Andrzej Ostrowski, polski zwycięzca przetargu na uzbrojenie irackiej armii, nie ma prawa handlować bronią na rynku międzynarodowym. Firma wchodząca w skład amerykańskiego konsorcjum NOUR nie ma odpowiednich certyfikatów i zezwoleń.

Firma Ostrowski Arms tylko doradza koncernu Nour – podkreślał wielokrotnie jej właściciel Andrzej Ostrowski. Podczas wczorajszych rozmów Ostrowski trzymał się tuż za prezesem koncernu. Jak sam mówi, ciężko pracuje. To zresztą jedyne, co mówi dziennikarzom.

Milczenie szefa Ostrowski Arms łatwo zrozumieć. Okazuje się bowiem, że nawet jeśli ma tylko doradzać koncernowi Nour, łamie prawo, ponieważ nie ma ważnej koncesji na międzynarodowy handel bronią. Polskie prawo, polska ustawa o obrocie specjalnym kwalifikuje doradztwo również jako udział w obrocie specjalnym i to wymaga koncesji. Faktycznie rzecz biorąc, to prawo jest w tym momencie łamane - mówił ekspert Tomasz Hypki, wydawca m.in. miesięcznika "Raport".

Zbigniew Wasserman, członek sejmowej komisji do spraw służb specjalnych uważa, że tę sprawę należy natychmiast wyjaśnić:

W środę na antenie RMF szef Wojskowych Służb Informacyjnych, generał Marek Dukaczewski zapewniał, że wszystkie działania związane z przetargiem były nie tylko sprawdzone przez WSI ale i zgodne z prawem:

To jednak nie jedyny przypadek, gdy wokół Ostrowskiego dzieją się rzeczy co najmniej dziwne. Powoływał się on już na kontakty z ambasadorem Cytryckim w Waszyngtonie; Cytrycki stanowczo temu zaprzeczył. Mówił też, że dobrze zna premiera Millera, co więcej podobno pracował w ochronie premiera. Tymczasem premier Miller - jak sam mówi - nie zna pana Ostrowskiego. Ostrowski nadal milczy.

Prezes koncernu Nour podczas pobytu w Warszawie z dziennikarzami się nie spotkał. Ministrowi Kaniewskiemu obiecał jednak, że być może do jego irackiego kontraktu dopuszczony zostanie Bumar. Nie wiadomo, jaka będzie rola Ostrowskiego. Właściwie nic o nim nie wiadomo...

07:00