"Jeśli są jakieś przemiany daleko idące, to one są zapowiedziane od dawna. W 2007 r. było pierwsze zobowiązanie. Pierwszy raz polski rząd potwierdził to, że wchodzimy w pakiet 3 x 20. Od tego czasu minęło 16 lat" - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM były premier, a obecnie europoseł Jerzy Buzek, pytany o unijną politykę klimatyczną. "Tam są takie rozwiązania, które będą od nas wymagały wielkiego wysiłku w Polsce, ale są też bardzo korzystne" – dodał, odnosząc się do budzącego kontrowersje pakietu „Fit for 55”. "Mówi się dzisiaj, że Polacy będą musieli za to zapłacić. Co najmniej 2/3 tych pieniędzy jest w budżecie UE - tym i w następnym" – zapewnił. "Obecni rządzący nie są w stanie wziąć pieniędzy z UE" - tłumaczył gość RMF FM.

Jerzy Buzek przekonywał w RMF FM, że środki z budżetu Unii Europejskiej pomogą Polakom pokryć koszty dostosowywania się do polityki klimatycznej.

 


UE ma ogromne pieniądze na najbliższe lata - 250 mld zł - dla Polski. One czekają - właśnie na zielone technologie - tłumaczył były premier. Dopłaty mogą być do wszystkiego - przekonywał. 

Trzeba racjonalnie podchodzić do sytuacji, która nas otacza - mówił w RMF FM Buzek. Ustawa wiatrakowa 10 H zabiła inwestycje w wiatraki na lądzie - najtańsze źródło energii. Jak zastał nas kryzys rok temu, nie mieliśmy najtańszego źródła energii, musieliśmy dużo płacić - wyjaśniał. Rząd blokujący postęp w tej dziedzinie najwięcej zrobił złego - ocenił europoseł. 

Gość Marka Tejchmana odniósł się też do powtarzanych przez rządzących argumentów, że Polska ma jeszcze zasoby węgla na 200 lat. Przynajmniej na Śląsku węgiel się kończy. Jest zametanowany. To jest bardzo groźne dla górników - wyliczał Buzek. Mamy dzisiaj bardzo drogi węgiel. Przejściowo przez ostatni rok, na skutek kryzysu, wydobycie węgla stało się opłacalne. To - niestety dla kopalń - wraca do sytuacji normalnej. Będziemy dopłacać do produkcji węgla - ostrzegł. 

Buzek: Opozycja powinna pokazać jedność na marszu 4 czerwca

 

To jest decyzja wyłącznie polityczna i działająca moim zdaniem na krótką metę, ale może oczywiście pomóc w wyborach, bo dzisiaj na wsi sytuacja jest dramatyczna - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Jerzy Buzek, odnosząc się do wprowadzonego przez polski rząd zakazu importu do naszego kraju ukraińskiego zboża.

Były premier był pytany też o to, czy opozycja powinna zjednoczyć się przed wyborami parlamentarnymi i wystawić jedną listę. Mówienie o tym, ile będzie list od roku niemal, szkodzi opozycji. Myślę, że to jest sprawa do poruszenia raczej w zamkniętym gronie, w bezpośrednich rozmowach, z przyjaznym nastawieniem z każdej ze stron. Myślę, że tak się stanie w końcu w ciągu najbliższych kilku miesięcy - stwierdził Buzek.

Były premier przekonywał, że marsz 4 czerwca mógłby być świetną okazją dla opozycji, żeby pokazać jedność. Gdybyśmy mogli pokazać się razem, cała opozycja na tym wielkim święcie demokracji. Uzyskaliśmy wolność 4 czerwca 1989 roku. Dla wielu Polek i Polaków to jest jakaś prehistoria, bo oni mają w tej chwili 20 czy 30 lat i w ogóle takiej daty nie ma ich w życiorysie. To jest wielkie święto i pokażmy, że tam jesteśmy razem. Bo dyskusja o liście nie ma sensu - tłumaczył europoseł.

W rozmowie padły także pytana o przyszłość Europy. Czy realizacja programu "Fit for 55" i wprowadzenie wyśrubowanych norm i obostrzeń nie spowoduje, że europejski przemysł stanie się niekonkurencyjny w stosunku do krajów spoza UE, których nie będą obowiązywały rygorystyczne normy?

Wprost przeciwnie, dzisiaj inwestorzy chcą wyłącznie tam inwestować, gdzie pojawia się zielona energia. Tam, gdzie jest czarna energia, przede wszystkim z węgla, ale także z gazu, to nie chcą w ogóle inwestować - przekonywał były szef Parlamentu Europejskiego. Buzek przypominał, że podobne obawy towarzyszyły choćby polskim przedsiębiorcom, gdy nasz kraj wchodził do Wspólnoty. 

Jak wchodziliśmy do Unii, to małe i średnie firmy, rolnicy zastanawiali się, jak to będzie. Niechętnie się godzili na to, żeby wejść do Unii. Trzeba było wprowadzić odpowiednie certyfikaty, usprawnić działania w wielu działach, np. w przemyśle mleczarskim wprowadziliśmy zupełnie inny sposób produkcji. To było wiele lat temu, ale zrobiliśmy ogromny skok do przodu i przez te kilkanaście lat w Unii najlepiej zarobili mali i średni przedsiębiorcy. Najwięcej rolnicy zarobili, właśnie dlatego, że się przygotowali. Dzisiaj jest też czas na to, żeby się przygotować w każdym wymiarze. Uważam, że wyolbrzymia się te problemy, które mogą się pojawić, bo oczywiście budujemy nowy świat - mówił były premier. Dodał też, że rozumie i szanuje obawy związane z transformacją energetyczną, choć jego zdaniem "one są w dużym w dużym stopniu nieuzasadnione". Unia ma na to gigantyczne pieniądze. Ponad 600 miliardów euro do 2027 roku Unia ma na zielone technologie - mówił gość Marka Tejchmana.  

Jeśli będziemy brali pieniądze unijne, jeśli się dostosujemy do nowych standardów, to na pewno i smog zniknie, i zagrożenie związane z wysokimi opłatami energii, bo możemy mieć fotowoltaikę, możemy budować farmy wiatrowe, zakładać spółdzielnie energetyczne, biometan, wodór - uspokajał Buzek. Mówił też, że nie powinno być ryzyka wynikającego z tego, że pozyskanie ekologicznej energii uzależnione jest od czynników naturalnych jak słońce czy wiatr. Stabilność systemu mają zapewnić elektrownie atomowe. 

W 2035 roku, jak zapewniają nas władze, będziemy mieli już jeden lub dwa bloki atomowe. Przecież o tym jest mowa. Ja nie wierzę w te SMR-y, bo tego jeszcze nigdzie na świecie nie ma. Nikt de facto poważnie tego jeszcze nie buduje. To są wszystko próby. Ale na pewno duże bloki atomowe mogą być. I zobowiążmy polskie rządy, kolejne, bo 12-13 lat to są ze trzy polskie rządy. Jeśli one kolejno nie będą poważnie przystępować do problemu energetyki nuklearnej, to oczywiście przegramy - powiedział Buzek.

Opracowanie: