"Wypaliłeś skręta - nie jedź!". Wojnę kierowcom zażywającym narkotyki wypowiedziała Francja. Rządowy projekt ustawy zmierza do zlikwidowania luki prawnej, z powodu której osoby prowadzące samochody pod wpływem haszyszu, kokainy i innych zakazanych substancji zazwyczaj były bezkarne. Nie można było poddać ich odpowiednim kontrolom.

Teraz kontrole mają być częste, a kierowcom-narkomanom - oprócz utraty prawa jazdy - grozić będzie kara do dwóch lat wiezienia i grzywny w wysokości ponad czterech tysięcy dolarów.

Do tej pory sytuacja była dość paradoksalna, bo w praktyce więcej problemów miał kierowca, który wypił o jeden kieliszek za dużo niż ten, który zażył końską dawkę kokainy. Testom wykrywającym narkotyki w moczu i we krwi poddawane były tylko osoby, które spowodowały wypadek śmiertelny. Teraz – tak przynajmniej zapewnia prawicowy rząd premiera Jean-Pierre Raffarina – kontrole te mają się na francuskich drogach rozpowszechnić, dzięki wprowadzeniu nowych testów, tańszych i łatwiejszych do przeprowadzenia. Nie wiadomo jednak ciągle, czy testy te będą mogły być wykonywane przez patrole policyjne w terenie, bo jeżeli za każdym razem trzeba będzie zawozić kierowcę podejrzanego o zażycie narkotyków do szpitala, żeby oddał mocz i poczekał w towarzystwie funkcjonariuszy na rezultaty, to – zdaniem lewicowej opozycji – zakrawa to na farsę.

Trzeba też dodać, że według ekspertów, jedna piąta młodych kierowców, którzy powodują wypadki na francuskich drogach, prowadzi pojazdy pod wpływem haszyszu.

23:10