"To, co dzieje się w oświacie, jest konsekwencją tego, jak prowadzona jest polityka oświatowa przez minister Zalewską" - mówi w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Iga Kazimierczyk z Fundacji Przestrzeń dla Edukacji. Pytana o to, czy nauczyciele powinni protestować podczas kwietniowych egzaminów stwierdza: "To dobra decyzja, popieram działania, oczekuję od MEN planu B". Pytany o to samo Paweł Nowak z Fundacji Rodzice Szkole odpowiada: "Rozumiemy postulaty nauczycieli, jeżeli chodzi o wynagrodzenia. (...). Natomiast nie wszystkie formy są akceptowalne dla rodziców, szczególnie te, które uderzają w bezpieczeństwo, wychowanie lub naukę dzieci. Strajku podczas egzaminów nie akceptujemy. (...) To nie może odbywać się kosztem dzieci" - podkreśla w rozmowie z Marcinem Zaborskim.



Jeżeli nie będzie egzaminu, dziecko nie będzie miało możliwości ubiegania się do szkoły wyższej. W związku z tym ścieżka jego kariery jest ograniczona. My jako rodzice musimy dbać o interes naszych dzieci - podkreśla Paweł Nowak pytany o planowany strajk nauczycieli podczas egzaminów. Podkreśla, że to dyrektorzy szkół "są odpowiedzialni, za to, co się dzieje w szkole":To na nich spoczywa główny ciężar i oni są zobowiązani do tego, aby te egzaminy się odbyły. Gość Marcina Zaborskiego przyznaje, że "zarówno wśród nauczycieli, jak i również od rodziców, głosy na temat strajku, są podzielone". Jest dużo sympatyków, którzy nawet akceptują tę formę strajku, którą proponuje ZNP - podczas egzaminów - mówi Nowak.

Wielokrotnie łapałam się za głowę, kiedy minister Anna Zalewska mówiła, jak zamierza sobie poradzić z problemami w oświacie. I kiedy mówiła, że tymi osobami, które są odpowiedzialne za bałagan w oświacie nie jest ona i jej zespół w ministerstwie, tylko są dyrektorzy i nauczyciele. I nauczycie powiedzieli - "dość!" Mamy dość takiego traktowania. I na miejscu ministerstwa potraktowałabym tę akcję protestacyjną bardzo poważnie - mówi z kolei w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Iga Kazimierczyk.

System, w którym funkcjonuje nasza edukacja jest wadliwie pomyślany - mówiła Kazimierczyk o systemie edukacyjnym w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM. Szefowa Fundacji Przestrzeń dla Edukacji stwierdziła, że nasze podstawy programowe są zbyt rozbudowane i nie jesteśmy w stanie zrealizować programu w tym czasie, jaki jest na to zaplanowany. Powinniśmy uczyć mniej, ale lepiej. (...) Tak. żeby uczeń nie musiał zakuwać przed egzaminem - podkreśliła.

Marcin Zaborski, RMF FM: Moi goście to Iga Kazimierczyk z Fundacji Przestrzeń dla Edukacji i  Paweł Nowak z Fundacji Rodzice Szkole. Porozumienia między rządem a nauczycielami wciąż nie ma. Kolejne rozmowy za tydzień. Strajk w szkołach i przedszkolach wciąż jest możliwy. Pytanie kto za, kto przeciw. Czy nauczycieli powinni strajkować w czasie kwietniowych egzaminów w szkołach?

Iga Kazimierczyk: To nie jest właściwie skierowane pytanie. To, co dzieje się w tej chwili teraz w oświacie jest konsekwencją tego, jak prowadzona jest polityka oświatowa przez minister Annę Zalewską. Nie jest to pierwszy protest nauczycieli, bo nauczyciele protestują od 2015 roku.

To zapytam inaczej. Czy jeśli nauczyciele będą strajkować w czasie egzaminów szkolnych już zaplanowanych, przewidzianych w kalendarzu, powie pani: dobra decyzja, popieram wasze działania?

Iga Kazimierczyk: Tak, dobra decyzja, popieram działania. Oczekuję ze strony Ministerstwa Edukacji Narodowej planu B. Na razie go wciąż nie zobaczyliśmy.

Panie Pawle? 

Paweł Nowak: My popieramy nauczycieli. Dążymy do tego, by edukacja była na jak najwyższym poziomie. Rozumiemy postulaty, jeśli chodzi o wynagrodzenia, bo są one zasadne, natomiast nie wszystkie formy są akceptowalne dla rodziców. Szczególnie te, które uderzają w bezpieczeństwo, wychowanie lub w naukę dzieci.

Strajk w czasie egzaminów to jest ta forma, której państwo nie akceptują?

Paweł Nowak: Nie akceptujemy, uważamy, że jest możliwe rozwiązanie różnych sporów na innym poziomie, a to niestety uderza bardzo w dzieci. Nie może to się odbywać kosztem dzieci.

I wasza fundacja - Fundacja Rodzice Szkole zapowiada, że jeśli gdziekolwiek strajk zablokuje egzaminy będziecie namawiać rodziców do składania pozwów do sądów. Co to mają być za pozwy?

Paweł Nowak: Przede wszystkim nie zachęcamy, tylko ukazujemy pewną możliwość. Ze względu na to, że każdy podmiot, który organizuje protest w formie strajku, musi przewidzieć pewne skutki tego strajku.

Wojciech Starzyński to prezes waszej fundacji, to on mówi "jeśli będzie taka sytuacja będziemy namawiali rodziców, żeby składali pozwy do sądów". Jakie pozwy?

Paweł Nowak: Proszę zwrócić uwagę na konsekwencje - jeżeli nie będzie tego egzaminu, dziecko nie będzie miało możliwości ubiegania się do szkoły wyższej. W związku z tym, ścieżka jego kariery jest ograniczona. My jako rodzice musimy dbać o interes naszych dzieci.

I co można w sądzie związkom zarzucić pana zdaniem?

Paweł Nowak: Nie tyle związkom zawodowym, co... Uderzenie jest właściwie nie w nauczycieli tylko w dyrektorów, którzy są odpowiedzialni, za to, co się dzieje w szkole. To na nich spoczywa główny ciężar i oni są zobowiązani do tego, aby te egzaminy się odbyły.

Pani Igo, politycy z rządu mówią, że Związek Nauczycielstwa Polskiego grozi uczniom i rodzicom, że stosuje moralny szantaż. Słyszała pani szefa ZNP, który mówił o potężnym orężu, które nauczyciele mają w ręku, a to oręże to oceny, które nauczyciele wystawiają uczniom i sprawiają, że uczniowie przechodzą z klasy do klasy. I wiadomo, co się stanie jak ocen nie będzie. Uczniowie nie przejdą z klasy do klasy. Złapała się pani wtedy za głowę i pomyślała, że może to już jest o jeden most za daleko?

Iga Kazimierczyk: Wielokrotnie łapałam się za głowę, kiedy minister Anna Zalewska mówiła, jak zamierza sobie poradzić z problemami w oświacie. I kiedy mówiła, że tymi osobami, które są odpowiedzialne za bałagan w oświacie nie jest ona i jej zespół w ministerstwie, tylko są dyrektorzy i nauczyciele. Dlatego że w tej chwili jedynymi osobami - w myśl informacji, które dostajemy z ministerstwa - są odpowiedzialne za bałagan w oświacie są dyrektorzy samorządy i nauczyciele. I nauczyciele powiedzieli - "dość! Mamy dość takiego traktowania" i na miejscu ministerstwa potraktowałabym tę akcję protestacyjną bardzo poważnie. To, co się wydarzyło w Krakowie, co dzieje się od kilkunastu dni, kiedy wbrew temu, że góra oświatowej solidarności nie chce rozmawiać z ZNP, a doły oświatowej solidarności jak najbardziej przełączają się do strajku, to pokazuje, że nauczyciele są poważnie zdesperowani.

Ale jako nauczycielka i dyrektorka szkoły przy okazji powiedziałaby pani, "że przecież nauczyciele mają taką broń atomową w ręku i jeśli trzeba będzie będą mogliby jej użyć"?

Iga Kazimierczyk: Ja nie jestem adwokatem pana Broniarza i też nie chce występować w tej roli... Mimo że bardzo go cenię... Ja nie zabieram głosu w sprawie komentowania strajku, ponieważ nie ja go jako ZNP organizuję, więc ciężko mi na to pytanie odpowiedzieć. Natomiast to, czego bym oczekiwała, to to, żeby ministerstwo poważnie odniosło się do tych postulatów. Dzisiaj pan Piotr Pakosz, w Krakowie rozpoczął głodówkę, to jest poważna sprawa proszę Państwa. To jest jedna z osób, która protestuje w Krakowie i to jest bardzo jasny sygnał, że on jest gotów, aby ten protest kontynuować, bo sam zresztą w rozmowie z mediami powiedział, że rząd jest cierpliwy i on też.

Fundacja Rodzice Szkole pisze z apelem do nauczycieli, którzy są przeciw strajkowi i tu czytam tak: "Odezwijcie się, stańcie w obronie wartości, za które wasi poprzednicy walczyli (...)". Dlaczego ta najbardziej wartościowa część środowiska, stawiająca dobro wspólne ponad dobrami osobistymi, milczy? Dlaczego nie zabiera głosu? Tak pisze pana fundacja, panie Pawle. Dlaczego, pana zdaniem, tych głosów nie słychać? 

To znaczy wydaje mi się, że zarówno wśród nauczycieli, jak i również od rodziców, głosy na temat strajku są podzielone. Jest dużo sympatyków, którzy nawet akceptują tę formę strajku, którą proponuje ZNP...

W czasie egzaminów.

W czasie egzaminów, natomiast zgodnie z sondażami wynika, że zdecydowana większość czegoś takiego nie akceptuje.

Ale apelujecie, żeby ci ludzie się odezwali.

Tak.

Tylko pytanie, dlaczego musicie się dopominać o te głosy...

Nie wiem, ciężko mi jest odpowiedzieć. To znaczy wydaje mi się, że tutaj jest kwestia komunikacji. Pytanie, czy - przepraszam być może za niewłaściwe sformułowanie - ale że czasami aktywności nauczycieli nie dominują w przekazie medialnym. Tu może jest problem, że po prostu nie słychać głosów. Tak samo, jak bardzo często nie słychać głosów wszystkich rodziców, którzy mogą się wypowiedzieć na ten temat.

Słychać głosy tymczasem rodziców nie tylko na temat planowanego strajku, ale także np. na temat podwójnego rocznika, który pojawi się we wrześniu w szkołach. To jest kolejne zmartwienie wielu rodziców i uczniów, bo absolwenci gimnazjów i szkół podstawowych pójdą co prawda osobnymi ścieżkami edukacyjnymi, ale w tych samych szkołach. Jest to problem, który pana fundacja widzi, dostrzega i alarmuje w tej sprawie?

Paweł Nowak: Na pewno jest niepokój. To tak samo jak w przypadku strajku. My jako rodzice jesteśmy zaniepokojeni i nie wiemy jaką formę przyjmie strajk. A może przyjąć różną. 

O strajku będziemy zaraz rozmawiać. Poświęćmy chwilę dla podwójnego rocznika.

Paweł Nowak: Tu jest podobna sytuacja. My jako rodzice nie mamy być może wystarczających informacji i borykamy się z pewnego rodzaju niewiedzą. I ta niewiedza powoduje pewne niedomówienia i emocje, które szwankują.

Wiedzę przynosi Anna Zalewska w Dzienniku Gazecie Prawnej. "Wszystko jest wyliczone i zaplanowane. Nie ma powodów do obaw dla rodziców uczniów, którzy przystąpią do tegorocznej rekrutacji".

Iga Kazimierczyk: No tak. I z jakiegoś powodu w tym czasie liceum w Wałbrzychu, w którym pracowała pani minister Anna Zalewska deklaruje przyłączenie do strajku. Liceum w którym pracował pan minister Kopeć deklaruje przyłączenie się do strajku. Szkoła podstawowa, w której pracowała pani minister Marzena Machałek deklaruje przyłączenie się do strajku. Liceum pani Agaty Dudy...

Ale czego to dowodzi?

Iga Kazimierczyk: To znaczy, że to jest naprawdę powszechny problem, to znaczy, że nauczyciele nie są dłużej w stanie znieść tej sytuacji, to znaczy, że podwójny rocznik będzie... Oczywiście nauczyciele i dyrektorzy sobie jakoś poradzą, ale jeśli do rekrutacji staje dwa razy więcej uczniów - niż stawało w latach ubiegłych i ta górka będzie przechodziła przez cały system edukacji, również przez edukację w szkołach wyższych - to jest problem, wobec którego ministerstwo powinno opracować jakiś plan, jak sobie z tym radzić. "Wszystko jest policzone" nie jest wystarczającym rozwiązaniem.

Anna Zalewska w cytowanym Dzienniku mówi tak: "W 2010 r. było więcej dzieci w systemie niż będzie teraz w rekrutacji i nikt nie wieścił końca świata".

Iga Kazimierczyk: Nie jest to prawda, bo w tym roku spotykają się dokładnie dwa roczniki. Jeśli w tym samym momencie kończą gimnazjum uczniowie po dziewiątej i ósmej klasie i oni idą do tych samych budynków, które co prawda będą dwiema różnymi szkołami, ale one nie są z gumy i nie jest możliwe, żeby ci uczniowie w pełnych komfortowych warunkach otrzymali dobrej jakości edukację. 

Nie trzeba będzie pracować w systemie dwuzmianowym - to pytanie, które zadają rodzice albo czy komfort nauki będzie taki sam, jak do tej pory?

Paweł Nowak: Ciężko mi to określić. Z przykrością muszę powiedzieć, ale to to już jest rola dyrektorów i samorządów niż rodziców. Nie możemy tu nic odpowiedzieć, tylko czekamy na rozstrzygnięcia, które leżą poza nami.  

Opracowanie: