Czy jeden z największych koncernów komputerowych IBM odpowiada za Holocaust? Tak twierdzi Edwin Black, amerykański dziennikarz, autor książki "Koncern IBM i Holocaust", która ukazała się wczoraj w 21 krajach świata, także w Polsce.

Technologia IBM umożliwiała znajdowanie i wysyłanie ludzi do obozów zagłady - twierdzi autor głośnej publikacji. Wydaje się, że argumenty Blacka są dosyć mocne. Tak przynajmniej sądzi polski konsultant tej książki Andrzej Zasieczny. Wszystko zaczęło się w połowie lat 20., gdy IBM sprzedawał własną technologię i obróbki danych do wielu krajów świata, w tym także do Niemiec i do Polski. Gdy hitlerowcy doszli do władzy przeprowadzono spis powszechny ludności. Dane z tego spisu posłużyły zdaniem autora książki do znalezienia setek tysięcy niemieckich Żydów, którzy byli lojalnymi obywatelami niemieckimi w pełni zasymilowanymi. Niekiedy nawet nie zdawali sobie sprawy, że są Żydami, a byli nimi w myśl hitlerowskich ustaw norymberskich. Dane ze spisu obrabiano właśnie wykorzystując karty perforowane i technologię kupioną od IBM. "Bez technologii firmy IBM nie byłoby to możliwe w tak krótkim czasie i nie byłoby możliwe tak sprawne przeprowadzenie akcji zagłady. Nie chodzi tylko o samą technologię kart perforowanych, obróbki informacji, ale również o urządzenia techniczne, które służyły do przetwarzania zebranych informacji" - powiedział Zasieczny. Co do tego, że takie bazy danych były, istnieje wiedza w środowisku historyków. Tak mówił Andrzej Żbikowski z Instytutu Pamięci Narodowej, który zajmuje się problematyką Holocaustu, ale on sam nie jest pewien czy szefowie IBM mieli świadomość, do czego wykorzystuje się ich myśl techniczną, czy sprzedając tą wiedzę wiedzieli, że chodzi tak naprawdę o Holocaust: "W latach 30 chodziło najwyżej o typ represji i szykan, ale nie było jeszcze mowy o Holocauście". Sama książka miała powstawać w tajemnicy. Polski konsultant tak, jak wielu ludzi na całym świecie, którzy pomagali zbierać materiały zobowiązał się do zachowania dyskrecji co do tematyki książki, aż do jej wydrukowania czyli do dzisiaj. Książka wydaje się rzetelna. Dużo tam jest przypisów, wiele dokumentów, ale były błędy co przyznał Zasieczny, nawet lekko kompromitujące autora. Na szczęście te błędy w polskim wydaniu już poprawiono.

Szymon Wiesenthal, mieszkający w Wiedniu, legendarny tropiciel hitlerowskich zbrodniarzy, powiedział radiu RMF FM, że stwierdzenia, zawarte w książce Edwina Blacka są bardzo prawdopodobne. Zdaniem Wiesenthala, wszystkie firmy działające w Trzeciej Rzeszy były kontrolowane przez rząd nazistowski:

Amerykańscy adwokaci, reprezentujący ofiary Holocaustu zaskarżyli już IBM. Twierdzą, że dostarczone nazistom przez koncern technologie obliczeniowe, wykorzystano do ułatwienia prześladowań i ludobójstwa. Autor książki - Edwin Black - jest amerykańskim Żydem polskiego pochodzenia. Jego zdaniem system ewidencyjny wynaleziony przez firmę IBM pomagał hitlerowcom w ustalaniu kto był Żydem a kto nie. Według niego praktycznie od roku 1933 zarząd tej firmy nie mógł mieć żądnych wątpliwości, że ubija interesy z górnymi szczeblami partii NSDAP. Prezes amerykańskiego koncernu - pisze Black - otrzymał nawet za swe zasługi odznaczenie od Hitlera.

Na czym polega wina IBM?

Koncern przez swe przedstawicielstwo w Niemczech zwane Dehomag, przekazywał rządowi Trzeciej Rzeszy technologie obliczeniowe i maszyny, które zostały wykorzystane podczas spisów powszechnych w latach 1933-1939 a potem także podobno do zarządzania obozami koncentracyjnymi. Odpowiednie dokumenty w tej sprawie zawiera pozew złożony w sobotę w sądzie na Brooklynie. Adwokaci żądają w nim udostępnienia dalszych dokumentów dotyczących działalności Dehomagu a także wypłacenia rekompensat w związku z osiąganiem przez firmę zysków z pogwałceniem prawa międzynarodowego. Sprawa była już znana wcześniej. Rzeczniczka koncernu twierdzi, że wszelkie firmy działające wtedy na rynku niemieckim były przez hitlerowców kontrolowane. Autorzy pozwu twierdzą jednak, że amerykańskie kierownictwo firmy nie zrobiło nic by powstrzymać nazistów przed używaniem swego sprzętu, a jedynym motorem ich postępowania była chęć zysku. Jak był naprawdę rozstrzygnie sąd.

Co wiemy na ten temat?

Dehomag został założony w 1910 roku przez niemieckiego przedsiębiorcę Willy Heidingera, ale kiedy po I wojnie światowej popadł on w długi, IBM (wówczas CTRC) wykupił 90 procent akcji tej firmy. Według pozwu, technologia wykorzystywana przez Dehomag była odtąd w pełni kontrolowana przez koncern amerykański. Kierujący niemiecką firmą Heidinger publicznie obiecywał "ślepo wykonywać polecenia" Hitlera. Ze zgromadzonych przez prawników dokumentów wynika, że IBM opierał się presji nazistów, aby przekazać im Dehomag na własność, ale od 1937 roku praktycznie kontrolowali oni sposób wykorzystania produktów firmy. Maszyny tabulacyjne produkowane przez Dehomag używane były przez hitlerowców do sporządzenia spisów powszechnych w 1933 i 1939 roku, a potem także - według dokumentów przytoczonych w pozwie - do zarządzania obozami koncentracyjnymi.

foto RMF FM

07:15