Pobieranie haraczy, rozboje, handel narkotykami. W Słupsku rozpoczął się proces gangu, który przez kilka lat terroryzował mieszkańców okolic. Na ławie oskarżonych zasiada kilkanaście osób w tym szef gangu Robert P. pseudonim "Chińczyk".

Sąd zakazał dziennikarzom rejestrować przebieg rozprawy. Chodzi o bezpieczeństwo wszystkich uczestniczących w procesie. Zanim prokurator odczytał akt oskarżenia, adwokaci zasypali sąd wnioskami. Twierdzili m.in., że sala jest za mała i chcieli pozwolenia na wniesienie do sądu telefonów komórkowych, które – według nich – są im niezbędne do pracy.

Procesowi towarzyszą specjalne środki bezpieczeństwa. Zamknięto ulice, przy których stoi budynek sądu, są policjanci z pasami, zamaskowani antyterroryści. Żeby dojść do drzwi sali sądowej, trzeba przejść przez specjalne bramki. Podejrzani siedzą w metalowej klatce.

Lista przestępstw gangu „Chińczyka” jest długa. Bandyci mieli np. zmusić biznesmena z Lęborka, by ten oddał im hurtownię wartą półtora miliona złotych. Innego przedsiębiorcę żądając haraczu, bili i torturowali w lesie.

Bandytom grozi do 10 lat więzienia, tylko dlatego że prokurator nie oskarży ich o zbrodnie np. o rozboje z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Prokurator nie chciał rozmawiać o akcie oskarżenia: W tym momencie nie będę się na ten temat wypowiadał. Przyjdzie czas niewątpliwie, prokuratura okręgowa zajmie w tej kwestii stanowisko.

13 oskarżonych, 17 adwokatów – wszyscy zgodnie twierdzą, że ich klienci są niewinni.

13:30