Prawie w ostatniej chwili Francuzi zorientowali się, że kogut galijski, który widnieje w godle ich ojczyzny prawie wyginął. Zaczęła się gorączkowa akcja ratowania tego piejącego, państwowego atrybutu.

Jest prawdą, że tak zwany „kogut galijski” jest rasą wyjątkowo piękną. Duży, krwistoczerwony grzebień na głowie, na wzór królewskiej korony bardzo długie lśniące złotobrązowe pióra, które otaczają jego piejącą głowę na wzór puszystej grzywy lwa. Kłopot jednak polega na tym, ze kury należące do tej rasy znoszą mało jajek i są raczej chude. Stąd też w ostatnich latach, na drodze genetycznej selekcji zostały one stopniowo wyparte z gospodarstw rolnych przez bardziej „wydajne” koleżanki. Alarm podniósł pewien młody rolnik z Normandii, założył on nawet stowarzyszenie na rzecz ratowania koguta galijskiego przed wyginięciem i zaczął przyjmować datki od prywatnych dobroczyńców-patriotów. Szacuje się, że w całej Francji pozostało już tylko około 40 galijskich kogutów i nie więcej niż 300 galijskich kur. Krótko mówiąc, niewiele brakowało, żeby ten żywy symbol francuskiego państwa można było oglądać tylko w szkolnych podręcznikach.

Rys. RMF

05:40