„Zaczynamy widzieć czterodniowy tydzień pracy. Także w Polsce pojawiły się pierwsze firmy, które pilotażowo wprowadzają takie rozwiązania albo na wszystkie piątki, albo na co któryś piątek w miesiącu. Myślę, że to może być kierunek, w którym idziemy” – powiedziała w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Marta Petka-Zagajewska, dyrektor Zespołu Analiz Makroekonomicznych PKO BP.

Zdaniem ekonomistki wdrożenie czterodniowego tygodnia pracy może być możliwe np. ze względu na rozwój sztucznej inteligencji, która w wielu miejscach może zastąpić człowieka albo sprawić, że będzie on bardziej wydajny. Pojawi się pytanie, czy do końca będziemy potrzebować w gospodarcze aż tyle pracowników - zaznaczyła.

Dopytywana, czy firmy przy realizacji takiego scenariusza będą w stanie produkować odpowiednio dużo towarów i czy gospodarce będzie się opłacać skrócony tydzień pracy, mówiła: Jeżeli będziemy w stanie tak znacząco podnieść wydajność pracy, to może się to opłacać. Oczywiście musimy mieć świadomość tego, że to nie jest tak, że wszystkie branże będą mogły się zamykać na trzy dni w tygodniu.

"Nie będzie taniej"

Marek Tejchman przytoczył w programie najnowsze dane dotyczące inflacji. Jak podał GUS ceny towarów i usług konsumpcyjnych w styczniu 2024 r. wzrosły rdr o 3,9 proc. Co to oznacza? Nie będzie taniej. Tempo, w którym rośnie przeciętny poziom cen, zaczyna się normalizować, to znaczy wracać do takich poziomów, które uznajemy za bezpieczne, zwykłe, typowe - stwierdziła analityczka.  Cel, do którego dążymy, to jest 2,5 proc. rdr, więc wciąż jesteśmy powyżej tego poziomu - dodała.

Przedsiębiorcy "mogą bronić swoich marż"

Petka-Zagajewska pytana o to, co będzie dalej bardzo drożało, odpowiadała: To, co najbardziej drożeje i też budzi wciąż duży niepokój nas, ekonomistów, to są ceny usług. One rosną ponad proporcjonalnie mocno, w dużym stopniu odzwierciedlając to, co dzieje się na rynku pracy. Ekonomistka podkreśliła, że w usługach koszty pracy "ważą" dużo więcej niż w przypadku towarów, a ponieważ koszty pracy dynamicznie rosną od ponad dwóch lat, to w efekcie rosną ceny usług.

To jest ta kategoria, która w dużym stopniu sprawia, że droga do tej normalności, do celu 2,5 proc., żebyśmy do niego doszli i w nim zostali, wciąż wydaje się dosyć odległa - podkreśliła.

Dyrektor Zespołu Analiz Makroekonomicznych PKO BP zwróciła uwagę, że dynamiczny wzrost płacy minimalnej w ostatnich latach sprawia, że "mamy skumulowany efekt rozgrzanego rynku pracy". Z jednej strony rozgrzanego przez to, że o pracownika jest coraz trudniej, a z drugiej strony przez zmiany regulacyjne.

Ekspertka podkreśliła, że popyt na usługi nawet w szczycie inflacyjnym drastycznie nie spadł, co sprawia, że firmy mogą łatwiej przenosić koszty na klienta. To znaczy, że mogą bronić swoich marż - tłumaczyła.  

Kupujemy więcej

W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Marta Petka-Zagajewska przyznała, iż polska gospodarka znajduje się obecnie na ścieżce wzrostu, choć - jak zaznaczyła - oczekiwania były większe. Zakładaliśmy, że w IV kwartale polska gospodarka będzie rosła o nieco ponad 2 procent, więc tak naprawdę udało się zrealizować, można powiedzieć, tylko połowę tych oczekiwań. Myślę natomiast, że wciąż, pomimo tego rozczarowania w IV kwartale, dominuje dosyć duży optymizm co do wyników gospodarki w 2024 roku - dodała ekonomistka.

Według niej, to konsumenci przyczyniają się do wzrostu gospodarczego. To konsumenci zaczynają zwiększać swoje zakupy (...), realnie ilościowo kupujemy znowu więcej. I to konsumpcja prywatna w 2024 roku będzie tym głównym źródłem ożywienia gospodarczego. Zakładamy, że wzrost gospodarczy sięgnie 3,7 procenta, a z tego ponad 2 punkty procentowe, czyli dwie trzecie tego ożywienia gospodarczego, będzie wynikiem mocniejszej konsumpcji prywatnej - wskazała analityczka PKO BP.

Zwróciła ponadto uwagę, że na kondycję polskiej gospodarki wpływ ma też to, co dzieje się w innych państwach, między innymi w Niemczech. Co do tej niemieckiej gospodarki, to myślę, że ten okres najgłębszego spowolnienia ona też już ma za sobą. Tym mechanizmem, który sprawi, że pomimo bolączek związanych z drogą energią i brakiem dostosowania gospodarki, niemieckiego przemysłu do drogiej energii, pomimo słabości Chin - bardzo ważnego rynku zbytu dla niemieckiej gospodarki, pomimo ograniczania deficytu budżetowego, czyli tego, że polityka fiskalna staje się tak restrykcyjna, hamująca ożywienie gospodarcze w Niemczech, zadziała jeden kluczowy mechanizm, który działa także w Polsce - tam też mocno spada inflacja, tam też jest napięty rynek pracy i dochody gospodarstw domowych zaczęły rosnąć - tłumaczyła Petka-Zagajewska.

Przypomniała, iż Polska eksportuje do Niemiec bardzo dużo trwałych dóbr konsumpcyjnych, takich jak sprzęt RTV, AGD, czy meble. Skoro więc - jak dodała - Niemcy więcej kupują, wówczas nasz kraj na tym także zyskuje.

Konieczna transformacja energetyczna

Szefowa Biura Analiz Makroekonomicznych PKO BP zgodziła się, że Polska potrzebuje transformacji energetycznej, ale też zmian jeśli chodzi o ochronę środowiska. Patrząc średnioterminowo to jednym z kluczowych ryzyk, czyli elementów, które mogą sprawić, że ta inflacja nam się oderwie, będzie trwale wysoka, jest m.in. to, że ceny żywności będą dynamicznie rosły non stop. Dlaczego? Bo warunki klimatyczne, warunki środowiskowe będą tak złe, będziemy mieli tak często do czynienia z klęskami nieurodzaju, powodziami, suszami, że po prostu produkcja rolna stanie się dramatycznie droższa - przekonywała Petka-Zagajewska.

Jak dodała, transformacja energetyczna to z kolei szansa na tańszą energię, której polska gospodarka potrzebuje coraz więcej.

Drogie mieszkania

Pytana z kolei o dostępność mieszkań, ekonomistka zwróciła uwagę, że dotychczasowe programy rządowe, choć ułatwiały zakup własnego lokum, to powodowały też wzrost cen. Działa nam taki mechanizm, że jak tylko mogę, to kupię teraz, bo zdaje sobie sprawę, że za chwilę będzie drożej - podkreślała Petka-Zagajewska.

Przyznała, że wyzwaniem wciąż jest zwiększenie podaży mieszkań. Te udane programy były zazwyczaj programami stymulującymi popyt, a nie za bardzo mamy historie udanych programów, które nagle by sprawiały, że dostępność mieszkań, czy też ich podaż znacząco wzrośnie. Jest to wyzwanie, z którym na dziś jeszcze sobie nie poradziliśmy - powiedziała.