Kilkadziesiąt tysięcy osób wyszło dziś na ulice Kiszyniowa, stolicy Mołdawii, by zaprotestować przeciwko rządom komunistów. Był to największy protest w tym kraju od 11 lat, czyli od utworzenia niepodległego państwa mołdawskiego. Manifestację zorganizowano dokładnie w rok po objęciu rządów przez partię komunistyczną.

Demonstranci domagali się natychmiastowego rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych i odejścia komunistów. „Powstrzymać czerwony terror!” i „Komuniści-terrorysci!” – takie hasła nieśli manifestanci. Lider partii chrześcijańsko-demokratycznej zapowiedział, że demonstracje będą kontynuowane aż do skutku. Nacjonalistyczna opozycja rozpoczęła manifestacje po tym, jak lewicowy rząd Mołdawii wprowadził w szkołach obowiązkową naukę języka rosyjskiego. Trzy dni temu, pod naciskiem demonstrantów, zrezygnował z niezbyt szczęśliwego pomysłu, było jednak już za późno. Opozycja domaga się od rządu oddania władzy, twierdząc, że doprowadzą oni do zapaści gospodarczej. Mołdawia leży między Rumunią i Ukrainą. Do 1940 roku ziemie te należały do Rumunii, potem zaanektował je Związek Radziecki, na mocy porozumienia z hitlerowskimi Niemcami. Dwie trzecie Mołdawian przyznaje się do rumuńskich korzeni. Jednak komunistyczne władze zaczęły lansować tezę, że Mołdawianie należą do ludów słowiańskich. Na co dzień prawie 35 procent Mołdawian mówi po rosyjsku.

rys. RMF

17:30