"Oczywiście, że minister Mariusz Błaszczak powinien być teraz w Brukseli na spotkaniu tzw. Grupy Kontaktowej ds. wsparcia Ukrainy. To jest połączone ze spotkaniem ministrów obrony NATO, przyjechał prezydent Ukrainy, jest sekretarz obrony USA. Nie rozumiem takiej sytuacji" – mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Tomasz Siemoniak, wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej.

Wiem, że jest kampania wyborcza, natomiast najważniejsze obowiązki ministra obrony to być teraz w Brukseli. Zwłaszcza, że w związku z sytuacją w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie, to jest możliwość dowiedzenia się z pierwszej ręki, co się dzieje, bo będzie, co myślą Amerykanie - podkreślał były szef MON.

Prowadzący rozmowę Tomasz Terlikowski dopytywał czy jest to związane z poniedziałkową rezygnacją ze stanowisk szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generała Rajmunda Andrzejczaka i dowódcy operacyjnego rodzajów sił zbrojnych generał broni Tomasza Piotrowskiego.

Tym bardziej powinien być w Brukseli, tym bardziej powinien uspokoić sojuszników. Ja bym tak zrobił na jego miejscu. Przecież ta informacja obiegła NATO, cały świat. Światowe media o tym pisały. Szef Sztabu Generalnego podaje się do dymisji i miałby minister Błaszczak okazje porozmawiać z kolegami ministrami, Amerykanami i innymi, wyjaśnić co się dzieje. Wydaje mi się, że jest to jakiś fatalny ciąg zdarzeń, że otrzymują wszyscy informacje, że Szef Sztabu Generalnego podaje się do dymisji, dobrze znany w Brukseli, a minister obrony nie przyjeżdża, żeby powiedzieć, co się w Polsce dzieje - kontynuował.

Jego zdaniem, "być może minister Błaszczak obawia się pytań, nie ma dobrego wyjaśnienia na to, co się dzieje". Pamiętam, jak kilkanaście tygodni temu wyszedł z komisji obrony, która miała się zajmować rosyjską rakietą w zasadzie bez żadnego wyjaśnienia. Tę komisję zwołała marszałek Sejmu, więc to nie było tak, że to opozycjoniści coś próbują robić przeciwko ministrowi. Myślę, że źle konfrontuje się z trudnymi sytuacjami, a to dla ministra obrony słaby przymiot - zaznaczał Siemoniak.

"Rządzący doprowadzili do takiego głębokiego kryzysu"

Tomasz Terlikowski pytał, czy wojsko wygrało opozycji wybory. Na pewno to ma ogromny wpływ na to, jak Polacy postrzegają, czy rząd PiS zapewnia im bezpieczeństwo. Najpierw, w kwietniu sprawa rosyjskiej rakiety, w tej chwili kilka dni przed wyborami te dymisje. Nie wiem, jak to wpłynie na wyniki wyborów. Przecież my nie mieliśmy najmniejszego wpływu na to, co się dzieje. Sami rządzący doprowadzili do takiego głębokiego kryzysu - podkreślał.

Gość Popołudniowej rozmowy opozycji odniósł się też do słów premiera Mateusza Morawieckiego, który mówił, że winna temu jest opozycja.

Co ma opozycja z tym wspólnego, że dwóch najważniejszych generałów polskiej armii podało się do dymisji? Przecież tych generałów powołano za rządów PiS na wniosek ministra obrony, premier to podpisał, prezydent to zrobił. Obsesja premiera Morawieckiego, że wszystkiemu winny jest Tusk, przekracza już jakieś granice. Za ten chaos, za tę sytuację odpowiada rząd PiS i najwyraźniej nie umieją za to wziąć odpowiedzialności - zaznaczał.

"Wydaje mi się, że od maja był stan ziemnej wojny ministra z szefem Sztabu"

Dlaczego generałowie podali się do dymisji 5 dni przed wyborami, a nie 2 dni po wyborach?

Nie wiem, czemu to zrobili w tej chwili. Dobrze znam generałów Wojska Polskiego, może nie generała Andrzejczaka, który za moich czasów był dowódcą dywizji, więc jakiegoś bliższego kontaktu z nim nie miałem, ani generała Piotrkowskiego, bo w tych czasach był pułkownikiem, natomiast wiem, że to są ludzie poważni, którzy nie wchodzą w jakieś kalendarze polityczne. Myślę, że w ostatnich dniach wydarzyło się coś takiego, że po prostu uznali, że nie da się dalej - odpowiadał Siemoniak.

Uważam, że to po prostu sprawa rakiety (rosyjskiej - przyp. red.). Sytuacja taka, w której minister zdezawuował generała Piotrkowskiego, wyraźnie po jego stronie stał szef Sztabu Generalnego, prezydent nie pozwolił na dymisję, uważano, że ta sprawa się gdzieś tam zaklajstrowała, a jednak nie. I wybuchła teraz. Wydaje mi się, że od maja był stan ziemnej wojny ministra z szefem Sztabu, nie widziałem ich nigdy razem występujących. To po prostu jest ogromny konflikt, który narastał przez ostatnie miesiące i bierze się z tego, że minister obrony mało zajmuje się wojskiem. Ja sobie nie wyobrażam, byłem ministrem obrony, z szefem Sztabu Generalnego co tydzień siadaliśmy, w cztery oczy o różnych rzeczach rozmawialiśmy, dzwonił z wieloma prawami, informował mnie. Przecież to jest jeden z najbliższych współpracowników ministra - podkreślił.

Jak dodał były szef MON, wczorajsza sytuacja bardzo go zaskoczyła. Nie mieliśmy pojęcia, że coś takiego się wydarzy. Generałowie głosu nie zabierają. Myślę, że wcześniej czy później zabiorą głos i powiedzą, co tak naprawdę się stało. Natomiast ja naprawdę żadnej satysfakcji z tej sytuacji wczoraj nie miałem. Czułem ogromną przykrość, że dewastacja państwa postępuje i że rządzący są w stanie zniszczyć wszystko, sparaliżować wszystko - zaznaczył.

"Są w Polsce politycy, którym chodzą po głowie siłowe rozwiązania"

Czy istnieje realna istnieje realna groźba użycia wojska w przypadku protestów powyborczych? Wiele osób mnie o to pyta, czy to jest możliwe, bo taka interpretacja obiegła Polskę lotem błyskawicy. I te słowa generała Skrzypczaka bardzo niepokoją. On doskonale zna armię, czuje armię, ma swoje źródła informacji. Trudno mi powiedzieć, co w jakichś głowach - raczej polityków, a nie wojskowych - mogło się zalęgnąć. Powody odejścia (generałów - przyp. red.) są na pewno bardzo poważne. Uważam, że są w Polsce politycy, którym chodzą po głowie siłowe rozwiązania. I tego nie należy nigdy wykluczać - mówił w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Siemoniak.

Siemoniak odniósł się w ten sposób do słów generała Waldemara Skrzypczaka (były dowódca Wojsk Lądowych - przyp. red.), który powiedział w TOK FM, że "nie chciałbym bardzo, żeby za tymi decyzjami kryła się obawa przed użyciem wojska przeciwko Polakom w przypadku gdyby wybory nie potoczyły się po myśli tych, którzy w tej chwili dzierżą władzę w Polsce. Nie chciałbym, żeby to się wydarzyło. Chciałbym, żeby te dymisje wynikały z faktu, że ci dowódcy już nie widzą dla siebie miejsca w polskiej armii".

"Nie słyszałem o jakiś sukcesach tej państwowej komisji ds. pedofilii"

Gość RMF FM został zapytany też o inne słowa. Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk powiedział, że "postanowiono powołać państwową komisję do spraw przeciwdziałania pedofilii, walki z pedofilią. PiS powołał tę komisję. Wiecie, że ta komisja nie podjęła żadnego działania? Znaczy poza siedzibą, chyba samochodem służbowym, jeśli dobrze pamiętam. [...] Oni do tej pory nie zrobili dokładnie nic".

Zdaniem Siemoniaka, szef PO ma rację. Ja nie słyszałem o jakichś sukcesach tej państwowej komisji. Może nie siedzę tak mocno w tych sprawach, ale mój obraz jest mniej więcej taki, jak Donalda Tuska - stwierdził wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej. Czy coś się zmieniło? Czy wyjaśniono jakąś sprawę? Czy komisja do czegoś posłużyła? Pamiętam, że podał się do dymisji przewodniczący tej komisji i tyle - dodał Siemoniak.

"To nie jest żadna polityka, to jest kryminał"

Tomasz Terlikowski zapytał swojego gościa również o najnowszy spot wyborczy, w którym lektor mówi: "Ujawniamy tajny raport Polskiej Straży Granicznej. Tylko w tym roku nielegalnie wdarło się do Polski ponad 30 tysięcy migrantów ze Wschodu. Płot na granicy z Białorusią jest kompletnie nieszczelny. Można go przeciąć zwykłym, ręcznym brzeszczotem, bo pręty są puste w środku. Dziur w płocie jest już co najmniej 1000. Rzeka migrantów wdziera się do Polski i zalewa Europę. Dlatego wróciły kontrole na granicy z Niemcami i Słowacją. Postawimy szczelną zaporę na granicy z Białorusią. Stop mafii przemytników PiS". 

Czym się różni polityka PO wobec uchodźców od polityki Prawa i Sprawiedliwości? My mówimy o aferze wizowej, że na straganach w Afryce sprzedawano polskie wizy i ktoś na tym zarabiał. Wokół wiceministra spraw zagranicznych powstał jakiś dziwny krąg ludzi, którzy wpływali na wydawanie wiz. To nie jest żadna polityka, to jest kryminał. Przecież tam są ludzie z zarzutami, są ludzie w aresztach zdaje się - tłumaczył Siemoniak. 

Dodał, że pomiędzy Koalicją Obywatelską a Prawem i Sprawiedliwością jest zasadnicza różnica. Jeśli chodzi o PiS, to oni odpowiadają za aferę wizową, za ten proceder, który pozbawił kontroli polskie władze i też władze Unii Europejskiej nad tym, kto przyjeżdża do UE. PiS po prostu wpadł we własną pułapkę straszenia uchodźcami, migrantami a okazało się, że pod bokiem PiS dzieją się takie rzeczy - dodał wiceszef Platformy Obywatelskiej.

Opracowanie: