Inflacja w Niemczech niespodziewanie spowolniła. Towary i usługi są droższe o 7,6 proc. w porównaniu z zeszłym rokiem. To mniej niż w maju. Eksperci podkreślają jednak, że spadek jest chwilowy.

Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w Niemczech w czerwcu są wyższe o 7,6 proc. niż w czerwcu zeszłego roku. W maju inflacja była na poziomie 7,9 proc. Ekonomiści spodziewali się, że ceny będą dalej rosły.

Największy wpływ na inflację mają ceny energii, które są droższe o 38 proc. w porównaniu z zeszłym rokiem, co jest oczywiście efektem zawirowań rynkowych w związku z wojną w Ukrainie. Z tego też powodu szybko drożeje żywność - Niemcy płacą za nią więcej o 12,7 proc.

Niższa inflacja nie napawa jednak optymizmem ekonomistów, dla których to nie jest "punkt zwrotny". Wskazują, że zadziałały jednorazowe czynniki, takie jak obniżka podatków na paliwa i wprowadzenie biletu na transport publiczny w całych Niemczech za jedyne 9 euro za miesiąc. Jörg Krämer z Commerzbanku w rozmowie ze "Der Spiegel" szacuje, że tylko te dwie zmiany obniżyły inflację "o prawie trzy czwarte punktu procentowego".

W związku z rosnącymi cenami Niemcy ograniczają wydatki. Jak wynika z badań, 39 proc. chce oszczędzać m.in. na żywności.  

Rosnąca inflacja niepokoi władze. Kanclerz Olaf Scholz ma wkrótce spotkać się z przedstawicielami pracodawców i związków zawodowych, by wspólnie wypracować plan walki z drożyzną. Lider SPD chce, by związkowcy zrezygnowali z części podwyżek w ramach układów zbiorowych, a w zamian dostaną jednorazowe nieopodatkowane wypłaty. Ma to powstrzymać tzw. spiralę płacowo-cenową.  

Inflacja jest dużym problemem na całym świecie, w tym w strefie euro. Europejski Bank Centralny dopiero zapowiedział podwyżki stóp procentowych. W lipcu planuje podnieść je o 25 punktów bazowych.