Już nie świnska grypa, ale kozia budzi grozę w Holandii. Choroby, której epicentrum znajduje sie niedaleko granicy, obawiają się również Belgowie. Kozia grypa zwana jest także gorączką Q.

Chorobę tę wywołuje bakteria (Coxiella burnetii), a nie wirus jak często niesłusznie się podaje. Bakteria przenosi się z chorych kóz lub owiec na ludzi. Najwięcej bakterii uwalnia się podczas poronienia lub porodu.

Poronienie to dosłownie eksplozja uwalniający się bakterii - mówi mi mój rozmówca, który zajmuje się badaniem przypadków w Holandii. Najłatwiej wówczas o zakażenie.

Objawy choroby są podobne do grypy, występuje bardzo wysoka gorączka. Chorzy jeszcze przez długie miesiące po przejściu choroby odczuwają osłabienie i zmęczenie. W niektórych przypadkach infekcja może spowodować śmierć.

Obecnie nie wiem jeszcze czy choroba ta przenosi się z człowieka na człowieka - powiedział mi mój rozmówca.

Wiadomo, że chorują zwłaszcza te osoby, które mają bezpośredni kontakt z chorym zwierzęciem. W Holandii zmarło już 6 osób, a ponad 2 tysiące zachorowało od zeszłego roku. 20 procent chorych trzeba było hospitalizować.

Obecnie zakażonych jest 55 kozich ferm na południu kraju, w prowincji Brabancji Północnej. Holenderskie władze weterynaryjne nakazały wybijanie kóz. W pierwszej kolejności „pod nóż” pójdą zwierzęta w ciąży. Holenderskie władze zdecydowały, że sumie zabitych ma być nawet 20 tysięcy zwierząt.

Holandia za wszelką cenę chce zahamować rozwój choroby w 2010 roku. Wprowadzono więc także zakaz reprodukcji w zakażonych farmach, wstrzymano wydawanie licencji na budowę nowych farm kozich, zakazano poszerzania farm produkujących kozie mleko, wprowadzono obowiązek informowania o poronieniach. Zdecydowano także o rozszerzeniu akcji szczepienia kóz.