​"Wszyscy mamy pewne granice wynikające nie z braku sprzętu, ale z braku ludzi. Respirator nie leczy. Przy tym respiratorze musi stać specjalista anestezjolog intensywnej terapii, a przede wszystkim muszą być pielęgniarki" - mówiła w Popołudniowej rozmowie w RMF FM dr Agnieszka Misiewska-Kaczur ze Szpitala Śląskiego w Cieszynie. Podkreśliła, że kadry są w szpitalu na skraju wyczerpania. "Oddział zakaźny składa się z dawnego oddziału płucnego i oddziału zakaźnego. Zespół, który pracuje z pacjentami to lekarze chorób płuc i lekarze zakaźnicy. Nie bardzo sobie wyobrażam, skąd mam wziąć więcej lekarzy chorób zakaźnych" - mówiła.

Rozmówczyni Marcina Zaborskiego powiedziała, że sytuacja w placówce jest ciężka. Ostatnie dwa dni na 22 lóżkach mieliśmy 23 pacjentów, czyli mieliśmy dostawki - mówiła. Jak podkreśliła, w sytuacji, gdy łóżek brakuje placówka jest gotowa na przetransportowanie pacjenta do innego szpitala. Do tej pory nie zdarzyło się, żeby pacjent nie znalazł miejsca szpitalnego, jeżeli wymagał hospitalizacji. Ale zdarzało się, że wieźliśmy pacjentów do Kędzierzyna-Koźla - mówiła Misiewska-Kaczur.

Do tej pory, kiedy były szpitale jednoimienne, to ta organizacja była dla nas bardziej czytelna. Nasz oddział służył głównie do tego, żeby różnicować pacjentów, czyli tych chorych, którzy mieli podejrzenie, testowaliśmy - mówiła. Jeżeli wynik był dodatni, to przekazywaliśmy do szpitala jednoimiennego, te łóżka były w gotowości. W tej chwili po zmianie organizacji pracy szpitali jednoimiennych jest ogromny kłopot z miejscami i przyjmujemy tylko chorych zdiagnozowanych dodatnio - dodała.

Pytana o remdesivir, anestezjolog powiedziała, że ostatnio w placówce było 30 ampułek, natomiast nie ma stałych dostaw leku. Nasze zakaźniczki walczą o to, by lek był dostarczany do naszego szpitala, wspiera ich konsultant wojewódzki, ale nie są to płynne dostawy i nie możemy powiedzieć, że każdy pacjent otrzyma remdesivir - mówiła.

Dr Misiewska-Kaczur: Nie wiemy, gdzie posłać pacjenta, wykonujemy tysiące telefonów. Brakuje organizacji

Chciałabym wiedzieć, jaka będzie jasna organizacja opieki zdrowotnej dla pacjentów, u których jest rozpoznane zakażenie SARS-CoV2, żebyśmy mieli jasną informację, jak postępować z tym pacjentem, gdzie go przesłać, gdzie leczyć specjalistycznie. Na razie to wszystko jest w fazie organizacji, więc liczę, że za jakiś czas poznamy tę strukturę - mówiła dr Misiewska-Kaczur w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM.

Wicedyrektor Szpitala Śląskiego w Cieszynie dodała, że póki co procedury postępowania z pacjentem zakażonym koronawirusem są niejasne. Na razie nie wiem, gdzie posłać pacjenta w sposób pewny. Wykonujemy tysiące telefonów, dzwonimy do koordynatora. Byłoby nam zdecydowanie prościej, gdyby ta droga była wytyczona - mówiła Misiewska-Kaczur.

Misiewska-Kaczur powiedziała też, że szpital nie wyklucza ograniczenia wykonywania operacji i zabiegów planowych. Jeżeli w oddziale anestezjologii i intensywnej terapii łóżka będą w większości zajęte przez pacjentów z SARS-CoV2, będziemy musieli zdecydować o ograniczeniu operatywy planowej, ponieważ lekarze i pielęgniarki będą potrzebni do leczenia pacjentów, którzy mają Covid-19 - powiedziała anestezjolog z Cieszyna.


Marcin Zaborski, RMF FM: 22 łóżka są w waszym szpitalu wyznaczone do leczenia pacjentów covidowych. Ile z nich jest dzisiaj wolnych?

Dr Agnieszka Misiewska-Kaczur: Dzisiaj jedno.

Jedno? Na 22?

Dzisiaj jedno, a ostatnie 2 dni na 22 łóżkach mieliśmy 23 pacjentów, czyli mieliśmy dostawki.

To co się dzieje, kiedy wszystkie łóżka covidowe są zajęte i przyjeżdża karetka z kolejnym pacjentem, którego trzeba na takim łóżku położyć, w waszym szpitalu?

Próbujemy robić dostawki, jeżeli to jest możliwe. A jeżeli nie, poszukujemy miejsca w okolicznych szpitalach, które przyjmują takich chorych, organizujemy transport i przewozimy pacjentów.

W okolicznych szpitalach. Czy jeśli zachoruje dzisiaj na Covid-19, będę w Cieszynie, trafię do waszego szpitala, ktoś mi da gwarancję, że znajdę miejsce, jeśli nie u was, to gdzieś blisko, w regionie?

Do tej pory nie zdarzyło się, żeby pacjent nie znalazł miejsca szpitalnego, jeżeli wymagał hospitalizacji. Ale zdarzało się, że wieźliśmy pacjentów do Kędzierzyna-Koźla.

To ile to jest kilometrów?

Trudno mi powiedzieć, ale kawałek.

No właśnie, bo czytamy, słuchamy kolejnych historii o takich podróżach pacjentów, którzy trafiają do zupełnie innego województwa.

Tak. Do tej pory, kiedy były szpitale jednoimienne, nie ukrywam, że ta organizacja była bardziej dla nas czytelna. Nasz oddział służył głównie do tego, żeby różnicować pacjentów, czyli tych chorych, którzy mieli podejrzenie testowaliśmy, czasem te testy wychodzą niejednoznacznie, więc ci chorzy wymagali dłuższej hospitalizacji, zanim wyjaśniła się ich choroba, czy mają Covid-19 czy nie. Jeżeli chory był "dodatni", przekazywaliśmy do szpitala jednoimiennego. Te łóżka były w gotowości. W tej chwili, po zmianie organizacji pracy szpitali jednoimiennych, a w zasadzie po likwidacji tych szpitali - chodziło głównie o Tychy i Racibórz, faktycznie jest ogromny kłopot z miejscami i przyjmujemy tylko chorych zdiagnozowanych dodatnio.

I teraz będzie kolejna zmiana w systemie, kolejne zmiany związane ze zwiększającą się liczbą potwierdzonych zakażeń. Minister Niedzielski zapowiada tak: "Będziemy pracować nad tym, aby zwiększyć liczbę personelu zajmującego się pacjentami covidowymi". W waszym szpitalu zorganizujecie więcej personelu dla takich pacjentów?

 

Nie.

Dlaczego?

Oddział zakaźny składa się z dawnego oddziału płucnego i oddziału zakaźnego, czyli zespół, który pracuje z pacjentami, to są lekarze chorób płuc i lekarze zakaźnicy. I ja nie bardzo sobie wyobrażam, skąd mam wziąć więcej lekarzy chorób zakaźnych. Mieliśmy skierowaną przez wojewodę jedną panią doktor i ona pracowała u nas trzy miesiące. Ten okres skierowania się skończył i nie ma lekarzy zakaźników, których można by skierować do pracy. Po prostu ich nie ma.

To jeśli przyjdzie taka decyzja, prośba, polecenie - proszę przygotować więcej łóżek dla pacjentów z Covid-19 w Szpitalu Śląskim Cieszynie, to co pani odpowiada?

Zapytam wojewodę, czy tego, kto mi tę decyzję wyśle, jak mam to zrobić.

W waszym szpitalu, pani doktor, są zabezpieczone respiratory dla pacjentów covidowych i wszystkich pozostałych, którzy wymagają takiego respiratora, np. są ciężko chorzy na zapalenie płuc?

W naszym szpitalu jest 11 miejsc intensywnej terapii, co spełnia te dolne kryteria 2 proc. miejsc intensywnej terapii na wszystkie miejsca szpitalne w danym szpitalu. I to nie jest wcale częsta sytuacja. Wiele szpitali nie spełnia nawet tego dolnego kryterium. I faktycznie mamy wydzielone 3 łóżka intensywnej terapii dla pacjentów, którzy są zakażeni wirusem SARS-CoV2. To są łóżka, które umożliwiają izolację. Jedna izolatka jest to izolatka z filtrami HEPA, taka izolatka, jak należy. I druga sala jest przekształcona na salę, która umożliwia leczenie takich pacjentów, czyli w efekcie mamy trzy łóżka.

Minister zdrowia mówił niedawno, że przy tak dużym tempie wzrostu zachorowań, niedługo będziemy testować granicę - jak rozumiem granicę wytrzymałości systemu ochrony zdrowia. Jesteśmy przygotowani do testowania granic?

Docelowo, jeżeli będzie wzrastać ilość pacjentów i szpitale, które są do tego dedykowane, nie będą przyjmować pacjentów do wentylacji, będziemy otwierać kolejne sale. To wynika z rozmów i szkoleń, które prowadził dla nas pan dr Siewiera, który był na misji w Lombardii i przekazał nam dużo cennych uwag, jeszcze w tych początkowych miesiącach pandemii. Takie szkolenia organizował dla nas konsultant krajowy i mniej więcej wiemy, jak mamy postępować. Natomiast wszyscy mamy pewne granice nie wynikające z braku sprzętu, ale wynikające z braku ludzi. Bo respirator nie leczy. Przy tym respiratorze musi stać specjalista anestezjologii i intensywnej terapii, a przede wszystkim muszą być pielęgniarki.

A jak wyglądają zapasy remdesiviru w waszym szpitalu? Tego leku, który jest stosowany w leczeniu pacjentów covidowych.

Ostatnio mieliśmy 30 ampułek. Nie ma stałych dostaw tego leku. Nasze zakaźniczki walczą o to, żeby lek był dostarczany również do naszego szpitala, wspiera ich w tym konsultant wojewódzki. Ale nie są to płynne dostawy i nie możemy powiedzieć, że każdy pacjent otrzyma remdesivir. Oczywiście biorąc pod uwagę publikacje, które są na temat remdesiviru, czyli odnoszą korzyść z podania leku pacjenci na początku choroby. Pacjenci intensywnej terapii już takiej korzyści nie odnoszą.

Tak, Komisja Europejska podpisała umowę z producentem tego leku. Wiemy, że lek ma trafić do krajów Unii Europejskiej. Pytanie, czy szpital wie, kiedy taka nowa dostawa leków do was może trafić? Kiedy ona fizycznie będzie dostępna dla was?

Takich informacji nie mamy Te informację otrzymują koleżanki na zakaźnym, od swojego nadzoru. Faktycznie była pula leków, którą dystrybuowało na szpitale zakaźne, szpitale jednoimienne, ministerstwo. W tej chwili apteka składa zamówienia i stopniowo otrzymujemy, ale niewielkie ilości.

Pani doktor, jaka część waszego personelu, lekarzy pielęgniarek, to są osoby w wieku emerytalnym? Seniorzy, którzy też są w tej grupie szczególnego ryzyka.

Chodzi o oddział zakaźny czy o oddział intensywnej terapii?

Może zacznijmy od oddziału zakaźnego.

Na oddziale zakaźnym szefowa jest w wieku emerytalnym, ale na szczęście ma dużo sił i dopiero ten wiek emerytalny osiągnęła. I jest absolutnie motorem tego, co się dzieje i jest bardzo aktywna w pracach. I tak jak była aktywna w zabezpieczeniu szpitala, bo to też jest istotne, to ona przygotowywała nas na tę pandemię lokalnie. Mamy pewną wprawę, bo, ponieważ jesteśmy szpitalem przy granicy, więc przeżywaliśmy już ćwiczenia z okazji wąglika, ćwiczenia z okazji Eboli, tak, że to były po prostu kolejne ćwiczenia. Niestety używamy teraz tej wiedzy i to jest smutne.

Ja pytam o ten wiek z bardzo konkretnego powodu, bo zastanawiam się, czy to jest tak u was w szpitalu, że te osoby starsze są gdzieś z boku, są chronione, ze względu na to, że są zagrożone? Czy po prostu wszyscy solidarnie pracują? Niezależnie od tego, ile mają lat, pracują z pacjentami covidowymi?

Wszyscy solidarnie pracują z pacjentami covidowymi. Natomiast mamy środki, żeby zabezpieczyć personel. Nie zdarza się, że brakuje nam ubrań, brakuje nam masek, to wszystko jest. Ale to dzięki wielkiej pracy naszego działu zaopatrzenia, bo to jest tytaniczna praca.