Coraz mniej czasu i nadziei na uratowanie 116 marynarzy z pokładu rosyjskiego okrętu podwodnego "Kursk". Spod wody nie dochodzą już żadne sygnały życia. Nie wiadomo, czy marynarze jeszcze żyją. Rosja wciąż nie chce pomocy innych krajów.

Czasu coraz mniej

Na pokładzie okrętu nie ma oznak życia. Poinformował o tym wicepremier Rosji, Ilja Klebanow, kierujący komisją, powołaną po wypadku jednostki. Klebanow podkreślił jednocześnie, że nie oznacza to, iż wszyscy marynarze nie żyją. Prezydent Władimir Putin określił sytuację jako bardzo poważną; dodał, że ekipy ratownicze robią wszystko, co w ich mocy, by ocalić marynarzy. Nie powiodła się jednak kolejna próba ewakuacji załogi. Nie udało się, ponieważ na morzu znów zaczyna szaleć sztorm. Operacji jednak nie przerwano i kapsuła ponownie będzie próbowała przybić do okrętu. Liczy się praktycznie każda minuta - zapasy tlenu na "Kursku" wystarczą jeszcze najwyżej na dwa dni. Dzisiaj rano jeszcze raz opuszczono kapsułę, która miała zabierać po 20 osób i w ten sposób wydostać je na powierzchnię. Dowódca rosyjskiej marynarki wojennej, admirał Władimir Kurojedow zapowiadał wieczorem, że jeżeli nie uda się ewakuować załogi przy pomocy tych kapsuł, to ratownicy sporóbują wydobyć cały okręt przy pomocy 400-tonowych pontonów. Zostałyby przymocowane z obu stron kadłuba "Kurska". Wiadomo, jednak, że planowana akcja całkowitego podniesienia okrętu z dna morza przy pomocy pontonów jest niemożliwa. Będzie można natomiast umocować pontony do części rufowej i ustawić okręt pionowo. Ponieważ "Kursk" ma długość 154 metrów, a spoczywa na głębokości 108 metrów, po takiej operacji rufa statku znalazłaby się nad wodą. Rosyjscy eksperci uważają, że wtedy łatwiej byłoby wydostać marynarzy z wnętrza okrętu -pułapki.

Pomocy!

Admirał Władimir Kurojedow, dowódca rosyjskiej marynarki wojennej poinformował, że Rosja skorzysta z pomocy Wielkiej Brytanii by uratować załogę zatopionego okrętu podwodnego. Od poniedziałku, to znaczy od dnia w którym dowództwo floty północnej poinformowało media o zatonięciu łodzi podwodnej, Rosjanie konsekwentnie odrzucali oferty pomocy, twierdząc, ze mają wystarczające środki, by poradzić sobie sami.

Cytat

Marynarzom wystarczy jeszcze tlenu na 9 dni
Władimir Kurojedow
Z Wielkiej Brytanii odleciał już samolot transportowy, na pokładzie którego znajduje się najnowocześniejsza mini-łódź podwodna LR-5. Maszyna zatrzyma się w norweskim mieście Trondhaim i po zatankowaniu odleci w rejon katastrofy.

Brytyjska łódź, zwana podwodnym helikopterem ma na tyle silny napęd, że może przeciwstawić się nurtom wodnym utrudniającym dotychczasową akcję ratunkową. Na swój pokład podwodny helikopter może zabrać jednorazowo kilkanaście osób. W oczekiwaniu na brytyjską odsiecz, rosyjskie ekipy ratunkowe prowadzą równolegle dwie akcje: starają się zacumować kapsułę ratowniczą do luku towarowego zatopionej łodzi oraz mocują do jej kadłuba potężne 400-tonowe pontony. Gdy pontony zostaną wypełnione sprężonym powietrzem, siła wyporu wody podniesie zatopiony okręt z dna morza na głębokość około 30 metrów. Akcja ratunkowa będzie wtedy łatwiejsza.

O powadze sytuacji świadczy zachowanie służb prasowych rosyjskich urzędów. Jeszcze wczoraj ministerstwo obrony Rosji chętnie komentowało postępy akcji ratunkowej, dziś telefony RMF FM pozostawały bez odpowiedzi.

Już we wtorek wieczorem Rosjanie próbowali opuścić kapsułę ratunkową, która zacumowałaby do włazu "Kurska". Pierwsza próba nie powiodła się z powodu silnego sztormu. Przed północą ratownicy ponowili operację. Próba też się nie powiodła. Dzwon musi precyzyjnie trafić na śluzę w okręcie. Utrudniają to silne prądy morskie. Wiadomo już, że okręt leży na dnie z podniesionym peryskopem. Ma uszkodzony mostek nawigacyjny i rozerwaną przednią część kadłuba. Na dwóch wyrzutniach rakietowych na prawej burcie brakuje pokryw.Na pokładzie "Kurska" znajduje się 116 osób, oraz 10 oficerów z dowództwa floty północnej, którzy obserwowali manewry.

Dlaczego "Kursk" zatonął

Wiele niewiadomych kryje tragedia, która wydarzyła się na Morzu Barentsa.

Nie wiadomo dokładnie, kiedy doszło do katastrofy. Rosjanie twierdzą, że stało się to podczas próbnego strzelania torpedowego w nocy z niedzieli na poniedziałek. Tymczasem okręty amerykańskiej marynarki wojennej już w sobotę rano odnotowały potężną eksplozję w rejonie Morza Barentsa. Informacje o sobotnim wybuchu podwodnym w tym rejonie potwierdzono też w Norwegii. Nie wiadomo też czy są ofiary tego wypadku i ile ich jest? Jaki jest naprawdę stan okrętu? Czy prawdą jest, iż nie grozi wyciek z reaktora jądrowego i czy rzeczywiście na pokładzie "Kurska" nie ma broni atomowej? Nie wiadomo czy Rosjanie ujawnią te informacje i czy można ufać ich zapewnieniom, gdyż jak oznajmił norweski MSZ: "Kursk" nie spoczywa na dnie od niedzieli - jak podawali Rosjanie - lecz od soboty!

"Kursk" jest jedną z 11 atomowych łodzi podwodnych klasy Oscar. To chluba rosyjskiej floty; został zwodowany 1994 roku. Na pokład mogą one zabierać do 130 członków załogi.

11:45