Ratownicy nie zdołali odnaleźć wczoraj ok. 5 narciarzy przysypanych prawdopodobnie potężną lawiną śnieżną w górach stanu Utah, niedaleko Park City. Poszukiwania mają zostać dziś wznowione.

Akcję ratunkową przerwano po zachodzie słońca, bowiem warunki zrobiły się zbyt niebezpieczne, a jednocześnie do minimum zmalały nadzieje na znalezienie po wielu godzinach kogoś żywego pod 9-metrową masą śniegu.

Według obliczeń ekspertów z Centrum Lawinowego stanu Utah (środkowy zachód USA), w ciągu 25 minut od zejścia lawiny umiera połowa ludzi nią przysypanych, a w ciągu pierwszych dwóch godzin - 95 procent.

To była lawina monstrualnych rozmiarów - ocenił Bruce Tremper, dyrektor Centrum. Na podstawie doniesień świadków obliczono, że miała ona szerokość 180-250 metrów, a początkowa jej grubość wynosiła 1,8 - 2,4 metra.

Już w trakcie akcji ratunkowej grubość ta wielokrotnie wzrosła, w związku z koniecznością kontrolowanego wywoływanie małych lawin dodatkowych, w celu zabezpieczenia ekip pracujących na stoku przed groźbą kolejnej niekontrolowanej lawiny.