"Wszystko jest z nim nie tak. Tam nie ma żadnego wyjątku, którego dałoby się obronić. To strzał w kolano, nie wiadomo skąd się to wzięło"- mówi, pytany o podatek od handlu, gość "Dania do Myślenia" w RMF Classic, szef Instytutu Studiów Podatkowych prof. Witold Modzelewski. "Okazuje się, że jakiś gniot z tego wychodzi"- uważa ekspert. Zdaniem Modzelewskiego ktoś się nie wyspał, bo "jaką wartością jest to, żeby wyżej opodatkować sprzedaż w sobotę?". "To przecież jest jakiś odjazd"- uważa gość RMF Classic. "Proszę naszą klasę polityczną: nie róbmy rzeczy niemądrych i nie kontynuujmy pracy nad czymś, czego nie da się poprawić. Życzę rządowi, żeby nigdy tego projektu nie uchwalał"- komentuje profesor.

Tomasz Skory: Poważne poruszenie, a jutro także demonstracje przed Sejmem, wywołuje ostatni projekt ustawy o tak zwanym podatku od sklepów - to jest ten, który ma dać budżetowi dwa miliardy rocznie, między innymi na program 500+. Pan, nie ukrywajmy, niemiłosiernie skrytykował ten projekt, który wisi na stronach rządowych od paru tygodni - co z nimi jest nie tak?

Prof. Witold Modzelewski: Wszystko, tam nie ma żadnego wyjątku, który dałoby się obronić. Jest to jakiś falstart, ludzie młodzi używają takiego określenia - strzał w kolano - bo absolutnie tak to trzeba nazwać, nie wiadomo, skąd się to wzięło. Nie ma to nic wspólnego nie tylko z projektem, który Prawo i Sprawiedliwość przedstawiło lojalnie wszystkim swoim wyborcom. Ten projekt, przypomnę, dotyczył tak zwanych sklepów wielkopowierzchniowych. On się spotkał - zaskakujące - z poparciem większości swoich regulacji ze strony polskich przedsiębiorców, a ci są większością. Oni tylko proponowali zmianę koncepcji stawek na proporcjonalną, z liniowej na progresywną. Natomiast zgłosili dziesiątki ważnych postulatów. Byłem gościem spotkania, 8 stycznia, z udziałem pani premier, zaszczyciła nas szef rządu. Dyskusja, która była, była najfajniejszą z dyskusji merytorycznych o podatkach, w jakich w ogóle brałem udział i potem się nagle okazuje, że wychodzi taki gniot i nie wiem, co się dzieje na tej Świętokrzyskiej. Tam nigdy się nie działo dobrze od lat, ale teraz w ogóle jakaś katastrofa.

Pan pisze w felietonie, który dość powszechnie odbił się dużym echem w Internecie - "koncepcja wyższych stawek podatkowych z tytułu sprzedaży w sobotę i niedzielę - to jest najbardziej charakterystyczny pomysł tego projektu, niedoważonego", "to przepis niekonstytucyjny, wręcz głupi, będący chyba prowokacją". Co jest niekonstytucyjnego w wyższych podatkach za przychód uzyskany w sobotę i niedzielę?

Zasadą konstytucyjną, jest zasada równości, od której odstępstwo musi mieć uzasadnienie o podobnych wartościach, o charakterze konstytucyjnym. Odstępstwo od zasady równości może być uzasadnione czym? Na przykład zasadą sprawiedliwości społecznej, czy na przykład zasadą ochrony życia.

Jakąś wartością konstytucyjną.

Tak, ale takiego dużego kalibru. Jaką wartością jest to, żeby wyżej opodatkować sprzedaż w sobotę, to przecież jakiś odjazd. Zgódźmy się - to ktoś, coś nie wyspał się, nie odpoczął. Przecież każdy ten spór wygra, w sporze o wartości. Nie trzeba czekać Trybunału Konstytucyjnego, to można w postępowaniu przed sądami powszechnymi, administracyjnymi wygrać.

Jaki byłby rynkowy efekt wprowadzenia takiej regulacji, która się pewnie nie ostanie, to podejrzewamy? Handlowcy zrzeszeni na tak zwanej zasadzie franczyzy, Lewiatan, Groszek, twierdzą, że taki podatek nie tylko nie wyrówna ich szansy w konkurencji z wielkimi sieciami zagranicznymi, ale wręcz położy, wytnie ich z rynku.

Bardzo dobrze życząc wszystkim polskim rządom, a temu rządowi w szczególności, nie tylko ze względu na moje prywatne poglądy, które każdy ma prawo mieć - chociaż nie głoszę ich publicznie - ale przede wszystkim dlatego, że on chce zrobić coś, co uważam za ważne, to życzę temu rządowi, żeby nigdy tego projektu nawet nie uchwalał, ponieważ nie tylko nie uzyska on tych dwóch miliardów, o których jest mowa w tym projekcie budżetu - bo przecież projekt budżetu powstał wtedy, kiedy tego projektu jeszcze nie było, można powiedzieć, mamy mieć dwa miliardy. Z tego podatku możemy mieć nawet trzy miliardy złotych, przy bardzo ostrożnej i bardzo łagodnej progresji. Natomiast, ja po prostu proszę naszą klasę polityczną - nie róbmy rzeczy niemądrych i nie kontynuujmy pracy nad czymś, czego nie da się poprawić. Jeśli mamy każdy przepis napisać jeszcze raz, to po cholerę, po co poprawiać ten projekt, napiszmy go jeszcze raz.

Nie ukrywajmy, sprawia pan sporo radości przeciwnikom rządu, bo te ostre poglądy głosi pan także jako członek Rady Programowej Prawa i Sprawiedliwości, jako członek Prezydenckiej Narodowej Rady Rozwoju. To mocno kłopotliwe dla rządzących.

Nie sądzę. Jestem przekonany, że rządzący potrzebują uczciwej krytyki, nie tego bicia piany, które charakteryzuje naszą dyskusję publiczną. Z całym szacunkiem, to jest koszt dyskusji publicznej, czyli - na sto słów wypowiedzianych, jest jedno ważne, ale dla tego jednego ważnego słowa trzeba powtórzyć, powiedzieć te dziewięćdziesiąt dziewięć. Po co są potrzebni eksperci, którzy nie mają żadnych ambicji politycznych, a do takich na pewno należę? Żeby starali się według swojej najlepszej wiedzy, uczciwości, a przede wszystkim w dobrej wierze mówić prawdę, taką, jaką uznają za ważną, bo są również prawdy mało ważne. Nie spotkałem się w żaden sposób ze strony polityków, zarówno tych z prawej, a o nich przecież pan mówi, jak i tych polityków - no Polska jest małym krajem, my się po prostu wszyscy znamy - którzy powiedzieli: "Ty masz rację Witek, może lepiej to od razu zdusić, wyrzucić to na śmietnik, bo szkoda krwawić na tym froncie". Chyba w tym duchu nawet mówią ci, którzy nie są przychylni rządowi. Jeśli krytykują nas przeciwnicy, to znaczy, że mówimy coś dobrego.

Czy jest szansa na sfinansowanie w 2017 wydatków z budżetu, przy jednoczesnym podniesieniu kwoty wolnej od podatku? Przeczytaj całą rozmowę na www.rmfclassic.pl