1550 hektarów przeszukali dotychczas policjanci tropiący Jacka Jaworka, podejrzewanego o zastrzelenie trzech osób w domu jednorodzinnym pod Częstochową. Dotychczas nie udało się go zatrzymać. Do zbrodni doszło w nocy z piątku na sobotę. Zginęło małżeństwo 44-latków oraz ich 17-letni syn. Poszukiwany był bratem zamordowanego mężczyzny.

Jak poinformował wieczorem Kamil Sowiński z częstochowskiej policji, w poniedziałkowych poszukiwaniach brało udział ponad 200 funkcjonariuszy, w tym policja konna oraz policjanci i policjantki z psami tropiącymi z Polski i z Niemiec. Policjantki z Saksonii z psami przyjechały wesprzeć polskie służby w poszukiwaniach w ramach międzynarodowej współpracy.

Wykorzystywany jest też specjalistyczny sprzęt - drony z kamerą termowizyjną i udostępnione przez Komendę Główną Policji mobilne centrum wsparcia poszukiwań, czyli specjalistyczny wóz, do którego trafia sygnał z urządzeń nawigacyjnych, jakie mają ze sobą przeczesujący teren policjanci.

Policja otrzymała wiele informacji od osób postronnych. Weryfikujemy wszystkie takie sygnały, ale jak dotąd żaden się nie potwierdził - powiedział Sowiński.

Przeżył tylko 13-latek

W najbliższym czasie odbędą się m.in. sekcje zwłok trzech ofiar - małżeństwa oraz ich 17-letniego. Na razie wiadomo, że cała trójka zginęła od strzałów z broni palnej w nocy z piątku na sobotę. 

Uratował się drugi, 13-letni syn zamordowanego małżeństwa. Według doniesień Polsat News, przeżył tylko dlatego, że zdążył schować się za kanapą. Kiedy strzały przestały padać, chłopak uciekł z domu i schronił się u rodziny. 

Ze wstępnych ustaleń wynika, że na miejscu zbrodni padło kilkanaście strzałów. Poszukiwany 52-latek nie miał pozwolenia na posiadanie broni. Takie informacje przekazała dziennikarce RMF FM Annie Kropaczek Prokuratura Okręgowa w Częstochowie. To ta jednostka będzie prowadziła śledztwo w sprawie zabójstwa. 

Wcześniej postępowanie nadzorowała Prokuratura Rejonowa w Myszkowie, ale ze względu na wagę i charakter sprawy zajmie się nią właśnie prokuratura okręgowa.

Co wiemy o Jacku Jaworku?

Jacek Jaworek w ostatnim czasie mieszkał z ofiarami w domu w Borowcach. Według śledczych możliwym motywem zbrodni był konflikt rodzinny.



Kuzyn poszukiwanego 52-latka powiedział Polsat News, że "miał on zamiar wrócić za granicę". 

Pandemia spowodowała to, że nie mógł wyjechać, ciągle na to czekał. Jego w Polsce nic nie trzymało. Wrócił do kraju, jak sądzę był uciążliwy, nie miał się gdzie podziać - przyznał kuzyn Jacka Jaworka. 

Dodatkowo 18-letnia córka Jaworka zdecydowała się założyć mu sprawę o alimenty. Problemy finansowe 52-latka miały narastać. Taką wersję wydarzeń potwierdził w rozmowie także kuzyn Jaworka. 

"Super Express" dotarł z kolei do byłej partnerki Jacka Jaworka. Kobieta stwierdziła, że 52-latek nie wyglądał na kogoś, kto może dokonać takiej zbrodni. Przyznała jednak, że mężczyzna miał "ciężki charakter". Była partnerka Jaworka zaznaczyła, że nie wie skąd Jaworek miał broń. 

Alert RCB

W związku ze sprawą Rządowe Centrum Bezpieczeństwa rozesłało alert do mieszkańców trzech województw: śląskiego, łódzkiego i świętokrzyskiego.

Policja zaznacza, że w przypadku napotkania Jacka Jaworka należy zachować daleko idącą ostrożność - nie podejmować samodzielnie żadnych działań oraz powiadomić policję. W gotowości do akcji są kontrterroryści. Informacje o poszukiwanym mają policjanci ze wszystkich województw oraz Straż Graniczna.