"Jeżeli chodzi o komisję ds. badania wpływów rosyjskich, to ona niewątpliwie powstanie, ponieważ taki jest obowiązek Sejmu" - mówił w Rozmowie w południe w RMF FM Jarosław Krajewski. Poseł Prawa i Sprawiedliwości nie chciał jednak zdradzić, ilu członków do składu komisji zgłosi partia rządząca.

W środę pojawiły się informacje, że prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński może wrócić do rządu. Jaki ma stosunek Jarosław Krajewski do tych doniesień?

Chodzą takie informacje po Sejmie. Jeżeli Jarosław Kaczyński zdecydowałby się wejść do rządu, byłoby to niewątpliwie wzmocnienie rządu Mateusza Morawieckiego. To jest decyzja prezesa Kaczyńskiego. Ja nie planuję niczego doradzać - stwierdził.

Na pytanie, jakie są motywy prezesa PiS-u, gość RMF FM stwierdził, że "do programu trzeba zaprosić Kaczyńskiego, a nie Krajewskiego", by się dowiedzieć.

W rozmowie poruszono temat komisji ds. badania wpływów rosyjskich. Gość Rocha Kowalskiego zapewnił, że komisja powstanie, bo taki jest obowiązek Sejmu.

Muszę powiedzieć, że zawsze, jak prezydent przedstawia inicjatywę legislacyjną, z atencją podchodzę do tego projektu. Zapoznałem się z nim, również wczoraj byłem obecny w trakcie prac w ramach pierwszego czytania. Uważam, że tutaj jest ze strony pana prezydenta poszukiwanie konsensusu i powiedzenia 'sprawdzam' dla totalnej opozycji, czy chcą badać rosyjskie wpływy, czy boją się jak diabeł święconej wody tej komisji - powiedział polityk.

Powiem więcej - otóż w kuluarach politycy ze strony opozycyjnej twierdzą, że gdyby taka komisja powstała po wyborach, to byłby to bardzo dobry pomysł. Oni się po prostu tej komisji boją. To jest strach PO przed ujawnieniem tych relacji, jakie w latach 2008-2015 były między konkretnymi politykami PO a Rosją - dodał.

Gość Rozmowy w południe RMF FM uchylał się od odpowiedzi, ilu członków partia rządząca zgłosi do składu komisji weryfikacyjnej. Na pytanie, kiedy kandydaci mogliby ewentualnie zostać zaprezentowani, Jarosław Krajewski stwierdził, że zależy to od tempa prac Senatu.

Krajewski: PO może zgłosić swoich kandydatów do komisji weryfikacyjnej

Jest to pewna gra ze strony Platformy Obywatelskiej. PO mówiła to samo o komisji weryfikacyjnej dotyczącej warszawskiej reprywatyzacji, co mówi dziś na temat komisji, która ma zbadać rosyjskie wpływy. I nie tylko wykazali się ogromną hipokryzją, ponieważ mówili, że jest to organ niekonstytucyjny, a wiemy, że nawet nie złożyli wniosku do Trybunału Konstytucyjnego. Co więcej, do dziś, przez kilka lat, przedstawiciel PO bierze udział w pracach komisji weryfikacyjnej i z tego tytułu otrzymuje wynagrodzenie - mówił w internetowej części Rozmowy w południe w RMF FM Jarosław Krajewski.

Zdaniem posła Prawa i Sprawiedliwości, Platforma Obywatelska ostatecznie może zgłosić swoich kandydatów na członków komisji weryfikacyjnej ds. badania rosyjskich wpływów.

Może się tak wydarzyć. I wiem, że również niektórzy politycy PO uważają, iż to by była lepsza sytuacja - mówił gość RMF FM. Jego zdaniem, jeśli jednak nie zgłoszą swoich kandydatów, to będzie "bardzo wyraźny sygnał, że działania prorosyjskie Donalda Tuska w czasach, kiedy był premierem, nie były przypadkowe".

Jarosław Krajewski był również pytany, czy istnieją jakiekolwiek podejrzenia, że czołowi politycy opozycji, Donald Tusk lub Waldemar Pawlak, byli podatni albo instruowani przez rosyjskie wpływy. Jako racjonalista nie będę stosował spekulacji, ponieważ zakładam, że tym zajmie się komisja, w której ja nie planuję pracować - stwierdził polityk Zjednoczonej Prawicy.

Co z projektem zwiększającym kary za szpiegostwo?

Gość RMF FM był również pytany o projekt ustawy zwiększającej kary za szpiegostwo. Chciałbym, żeby była ponadpartyjna zgoda i mówię to jako przedstawiciel wnioskodawców, ale również jako poseł, który już kilka lat temu wraz z innymi posłami z komisji ds. służb specjalnych zidentyfikowali, że jest to pewien problem i że polskie prawo nie miało adekwatnych narzędzi prawnych do rosnących zagrożeń - wyjaśniał.

Ta sytuacja zdecydowanie się zmieniła. Sprawdziłem, jak wyglądały te niskie wyroki podejmowane przez polskie sądy za szpiegostwo, czyli osoby co do których nie było wątpliwości ws. szpiegowania na rzecz innych wywiadów. To były wyroki od roku do trzech lat więzienia. Dzisiejszy stan prawny za ten podstawowy typ przestępstwa szpiegostwa zakłada tę dolną granicę - rok pozbawienia wolności. My wprowadzamy co najmniej pięć lat, dodatkowo wprowadzamy prewencyjnie po pierwsze kary dożywocia, również pozbawienia praw publicznych osób, które zostały skazane za przestępstwo szpiegostwa - zauważył.

Opracowanie: