Gwiazda rocka Lenny Kravitz wieczorem wystąpi na warszawskim Torwarze. Jego koncert będzie cześcią trasy "Black and White Europe". Dziennikarz RMF FM Paweł Żuchowski tak wspomina ekskluzywny wywiad, który przeprowadził z muzykiem przy okazji promocji płyty "Black and White America".

Do mojego spotkania z Lenny Kravitzem doszło w Nowym Jorku, a rozmowa odbyła się jeszcze przed premierą najnowszego krążka "Black and White America". Kazano mi stawić się przed południem, w jednym z luksusowych hoteli na Dolnym Manhattanie, całkiem blisko Strefy Zero. Kiedy zjawiłem się na miejscu, przed wejściem stało już kilku paparazzich z aparatami z długimi obiektywami.

Musiałem być mniej więcej godzinę przed umówionym wywiadem, żeby mieć czas na przesłuchanie nowego albumu, którego wówczas nie było jeszcze na rynku. Usiadłem w holu i zacząłem słuchać. Tak na marginesie, nie sądziłem, że dostanę maleńkiego iPoda i posadzą mnie na kanapie przy recepcji. Inaczej to sobie wyobrażałem. Słuchałem więc nowej płyty, patrząc w międzyczasie jak za oknem przybywa kolejnych paparazzich.

Nagle w holu stanęła gwiazda. Już nie tak wielka jak kiedyś, ale jednak. To była Kristie Alley (pamiętacie film "I kto to mówi"?), o której ostatnio przypomniała sobie Ameryka, bo aktorka zatańczyła w "Tańcu z Gwiazdami" a na dodatek zrzuciła 20 kilo. Pani Alley chodziła w tą i z powrotem rozmawiając przez telefon. Zapamiętałem, że miała szpilki z czerwoną podeszwą. Czyli drogie… Słuchałem dalej płyty Lenny'go, a za oknem było coraz więcej paparazzich. Oczywiście żaden nawet nie próbował wejść do środka.

Czas mijał, a wraz z nim kolejne piosenki. W holu zjawiła się tymczasem kolejna znana twarz. Tym razem była to celebrytka. Jedna z sióstr Olsen (pamiętacie serial "Pełna chata"?). Czytałem wcześniej jakieś plotki w internecie, że któraś z bliźniaczek spotyka się z Lenny Kravitzem. Zatem wszystko się zgadzało. Nie wiedziałem tylko, o którą chodzi. Ale czy to ważne?

W końcu nadeszła moja chwila. Mogłem pójść na wywiad. Zaprowadzono mnie do patio. Było to eleganckie miejsce, z mnóstwem zieleni i wygodnymi kanapami. Lenny siedział na jednej z nich, z podkurczonymi nogami. Rozmawiał przez telefon. Przy sąsiednich stolikach biesiadowali goście (to była pora lunchu). Nikt raczej nie rzucał ciekawskich spojrzeń. Każdy zajmował się sobą. Dostrzegłem widziane wcześniej Kristie Alley i jedną z sióstr Olsen. Obie były ubrane na czarno, Lenny z resztą też. Lenny miał dość ciekawy sprzęt do rozmowy: był to iPhone, do którego doczepiono wielką, czarną słuchawkę, wyglądającą jak z epoki. Dość intrygujące zestawienie. Wymieniliśmy uprzejmości i wywiad mógł się zacząć.

Tak mówił o nowej płycie: Moją inspiracją jest zawsze życie, to co się w nim dzieje. Nie planuję piosenek, nie myślę o tym co zrobię zanim wejdę do studia. Po prostu idę i czekam. To co Bóg zechce mi dać - nadchodzi. Tak to właśnie robię.

A tak wyjaśniał tytuł krążka: Na Manhattanie i Brooklynie przez lata obserwowałem podziały. Biali i czarni. Stąd też tytuł mojej nowej płyty – podkreślał. Nowa płyta ma korzenie w miejscu, gdzie dorastałem. Wzięła się z bycia w środku "tego wszystkiego" w Ameryce. To zostało zainspirowane też filmem dokumentalnym, który zobaczyłem. Była w nim grupa ludzi, której nie podobał się kierunek, w którym zmierza Ameryka, która nie jest za równością ras - tłumaczył muzyk.

Kravitz mówił, że nie może się doczekać występu w Polsce. Wspominał swój poprzedni koncert w stolicy w 2004 roku. Zachwyciła go polska gościnność:Gdy byłem w Warszawie, spędziłem tam nieprawdopodobny czas, bardzo mi się podobało. Bardzo się cieszę z powrotu. Naprawdę nie mogę się doczekać by tam znów wrócić. Ludzie byli świetni, miasto wspaniałe, tam jest dobra atmosfera. Będzie fajnie zrobić to raz jeszcze.

Wrażenia? Lenny Kravitz okazał się bardzo miłą i nawet rzekłbym, nieśmiałą osobą. Z entuzjazmem wspominał koncert w Warszawie, a kiedy dowiedział się, że obecnie mieszkam w Waszyngtonie spytał czy w DC są jakieś fajne miejsca żeby wyjść wieczorem. Są? - odparłem. Cool - rzekł muzyk. Podaliśmy sobie ręce na pożegnanie i tak się skończyło moje spotkanie z Lenny Kravitzem.