Ulewny deszcz nie zdołał zakłócić masowej zabawy w dzielnicy Notting Hill. Dziś drugi dzień tego największego w Europie festiwalu. Bierze w nim udział około 2 milionów osób. Po pierwszym dniu aresztowano wprawdzie 9 osób, a 65 uczestników zabawy wymagało pomocy medycznej, jednak jak na tak masowe szaleństwo bilans nie jest najgorszy.

W ubiegłym roku w Notting Hill zginęły 2 osoby. Teraz aż 10 tysięcy policjantów pilnuje porządku, aby zapobiec podobnym tragediom. Po wczorajszych imprezach przeznaczonych dla dzieci, dziś na ulicach Londynu w wir szaleństwa wpadną dorośli. Karnawał w Notting Hill to wulkan energii wybuchający w samym środku miasta. Ludzie bawią się przy dźwiękach karaibskich orkiestr, tańczą wzdłuż tras ruchomych, dyskotekowych platform. Wciąż największym zmartwieniem dla pilnujących porządku policjantów jest kontrolowanie tłumu. Wybuch paniki w wąskich uliczkach przy takiej ilości ludzi mógłby skończyć się tragicznie. Na przestrzeni lat karnawał w Notting Hill rozrósł się grubo poza swój pierwotny kształt. To co początkowo miało być tylko zabawą dla imigrantów z Jamajki i Trynidadu, stało się imprezą na olbrzymią skalę. Co roku uliczny festiwal staje się przekleństwem dla tutejszych kierowców. Zachodnia część stolicy Wielkiej Brytanii jest dla ruchu kołowego zamknięta. Wielu mieszkańców Notting Hill ma dosyć hałasu wieczorami i śmieci jakie nazajutrz witają ich pod oknami. Z tego właśnie powodu część londyńczyków po prostu ucieka z miasta, by tam powrócić dopiero we wtorek.

Foto Agnieszka Srokosz RMF

13:30