt nie chce naprawić.

W urzędzie po każdym deszczu można potknąć się o kilkanaście wiader i koszy na śmieci, do których zbierana jest kapiąca woda. Spod sufitu trzeba także zdejmować kasetony, by nie spadły nikomu na głowę.

To wszystko dzieje się w nowym budynku. Przyczyną jest wada konstrukcyjna, której niestety nie chce usunąć wykonawca. Urząd musi więc wyłożyć kolejne kilkaset tysięcy złotych na remont swojej siedziby. Pojawia się tylko jeszcze jeden problem: żadna z firm budowlanych, które oglądały budynek, nie podjęła się jego remontu.

Nieoficjalnie mówi się, że dziura budżetowa z powodu nieudanej inwestycji jest niczym, w porównaniu z liczbą i wielkością... dziur w dachu urzędu.

Z Poznania relacjonuje Łukasz Wysocki. Posłuchaj: