„Walczymy o ten projekt i w Polsce i w Parlamencie Europejskim. Ten projekt został poparty przez wszystkie formacje polityczne na poziomie komisji. Może przejść do drugiego czytania, to zależy tylko od dobrej woli marszałka. My zgłosiliśmy go, żeby na ostatnim posiedzeniu ten projekt był rozpatrzony. Niestety, głosami egzotycznej koalicji PO i PiS-u nie włączono tego projektu pod obrady” – mówi o projekcie likwidacji zmiany czasu prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz. “Możemy być awangardą europejską. To jest ustawa, która przynosi ogromne zyski przede wszystkim dla zdrowia Polaków, przynosi też zyski gospodarcze. Dzisiaj nie ma oszczędności wynikających ze zmiany czasu, a jest zamieszanie związane z systemami informatycznymi w banku, wypłacaniem pieniędzy, obsługą on-line, zmianą rozkładów jazdy pociągów” – uważa gość Roberta Mazurka. „Owoce wzrostu gospodarczego, którym się chwali obecny rząd, powinny być solidarnie dzielone. Wzmocnienie samorządu jest jak najbardziej dobra decyzją. Pół miliarda to nie jest wydatek, tylko inwestycja w projekt bardzo obywatelski” – mówi szef ludowców. Gość Roberta Mazurka był też pytany o dyskusję, która toczy się na temat zmiany prawa aborcyjnego: "Pod projektem liberalizacji prawa aborcyjnego się nie podpisujemy, chociaż u nas każdy decyduje we własnym sumieniu i zgodnie ze swoją najlepszą wiedzą. Nie będzie żadnej dyscypliny. (...) Gdybym dzisiaj wskazywał na rozwiązanie, które najbardziej gwarantuje ochronę życia, to nie dokonywałbym w tym momencie zmiany, pomimo że przesłanka eugeniczna powinna być doprecyzowana, ale obawiam się, że dzisiaj dokonanie jakiejkolwiek zmiany w ustawach, które funkcjonują, spowoduje, że po kolejnych wyborach przyjdzie grupa o bardziej radykalnych poglądach na lewo, i kompletnie zliberalizuje to prawo i będziemy się tak motać od ściany do ściany" - uważa gość Porannej rozmowy w RMF FM.

Robert Mazurek, RMF FM: Wczoraj był konkurs palm w Lipnicy Murowanej. Pan tam podobno był i ile metrów miała pańska palma?

Władysław Kosiniak-Kamysz: Prawie jak co roku. Najdłuższa - nie moja niestety - miała 32 metry i kilka centymetrów. Nie pobity został rekord, no ale wspaniała tradycja... 60. raz był konkurs palm w Lipnicy Murowanej.

A pańska ile miała?

Dostałem dość długą, metrową palmę.

Gratulacje, w takim razie jeszcze trochę i może pan stanąć w szranki z najlepszymi.

O palmę pierwszeństwa.

Chcielibyśmy pana spytać o coś, co dotyczy absolutnie każdego z nas. Z soboty na niedzielę zmieniliśmy czas na letni. Wy - już od chyba roku - macie gotowy projekt ustawy, który by zakazywał zmiany czasu. Mielibyśmy lato przez cały czas. Co z tym projektem? Czyście o nim zapomnieli?

Nie, walczymy po pierwsze o niego cały czas i w Polsce, i w Parlamencie Europejskim.

Ale w jaki sposób walczycie?

Ten projekt został poparty przez wszystkie formacje polityczne na poziomie komisji. Może przejść do drugiego czytania - to zależy tylko od dobrej woli marszałka. Zgłosiliśmy, żeby na ostatnim posiedzeniu był on rozpatrzony. Niestety, głosami takiej egzotycznej - jak by się wydawało na dzień dzisiejszy koalicji, Platformy i PiS-u, nie włączono tego projektu pod obrady, a szkoda.

Zdaje się, że jest problem z dyrektywą unijną, tak?

Nie ma problemu. Według Biura Analiz Sejmowych, nasza ustawa jest zgodna z prawem europejskim. Ona w żaden sposób nie narusza tego prawa, bo prawo europejskie mówi, że jeżeli dochodzi do zmiany w kraju członkowskim czasu, to trzeba to robić w jednym dniu, o tej samej porze. Nic nie mówi, że trzeba ten czas zmieniać. Oczywiście, chciałbym, żeby ta zmiana dotyczyła nie tylko Polski, ale innych krajów w Europie, stąd rezolucja Parlamentu Europejskiego wzywająca Komisję do podjęcia prac nad tą dyrektywą.

Mocarstwowe plany PSL-u - dzisiaj mamy dzień dobroci dla PSL-u.

Możemy być awangardą europejską. To jest ustawa, która naprawdę przynosi ogromne zyski - przede wszystkim dla zdrowia, dla zdrowia naszych rodaków, ale też dla takiego spokoju funkcjonowania. Przynosi zyski moim zdaniem też gospodarcze. Dzisiaj nie ma oszczędności wynikających ze zmiany czasu. Jest zamieszanie związane z systemami informatycznymi w banku, wypłacaniem pieniędzy obsługą online, zmianą całych rozkładów jazdy pociągów...

Tego nie wiem, ale bardzo mi się podoba wizja, że PSL w całej Europie zmieni czas - naprawdę, to są mocarstwowe plany i bardzo wam oczywiście gorąco wszyscy kibicujemy w tej sprawie.

Posłowie PSL-u - z Wincentym Witosem na czele - byli i działali w parlamencie wiedeńskim, więc te europejskie działania są od ponad 100 lat.

Ale on też nie chciał zmieniać czasu? Już od Witosa? Nie dość, że krawatu nie nosił, to jeszcze czasu nie chciał.

Innowacyjne propozycje są od czasów Witosa, tak jest. Zawsze ruch ludowy był nowoczesny i taki otwarty.

To a propos ruchu ludowego - mam wrażenie, że idą właśnie wybory samorządowe, więc macie coś dla swojego elektoratu - chcecie, by sołtysowie...

Sołtyski również.

Tak, i te damy, pobierały pensję. Potrzeba na to bagatela pół miliarda złotych rocznie.

Po pierwsze, chcemy, żeby pierwszym stopniem samorządu było sołectwo, żeby upodmiotowić dzisiaj funkcjonujące sołectwa, które nawet nie mogą mieć numeru konta i nie mogą startować w konkursach, w grantach - na małe kwoty często, ale które są potrzebne na modernizację wsi. Chcemy przekazywać 1 procent podatku - oprócz 1 procenta na organizacje pożytku publicznego dołożyć kolejny i przekazywać na swoje sołectwo lub radę osiedla, no bo przecież to też będzie dotyczyło większych miejscowości.

Czyli szef rady osiedla byłby kimś w rodzaju sołtysa.

Tak to dzisiaj też wygląda. Chodzi o to, żeby ci, którzy są najbliżej spraw naszych rodaków, którzy są codziennie z nimi, mogli też funkcjonować i realizować swoją działalność.

No dobrze, ale numery konta to nie jest problem. Problemem rzeczywiście może być te pół miliarda, które potrzeba na pensje - 1000 złotych miesięcznie dla każdego z sołtysów.

Myślę, że wzrost gospodarczy, którym się dzisiejszy rząd tak mocno chwali, i owoce tego wzrostu powinny być solidarnie dzielone. Wzmocnienie samorządności, a stworzenie pierwszego stopnia samorządności na poziomie sołectwa czy rady osiedla jest jak najbardziej dobrą decyzją i pół miliarda to nie jest wydatek, tylko to jest inwestycja w taki projekt bardzo obywatelski. 

Ale możemy powiedzieć z drugiej stron tak - sołectwa i tak działają, po co jeszcze wydawać pół miliarda? Można to przeznaczyć np. na te pańskie wymarzone domy kultury na wsiach.

Tylko kiedyś sołtys, chodząc z podatkami, zbierając podatki na wsi, zbierał też taki ekwiwalent dla siebie. Dzisiaj tego nie ma. Stąd jest ten pomysł, żeby też zachęcić osoby do pełnienia tej funkcji.

A co - jest kłopot z tym? Nie ma chętnych do bycia sołtysem?

Różnie jest, różnie bywa. Są czasem bardzo wieloletnie tradycje pełnienia tej funkcji, nawet przechodzące z pokolenia na pokolenie. Są też miejscowości, gdzie nie jest zawsze łatwo.

Jak byście mieli jakiś kłopot na Dolnym Mokotowie to ja się zgłaszam.

Będziemy też tam na pewno wspierać dobrych kandydatów, a pan redaktor wydaje się być bardzo przygotowany, wszechstronnie do tej funkcji. 

W piątek były czarne marsze, wczoraj, w niektórych miastach - białe marsze. Które z tych marszy panu są bliższe?

Ja byłem - tak jak już rozmawialiśmy na samym początku - w procesji Niedzieli Palmowej. Ona jest mi najbliższa.

To ma być forma odpowiedzi na moje pytanie?

Nie, to jest forma pokazania, że dzisiaj ta dyskusja o życia i czasem obrzucanie się jednej i drugiej strony hasłami zupełnie nieprzystającymi do rozmowy do ochronie życia nie podoba mi się po prostu.

Ale co się panu nie podoba?

Nie podoba mi się...

... bo to jest tak naprawdę spór z dwóch różnych stron, a pan nie chciałby, żeby ludzie się spierali?

Nie, chciałbym... Spór jest istotą w ogóle funkcjonowania, dyskusja, dialog... Wolę bardziej dialog niż spór - jest istotą dochodzenia do jak najlepszych rozwiązań. Ale nie chciałbym, żeby to się odbywało w takiej atmosferze. Atmosferze agresji, nienawiści... To nie przystoi do dyskusji o życiu.

Pewnie nikt z nas by nie chciał, żeby rzeczywiście pojawiały się takie hasła...

Pewnie.

Ale gdzie w tym sporze jest PSL? Gdzie w tym sporze jest pan? Jeden z tych projektów oczywiście zezwala na pełną liberalizację aborcji. Rozumiem, że pan się z tym nie zgadza, pan głosował za odrzuceniem.

To na pewno, pod takim projektem się nie podpisujemy, chociaż u nas każdy decyduje... Od tego chciałbym zacząć: tradycyjnie u nas każdy decyduje we własnym sumieniu, we własnym sercu i zgodnie ze swoją najlepszą wiedzą. Nie będzie nigdy żadnej dyscypliny, nikt nikogo do niczego nie będzie zmuszał i to myślę, że jest racjonalne.

To chciałbym prezesa, doktora Władysława Kosiniak-Kamysza spytać: a pański pogląd? Pańskie serce, gdzie jest bliżej? Jeden z tych projektów zakazuje aborcji w przypadku stwierdzenia wady płodu, choroby płodu.

My już kiedyś o tym rozmawialiśmy, ja panu udzielałem wywiadu dla "Dziennika Gazety Prawnej". Moje poglądy są określone. Ale jeżeli bym dzisiaj wskazywał, w tej sytuacji...

Ale proszę powiedzieć słuchaczom, dlaczego...

Już, już, dochodzę do tego. Gdybym dzisiaj wskazywał na rozwiązanie, które najbardziej gwarantuje ochronę życia, to nie dokonywałbym w tym momencie zmiany, pomimo że przesłanka eugeniczna powinna być doprecyzowana. Obawiam się, że dzisiaj dokonanie jakiejkolwiek zmiany w tych ustawach, które funkcjonują, spowoduje, że po kolejnych wyborach przyjdzie grupa o bardziej radykalnych poglądach na lewo i kompletnie zliberalizuje to prawo. Będziemy się tam motać od ściany do ściany. W tej atmosferze nie da się, moim zdaniem, prowadzić normalnego dialogu. Dlatego bym w tym momencie nie podejmował żadnej decyzji. Zostawiłbym ten kompromis, który jest dzisiaj.

Ostatnie pytanie: wysprzątane przed świętami?

Jeszcze nie...

To nie ma pan wiele czasu...

Mazurek też jeszcze nie upieczony.