Eksperci przebadają próbki proszku wydobyte z dna leja powstałego w lesie niedaleko Sulęczyna na Kaszubach. Dziura ma 6 m średnicy i 3 m głębokości i do dziś nikt nie wie, w jaki sposób powstała. Badający wyrwę w ziemi astronomowie wykluczyli hipotezę o uderzeniu meteorytu. Na dnie leja nie znaleziono żadnych materiałów pochodzących z kosmosu. Nie znaleziono ich także, co jest charakterystyczne w przypadku uderzenia meteorytu, pod dnem leja.

O badaniu poinformował Cezary Sreberski ze Starostwa Powiatowego w Kartuzach. Teraz to urzędnicy Starostwa wyjaśniają tajemnicę leja.

Jak tłumaczy Joanna Kosińska z Pomorskiej Komendy Wojewódzkiej w Gdańsku, policja będzie prowadziła dochodzenie w tej sprawie dopiero, gdy zdoła ustalić, że lej powstał w wyniku wybuchu materiału wybuchowego. Specjalistom wezwanym na miejsce nie udało się jednak tego potwierdzić. W pobliżu nie znaleziono także żadnych śladów mogących świadczyć, że doszło do eksplozji trotylu bądź amunicji pochodzącej z czasów II wojny światowej.

Miejscowi twierdzą, że eksplodować mógł materiał wybuchowy pozostawiony przez geologów, którzy w latach 70. prowadzili w okolicy badania. Nie jest wykluczone także, że materiał wybuchowy mogli zostawić w ziemi pracownicy jednej z firm zajmujących się poszukiwaniem granitu.