Giełda w Warszawie traciła w piątek w reakcji na spadki indeksów amerykańskich. Nerwowo było na rynku walutowym, ale złoty odrobił część spadków i umocnił się w stosunku do głównych walut. Analitycy ostrzegają, że poprawa nastrojów może tylko chwilowa.

Przez większość sesji WIG 20 piął się mozolnie do góry, ale pod koniec zaczął gwałtowanie tracić i w efekcie na zamknięciu spadł o 2,53 proc. Spadła wartość 307 spółek - z 355 notowanych. WIG spadł o 2,55 proc.

Makler z Domu Maklerskiego BZ WBK Sławomir Koźlarek uważa, że końcowy rezultat sesji giełdowej w Warszawie jest dużo gorszy niż jej rzeczywisty obraz. Sesja obserwowana przez cały dzień nie sprawiała tak złego wrażenia, jak te suche minus 2,5 proc. w końcówce - powiedział.

Warszawski parkiet nie był odosobniony w spadkach. Tracili także inwestorzy, którzy zaangażowali środki na innych europejskich rynkach. Węgierski BUX na zamknięciu spadł aż o 6,4 proc., londyński FTSE stracił 2,62 proc., paryski CAC 40 - 4 proc., a frankfurcki DAX - 3,27 proc.

Nerwowo również na rynku walutowym

Rano za euro płacono ponad 4,23 zł, ale potem nasza waluta odrabiała straty umacniając się, koło godziny 15 o prawie 12 groszy. Potem nastąpiło załamanie do 4,18 zł i ponowny wzrost do poziomu 4,10 za euro.

Analityk walutowy z domu maklerskiego ECM Arkadiusz Wiśniewski uważa, że to, co obserwujemy na rynku walutowym, jest wynikiem nastrojów inwestorów, a nie wydarzeń makroekonomicznych. Według niego piątkowa korekta na złotym może nastrajać optymistycznie. Wiśniewski zwrócił jednak uwagę, że miała ona miejsce tuż przed weekendem. To według niego może oznaczać, że inwestorzy, którzy grali na wzrost wartości dolara czy euro wobec złotego, realizowali zyski. Na razie jest za wcześnie by mówić, że osłabienie złotego zakończyło się, choć wszyscy chcielibyśmy by tak było - zastrzegł.