Berlin będzie pierwszym miastem w Europie, które sprywatyzuje sygnalizację świetlną. W stolicy Niemiec jest ponad dwa tysiące skrzyżowań z sygnalizacją. Ponoć wszystko, co prywatne, lepiej funkcjonuje, ale jak akurat w tym przypadku można zarobić?

Przecież kierowcy nie płacą za przejazd przez skrzyżowanie. Z czego więc prywatna firma będzie czerpać zyski? Miasto będzie płacić prywatnej firmie za korzystanie z sygnalizacji, bo nie będzie to już własność miasta, ale suma jaką zapłaci jest mniejsza niż rzeczywiste koszty obsługi sygnalizacji. Berlin musi rocznie wydać na ten cel 20 milionów marek, prywatnej firmie będzie płacić z kolei 15 milionów, zatem rachunek jest prosty – taka firma nie wyjdzie nawet na tym "na zero". Petra Ritz z berlińskiego senatu twierdzi, iż "szef takiej firmy będzie szybko modernizował sygnalizację, bo zaoszczędzi przy tym sporo pieniędzy. Reperacja starych świateł przecież dużo kosztuje, a z drugiej strony miastu przybędzie nowoczesna sygnalizacja". Pomysł jest całkiem niezły – firma, która kupi światła szybko zacznie je modernizować, wprowadzać nowe systemy komputerowe, przy których pracować będzie kilku a nie cała rzesza specjalistów. Tym samym już za kilka lat roczna obsługa świateł może kosztować 7 milionów marek, a nie 20, a "w kieszeni" zostanie jeszcze 8, bo miasto cały czas będzie płacić stałą stawkę. Posłuchaj relacji korespondenta radia RMF z Berlina, Tomasza Lejmana:

02:00