Andrzej Ostrowski, mający doradzać amerykańskiemu konsorcjum Nour (zwycięzcy kontraktu na wyposażenie irackiej armii) nie ma na to zezwolenia - to wiemy. Okazuje się jednak, że służby specjalne faktu tego nie zauważyły lub nie poinformowały o nim. Jest jednak jeszcze jedna możliwość...

Okazuje się, że nieudolność i niewiedza tych, którzy wiedzieć powinni jest ogromna. Szef ABW Andrzej Barcikowski oświadczył wczoraj – 2 dni po doniesieniach prasowych o tym, że Ostrowski nie ma koncesji na międzynarodowy handel bronią – że owszem, powstało podejrzenie, że doszło do złamania prawa, ale musimy to udokumentować.

Dobrze, że ABW wie, ale dlaczego pozwoliła, by wicepremier Hausner i minister skarbu spotykali się w weekend z prezesem konsorcjum Nour w obecności pana Ostrowskiego? Odpowiedź Barcikowskiego jest równie prosta, co dziwna: bo zaprosili go Amerykanie. Poza tym – jak zapewnia Barcikowaki – premier był w ubiegłym tygodniu informowany o podejrzeniach Agencji wobec Ostrowskiego.

Te zapewnienia są bardzo ciekawe, bo Leszek Miller w sobotę mówił: Proszę nie sądzić, że szef polskiego rządu interesuje się każda polską firmą, niezależnie czy ona jest duża, czy ona jest mała.

Słowa premiera mogą zaskakiwać, bo również szef WSI w zeszłym tygodniu zapewniał, że my w tej sprawie wypowiadaliśmy się i nasza opinia była odpowiednim władzom przedkładana. Słowa Dukaczewskiego potwierdza Barcikowski: Nie wyobrażam sobie, by firma, która od wielu lat zajmuje się handlem bronią nie była znana Wojskowym Służbom Informacyjnym. Na pewno jest.

Kto ma rację w tym sporze na zapewnienia? Albo służby specjalne nie wiedziały, albo wiedziały, a nie powiedziały, albo powiedziały, ale ci, którzy powinni usłyszeć – nie usłyszeli. Ot, nikt nic nie wie – kiedyś tak mówiono o czeskim filmie, teraz o polskim profesjonalizmie...

08:20