PKP wycofują dziś z ruchu ponad 250 pociągów. Chodzi o połączenia regionalne, które przynoszą kolejom straty. Ich likwidacji zdecydowanie sprzeciwiają się jednak związkowcy, zapowiadając, że po 5 kwietnia podejmą decyzję o ewentualnym strajku.

Jedyną szansą na uratowanie nierentownych połączeń są pieniądze, które muszą wygospodarować samorządy. Wiadomo już, że pieniędzy wystarczy w Kujawsko-Pomorskiem, ale zabraknie na przykład w Lubelskiem.

Likwidacji połączeń regionalnych sprzeciwiają się kolejarskie związki zawodowe; grożą nawet strajkiem generalnym. Jednak do 5 kwietnia wstrzymują się z decyzją o ewentualnym proteście - mówi RMF Stanisław Kogut, szef Kolejarskiego Komitetu Protestacyjnego. Później zbierze się komitet i niewykluczone, że będzie przeprowadzona akcja strajkowa.

Kolejarze decyzję o strajku uzależniają od tego, ile połączeń regionalnych uda się uratować.

Wystarczająco dużo pieniędzy nie wyłoży samorząd lubelski i dlatego zniknie 7 połączeń. Są to pociągi wczesnoranne, bądź jakieś takie południowe, które generalnie nie cieszą się wielkim zainteresowaniem i wielkim obłożeniem - twierdzi Zbigniew Tracichleb, dyrektor Zakładu Przewozów Regionalnych w Lublinie.

Przeciwko tej decyzji przed Urzędem Marszałkowskim w Lublinie protestowało ponad stu związkowców. Zapowiadają walkę do końca, bo - jak mówią - walczą nie tylko o swoje, ale również o to, aby ludzie mieli czym dojeżdżać do pracy.

Dyrektor Tracichleb zapewnia, że zwolnień nie będzie, w co nie wierzą jednak związkowcy. Mirosław Olszewski z komitetu protestacyjnego zapewnia jednak, że do strajku na kolei na pewno nie dojdzie w czasie Świąt Wielkanocnych.

Ile pociągów zostanie ostatecznie wycofanych z rozkładu jazdy, powinno się okazać w ciągu najbliższych dni.