Nasze pensje stanęły w miejscu: ich realny wzrost wynosi około 0,3 procent. To najgorszy wynik od 1992 roku. Eksperci straszą, że w kolejnych miesiącach może być jeszcze gorzej, zarobki mogą bowiem zacząć spadać - alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna".

GUS oszacował, że w pierwszym półroczu średnia pensja wynosiła 3673 złotych i była o 4,2 proc. wyższa niż rok temu. Gdy zderzymy ten wynik z inflacją, okazuje się, że realnie zarobki wzrosły o zaledwie 0,3 procent. Oznacza to najsłabszy wynik od 20 lat. Okazuje się jednak, że trzeba przygotować się na gorsze - eksperci twierdzą, że trzeba przygotować się nawet na spadek płac.

Podwyżki w II kwartale roku planuje zaledwie 9,4 procent firm przebadanych przez Narodowy Bank Polski. To dwukrotnie mniej niż średnio w ostatnich siedmiu latach. W rezultacie - jak przewidują specjaliści - w całym roku realny wzrost zarobków w przedsiębiorstwach może być zbliżony do zera.

Winą za mały wzrost naszych pensji eksperci obarczają kryzys na Zachodzie i wysokie bezrobocie, które sprawia, że w przedsiębiorstwach nie ma silnej presji na podwyżki płac.

"Mamy do czynienia z niestandardową sytuacją, bo w naszej historii gospodarki rynkowej nigdy nie mieliśmy tak długiego kryzysu u naszych głównych partnerów handlowych. Trwa od 2007 r." - ocenia dr Jakub Borowski, główny ekonomista Kredyt Banku.