Wyniki kontroli przeprowadzonych w tatrzańskich bacówkach ucieszą amatorów oscypków. Wynika z nich, że ten podhalański przysmak możemy jeść bez obaw o swoje zdrowie. Kontrolerzy po odwiedzeniu siedmiu bacówek, nie mieli zastrzeżeń do warunków sanitarnych, ani sposobu produkcji słynnych góralskich serków. Tylko w jednej z nich baca nie miał certyfikatu - nie był on jednak konieczny, bo właściciel bacówki poprzestał na produkcji buncu, gołek, pucoków i żyntycy.

Kontrolerzy z Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, sanepidu, lekarze weterynarii, samorządowcy i przedstawiciele Tatrzańskiego Parku Narodowego, jak co roku

odwiedzili wyrywkowo wybrane bacówki. Tym razem skontrolowali te położone w Tatrzańskim Parku Narodowym, przy szlakach turystycznych.

Sprawdzali między innymi, czy woda stosowana do produkcji sera jest przebadana, czy baca i jego pomocnicy mają książeczki zdrowia, a owce były szczepione.

Ważne są także warunki sanitarne, czystość i sposób produkcji oscypków. Odkąd ten słynny góralski serek stał się produktem regionalnym Unii Europejskiej, można go wytwarzać jedynie w bacówkach od maja do października, kiedy wypasa się owce. Musi być spełnionych także szereg wymogów związanych z samym procesem produkcji, które potwierdzane są specjalnym certyfikatem. Bez niego nie wolno produkować serków i nazywać ich oscypkami, ani nawet nadawać wyglądu przypominającego oscypki.

Każde odstępstwo od tych zasad jest karane, o czym przekonało się już kilku baców, którzy wytwarzali oscypki bez certyfikatu. Im wolno robić inne serki, które nazywają "pucokami" czy "gołkami", a także wytwarzać biały ser z mleka owczego, czyli bunc i owczą serwatkę, czyli żyntycę.

Jakość wzrasta dzięki unijnym regulacjom

Unijne certyfikaty nie jest łatwo uzyskać, o czym świadczy to, że na sto bacówek w polskich górach, posiada je tylko co czwarta. Kolejnych 10 baców się o nie stara, a trzech zamierza się starać. To wciąż mniej, niż połowa.

Wielu bacom nie podoba się jednak, że Unia Europejska wtrąca się do tego, co od dziesięcioleci robią na bacówkach. Podoba się to natomiast konsumentom, bo dzięki takim zasadom i prowadzonym co roku kontrolom, klienci mogą mieć pewność, że oscypek jest rzeczywiście serem owczym, produkowanym według starych receptur w odpowiednich warunkach sanitarnych, a nie podróbką wytwarzaną gdzieś w garażu z mleka krowiego.

Jeszcze kilka lat temu, takie wątpliwej jakości podróbki stanowiły 80 procent wszystkich serków sprzedawanych na Podhalu jako oscypki.