Rząd chce nam podwyższyć o 0,25% składkę na zdrowie, czyli de facto podwyższyć podatek dochodowy od kilku do kilkudziesięciu złotych miesięcznie. Aby podwyżka była możliwa od 1 stycznia, stosowny akt prawny musi pojawić się w Dzienniku Ustaw do końca listopada, czyli do niedzieli. Nie dziwi więc ekspresowy tryb prac nad ustawą, o której opozycja mówi krótko: jest niezgodna z konstytucją.

Wczoraj błyskawiczną pracę nad nową ustawą zakończył parlament (senatorowie przyjęli ją bez żadnych poprawek), a prezydent już obiecał, że ją podpisze. Czy aby nie przedwcześnie? Praw podatnika zawzięcie broni opozycja przekonując prezydenta, by nie akceptował przepisu, który jest niezgodny z konstytucją.

Czy miliard złotych - bo o taką sumę chodzi, zostanie w tym awaryjnym trybie - wyjęty z naszych kieszeni? Ta sprawa będzie się ważyła w ciągu najbliższych kilku dni.

Platforma Obywatelska twierdzi, że nawet jeśli ustawa zostanie przyjęta i podpisana, będzie można ja zaskarżyć jako niezgodną z Konstytucją. Ten 1 miliard, który trafi w tej chwili do ochrony zdrowia, jest bardzo krótką kroplówką reanimującą chory system, który trzeba kompleksowo zreformować - twierdzi posłanka Ewa Kopacz i dodaje, że ten brakujący miliard na potrzeby ochrony zdrowia, można by uzyskać z innych źródeł. Na przykład ze środków specjalnych gromadzonych przez państwowe urzędy.

Tymczasem za podwyżką składki opowiada się większość parlamentu. Popiera ją także senator Zbigniew Religa, choć nie liczy na to, że ekstra pieniądze zasilą akurat jego działalność: My nie wiemy, na co resort zdrowia skieruje te pieniądze.

Podwyżka składki będzie faktycznie podwyżką podatku dochodowego (różnica między starą a nową składką nie będzie odliczana - jak pozostała część - od zaliczki na podatek) i jako taka nie powinna być raczej uchwalana w proponowanym przez rządzących trybie i czasie, co być może wkrótce wykaże Trybunał Konstytucyjny.

Foto: Archiwum RMF

06:35