"Ja nie uzewnętrzniam sporów o kierunki polityki pieniężnej. Te spory toczymy wewnątrz Rady i uważam, że rozmowa jest i merytoryczna i być może osiągniemy porozumienie. Na pewno jesteśmy bliżej szerszej zgody co do kierunków tej polityki, niż dalej, niż miało to miejsce kilka miesięcy temu" - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM dr hab. Przemysław Litwiniuk, członek Rady Polityki Pieniężnej o sporze, który toczy się wewnątrz RPP. Jak podkreślił, nie krytykuje on RPP, bo współpraca z pozostałymi członkami tej Rady przebiega na odpowiednim poziomie kultury i meritum. "Zobowiązany do obsługi RPP jest Narodowy Bank Polski i uważam, że nie spełnia swojej funkcji w sposób należyty, ponieważ doszło w ostatnich kilkunastu miesiącach do szeregu zmian w regulaminie RPP i w uchwałach zarządu NBP, które w konsekwencji miały za zadanie zasłonić nasze oczy, przytknąć nasze uszy i jeszcze oddalić nas od Banku, abyśmy nie mogli prawidłowo wykonywać swojej funkcji" - dodawał gość Piotra Salaka.

"Dostaję informację bezpośrednio przed posiedzeniem, natomiast możliwość bezpośredniej współpracy z analitykami, z autorami tych informacji, otrzymywania modeli, do których mógłbym podstawiać własne dane jest uzależnione od dobrej woli dyrektora Gabinetu Prezesa. Dyrektor Gabinetu Prezesa jest zobowiązany do wspomagania, wspierania Rady na mocy przepisów rangi ustawowej. I moja prośba czy uprzejmość tej uprzejmej pani, nie powinna mieć tutaj nic do rzeczy" - zaznaczał.

Kto ukrywa przed nim te informacje?

"Generalnie dociekałem przez ostatnie miesiące, przyczyn oraz zakresu zmian w dokumentach ustrojowych, które dotyczą funkcjonowania RPP. Dyrekcja departamentu prawnego nie była uprzejma ujawnić ani treści ani uzasadnień przede mną" - podkreślał gość Piotra Salaka.

"To jest chyba kwestia przyjętego modelu - pewnego monarchistycznego. RPP jest w pewnym sensie traktowana jak rada królewska, a nie jako samodzielny podmiot odpowiedzialności za politykę pieniężną. Na to się nie zgadzam" - mówił Przemysław Litwiniuk.

Kto jest zatem monarchą?

"Monarchą jest ten, kto pełni potrójną rolę Przewodniczącego RPP, przewodniczącego Zarządu NBP i jego prezesa. To oczywiście w przenośni. Natomiast moje jedyne oczekiwanie jest takie, aby powrócić do formuły funkcjonowania RPP sprzed dnia powołania mnie i pana Ludwika Koteckiego do RPP, czyli sprzed stycznia tego roku" - dodawał.

Podkreślał także, że inicjatywę spotkania z prezesem Glapińskim przyjąłby z wielką otwartością. "Ale rzecz wymaga przedyskutowania na posiedzeniu RPP, ponieważ to ona jest władna przywrócić te postanowienia regulaminu, które zostały usunięte w listopadzie, w styczniu i jeszcze w kilku poprzednich miesiącach" - powiedział.

Co będzie, jeśli Rada się nie zgodzi na przywrócenie tych punktów?

"RPP oprócz tego, że jest organem państwa, jest także organem NBP, i uważam, że istnieje ścieżka prawna, aby sąd okręgowy zweryfikował, czy te uchwały dotyczące regulaminu są zgodne z ustawą i odpowiednimi postanowieniami konstytucji" - zaznaczał.

Czy jeśli na kolejnym posiedzeniu RPP nie będzie podjętej takiej uchwały, to skieruje sprawę do sądu? "Przygotuję stosowne powództwo. Do sądu cywilnego" - podkreślał Przemysław Litwiniuk.

Czy jest to spór polityczny?

"To jest spór o to, abyśmy mieli narzędzia do pracy, aby nie było polityki dworskiej w gmachu przy Świętokrzyskiej, tylko polityka pieniężna - dobrze przedyskutowana, zwariantowana, porównana i oceniona przed wdrożeniem. Bo w gruncie rzeczy chodzi o to, czy polskie społeczeństwo będzie biednieć, czy będzie się bogacić, czy kredytobiorcy będą płacić jeszcze więcej, czy istnieją instrumenty, aby ochronić także ich interes, a mimo wszystko osiągać cel dążenia do odpowiedniej stopy inflacji" - mówił Przemysław Litwiniuk.

"To jest spór o pryncypia i prawo"

"To jest spór o pryncypia. To jest spór o prawo. (...) Ale to również spór o to, żeby ludzie, którzy nas zatrudnili do tej ciężkiej i odpowiedzialnej pracy, mogli potem z tej pracy nas rzetelnie rozliczyć. Ponieważ dobre wykonanie zadania wymaga dobrych narzędzi. Stawiam więc to oczekiwanie. Najpierw stawiałem je wewnątrz banku, nie powiodło się. Teraz je stawiam przed opinią publiczną, aby powrócić do poprzedniej formuły, bo poprzednia formuła była efektywna. Ta niestety sprawia wrażenie ukierunkowanej na wyłączenie nas z procesu podejmowania rzetelnych decyzji" - mówił w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM dr hab. Przemysław Litwiniuk o swoim sporze z prezesem Narodowego Banku Polskiego.

Czy to jest ultimatum? "To nie jest ultimatum, ponieważ sądy są dla ludzi. I jeżeli ktoś uważa, że ten model jest zgodny z obowiązującymi regulacjami konstytucyjnymi i z ustawą o NBP, to prawdopodobnie będzie wnosić w imieniu banku o oddalenie powództwa" - argumentował Litwiniuk. 

"W moim przekonaniu, jeżeli ktoś skreśla z regulaminu w drodze uchwały z listopada ubiegłego roku postanowienie, które głosi: "Rada na bieżąco otrzymuje w NBP materiały o charakterze statystycznym, informacyjnym i analitycznym niezbędne do wykonywania przez nią obowiązków", to niech się rzetelnie wytłumaczy wobec Rady, wobec społeczeństwa i ewentualnie wobec sądu, jakie racje, jakie wartości, jaka aksjologia przyświecała mu poprzez wyeliminowanie tego z obrotu prawnego" - dodał członek RPP.

"Na początku przyszłego roku inflacja może wynieść 20 proc."

Gość RMF FM był również pytany o przewidywania inflacyjne w Polsce. Czy w końcówce bieżącego roku możemy spodziewać się, że inflacja osiągnie 20 procent? 

"Jak będzie w końcówce, to trudno mi powiedzieć. Ale myślę, że na początku przyszłego roku należałoby się spodziewać takiego scenariusza. Nasi bracia Węgrzy już go testują w swojej gospodarce. Mówię o tych 20 proc. lub 20 kilka proc. w styczniu z uwagi na efekt bazy" - mówił członek RPP. 

"W styczniu nie mieliśmy do czynienia z tzw. tarczą antyinflacyjną, bo czasami ona jest niestety proinflacyjna. I ona odpowiada mniej więcej za cztery punkty procentowe inflacji. Więc w warunkach takich, gdy jesteśmy powyżej 17 proc. obecnie, jeżeli ten poziom, jak to określił prezes Glapiński, na płaskowyżu by się utrzymał do końca roku, to w styczniu niestety będziemy mieli tę korektę o charakterze przynajmniej statystycznym. I później wiele będzie zależało od spraw, które jeszcze nie zostały rozstrzygnięte, czyli od regulowanych cen energii elektrycznej, gazu. Bo tu spodziewamy się kilkudziesięciu procent korekt in plus niestety" - dodał ekonomista.

"Wszystko po 5 złotych"

A czy sprawdzą się przewidywania niektórych analityków, którzy mówią, że niedługo dolar przebije barierę 5 złotych? 

"Nie robimy za wiele jako państwo, by umacniać pozycję polskiej waluty i to w zakresie polityki pieniężnej, jak i polityki budującej wiarygodność na arenie międzynarodowej" - zwracał uwagę. 

"Wojna ma oczywiście ogromny na to wpływ, inwestorzy bardzo ostrożnie patrzą na propozycję zaangażowania się w kraje tzw. frontowe i polityka amerykańskiej rezerwy federalnej jednak jest bezpieczną przystanią dla kapitałów w czasach niepewnych. Niestety kantory będą się mogły niedługo zaopatrzyć w szyldy ze sklepów: 'wszystko po 5 złotych'"- dodał.