ZUS może zabrać pieniądze, które przez lata odkładamy na emeryturę, bo pozwalają mu na to przepisy z PiS-owskiego Polskiego Ładu - alarmuje „Gazeta Wyborcza”. Dziennik opisuje przypadek pani Aldony, która przez 19 lat odprowadzała składki emerytalne z tytułu umowy o pracę. ZUS zabrał jej 350 tys. zł.
Pani Aldona pracowała w firmie, której była właścicielką. Przez 19 lat odprowadzała składki emerytalne. Jak pisze "Gazeta Wyborcza", z jej indywidualnego konta w ZUS zniknęło 350 tys. zł. ZUS je przejął i przelał do jednego wielkiego worka z napisem Fundusz Ubezpieczeń Społecznych. Wypłacane są z niego emerytury dla wszystkich Polaków - relacjonuje gazeta.
"Pani Aldona pracowała na etacie w spółce z ograniczoną odpowiedzialnością, którą sama założyła. I od etatu odprowadzała pełne składki. ZUS jednak uznał, że jeśli ktoś ma większościowy pakiet udziałów w spółce i jednocześnie pracuje w niej na etacie, to trudno mówić o klasycznym stosunku pracy, bo taka osoba 'nie podlega podporządkowaniu' - ma przecież wpływ na działalność spółki" - dodano w tekście.
"Wyborcza" wyjaśnia, że działanie ZUS wynika z wprowadzonej w 2022 r. nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych oraz niektórych innych ustaw. "Jeden z jej artykułów mówi, że po pięciu latach ubezpieczony traci prawo do zwrotu nadpłaconych składek (za takie uznaje się m.in. daniny, których nie powinniśmy według ZUS płacić) i do korekty dokumentów. Składki przepadają" - czytamy.
To narusza podstawowe zasady konstytucyjne. Zwłaszcza zasadę ochrony praw nabytych i zaufania - skomentowała dr Katarzyna Kalata, radca prawny z Kancelarii Kalata.
ZUS potwierdził, że zgodnie z prawem może odmówić zwrotu składek, które obywatel płacił przez 10 czy 20 lat.


