Paliwo przejściowe, które będzie funkcjonować od dzisiaj do 15 listopada, ma trochę inną charakterystykę chemiczną - powiedział na antenie Radia RMF24 Jakub Bogucki, analityk rynku paliw e-Petrol.pl. Dodał, że "w warunkach nagłego spadku temperatury moglibyśmy mieć, zwłaszcza jako kierowcy aut dieslowskich, spory problem z uruchomieniem silnika czy z uszkodzeniem filtra".

Nowe paliwo na stacjach

1 października to ważny dzień dla stacji paliw, a tym samym dla korzystających z tych usług kierowców. Tego dnia w Polsce pojawiło się nowe paliwo. Nie jest to jednak żadna rewolucyjna zmiana, lecz regularne zdarzenie, z którym mamy do czynienia w momencie, gdy temperatura na zewnątrz ulega zmianie. 

Warto zaznaczyć, że dni, w których stacje paliw wymieniają paliwo, reguluje rozporządzenie ministra klimatu i środowiska w sprawie wymagań jakościowych dla paliw ciekłych. Zgodnie z jego treścią paliwo przejściowe będzie oferowane w Polsce od 1 października do 15 listopada.

W tym okresie temperatura może spaść poniżej 0 stopni Celsjusza, a to z kolei może mieć wpływ na właściwości oleju napędowego i benzyny. W szerszej perspektywie może to poskutkować awariami układu napędowego, które poniosą za sobą konkretne koszty.

Ekspert o "daleko idącym" uproszczeniu cen

O konsekwencjach obowiązującej od dziś do połowy listopada zmiany na antenie Radia RMF24 mówił analityk rynku paliw e-Petrol.pl, Jakub Bogucki. Paliwo przejściowe ma trochę inną charakterystykę chemiczną. W warunkach nagłego spadku temperatury moglibyśmy mieć, zwłaszcza jako kierowcy aut dieslowskich, spory problem z uruchomieniem silnika czy z uszkodzeniem filtra - stwierdził. 

Stwierdził także, że przyjmowanie hurtowej ceny ropy na rynkach światowych jako wyznacznika dla cen paliw w Polsce, jest trochę daleko idącym uproszczeniem

To tak, jakbyśmy cenę żywca wołowego, czyli krowy na pastwisku porównywali z ceną burgera w restauracji. Sama ropa reaguje bardzo żywiołowo, jest jak taki sejsmograf na wydarzenia polityczne czy gospodarcze na całym świecie, a paliwa na naszych stacjach żyją może nie własnym życiem, ale trochę w innym trybie są kształtowane ich ceny - stwierdził ekspert.

Podkreślił natomiast, że jeśli chodzi o ropę, to "ona reaguje na nie bardzo szybko, ale to jest wiadomość bardziej dla inwestorów niż dla zwykłych tankujących". 

Ocena eksperta. "To wpłynie na ceny ropy"

Jakub Bogucki zaznaczył natomiast, że to co realnie może w najbliższym czasie zadziałać na cenę ropę, to przede wszystkim działanie OPEC, czyli Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową. To, czy OPEC zwiększy swoją produkcję, albo raczej jak ją zwiększy w najbliższym czasie, bo to jest konkretne powiększenie się ilości dostępnej ropy na rynkach światowych. I to wpływa na ceny - ocenił.

Dopytywany zaś o to, czy należy się spodziewać, że w Polsce ceny ropy wzrosną, stwierdził, że co prawda ryzyko wzrostu istnieje, ale nie będzie to znacząca podwyżka cen. W tym momencie jesteśmy jeszcze w średniej ogólnopolskiej poniżej sześciu złotych za olej napędowy w rejonie pięciu złotych, osiemdziesięciu pięciu groszy za litr benzyny 95-cio oktanowej. I tutaj, stabilność z lekkim ryzykiem zwyżkowym to jest ten scenariusz, który bym prognozował na najbliższe dni - dodał. 

Ekspert podkreślił jednocześnie, że "na wielu stacjach niestety diesel za sześć złotych może się pojawić". Ale uspokajam: kilkunastogroszowych wzrostów na horyzoncie nie ma. Nie ma żadnej przyczyny, żeby takie mogły nastąpić - stwierdził. 

Bogucki zaznaczył także, że próba przewidywania tego, jaka będzie cena ropy w okresie świątecznym to - jak się wyraził - "pewien rodzaj analitycznej wróżby". Ale trzeba z całą pewnością stwierdzić, że nie rysują nam się na horyzoncie jakieś czynniki, które mogłyby spowodować gwałtowny wzrost tych cen - podsumował. 

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.