Po ogłoszeniu przedterminowych wyborów prezydenckich w Grecji ceny akcji w Atenach spadły o 12,78 proc. Inwestorzy pozbywają się greckich walorów szybciej niż podczas krachu giełdowego w 1987 roku - pisze we wtorek "Financial Times".
To największy spadek od kilkudziesięciu lat. Inwestorów wystraszyła perspektywa dojścia do władzy lewicowej partii Syriza oraz destabilizacji politycznej. Oprocentowanie 10-letnich obligacji rządowych wzrosło we wtorek przed południem do ponad 7,5 proc. - pisze "FT".
Przez najbliższe sześć tygodni Grecja może się okazać ważniejsza dla globalnych rynków niż Rosja i Ukraina w 2014 roku - powiedział główny ekonomista firmy doradczej i inwestycyjnej Renaissance Capital Charles Robertson.
Niepokój o sytuację Grecji pociągnął w dół inne giełdy europejskie. Według głównej ekonomistki firmy IG Brendy Kelly, jeśli do władzy dojdzie Syriza, na rynki mogą wrócić takie same zawirowania, jak "w najtrudniejszych chwilach kryzysu strefy euro" - pisze Reuters.
Możliwa wygrana Syrizy może zmusić strefę euro do wyboru między podarowaniem Grecji jej długu "a pierwszym wyjściem (kraju) z eurolandu" - wyjaśniał Robertson.
Wcześniej we wtorek premier Grecji Antonis Samaras zaproponował Stawrosa Dimasa jako kandydata na prezydenta kraju. 73-letni Dimas, polityk współrządzącej Nowej Demokracji, był wcześniej komisarzem UE ds. środowiska i ministrem w kilku rządach Grecji, w tym szefem MSZ.
(j.)