"Robiąc badania nowych mediów teraz czasem proszę swoich studentów, żeby na 24 godziny odcięli się od mediów. Jest w nich marzenie, żeby zobaczyć, jak jest. Bardzo szybko polegają, ja też" - mówi gość programu "Danie do Myślenia" w RMF Classic antropolog, socjolog i medioznawca Mateusz Halawa. "Brakowało nam pewnego rodzaju prawie fizjologicznego pobudzenia, albo psychologicznego poczucia podłączenia się, bycia na bieżąco, potencjalnej więzi" - dodaje. Jego zdaniem "problemem nowych mediów jest powierzchniowość". "Telewizja też jest pełna infantylnych banałów, radio też. To, co jest wartościowe w nowych mediach jest to, że jeśli chcemy, to możemy się zagłębić" - uważa Halawa.

"Robiąc badania nowych mediów teraz czasem proszę swoich studentów, żeby na 24 godziny odcięli się od mediów. Jest w nich marzenie, żeby zobaczyć, jak jest. Bardzo szybko polegają, ja też" - mówi gość programu "Danie do Myślenia" w RMF Classic antropolog, socjolog i medioznawca Mateusz Halawa. "Brakowało nam pewnego rodzaju prawie fizjologicznego pobudzenia, albo psychologicznego poczucia podłączenia się, bycia na bieżąco, potencjalnej więzi" - dodaje. Jego zdaniem "problemem nowych mediów jest powierzchniowość". "Telewizja też jest pełna infantylnych banałów, radio też. To, co jest wartościowe w nowych mediach jest to, że jeśli chcemy, to możemy się zagłębić" - uważa Halawa.
Poranny gość Dania Do Myślenia /Michał Dukaczewski /RMF FM

Tomasz Skory: Kiedy pan 10 lat temu pisał książkę "Życie codzienne z telewizorem", pan opisywał taki charakterystyczny obraz, w którym centralne miejsce w polskich domach zajmował telewizor, który dostarczał nam nie tylko informacji, ale i wzorców, tematów do rozmów, był spoiwem rodziny, społeczeństwa. Tak to chyba wyglądało - myśli pan, że to jest teraz jeszcze aktualny obraz?

Mateusz Halawa: Nie do końca. To znaczy, telewizory są w polskich domach i to coraz większe, jeżeli pójdziemy do Media Marktu, że raczej to, co się dzieje z ekranami, to raczej one rosną i stają się takim statusowym obiektem. A więc jak ostatnio powtarzałem, w mniejszej skali zdecydowanie to badanie, to zauważyłem, że przede wszystkim nie chodzi o to, że telewizor znika, ale telewizor dostaje konkurencje. To znaczy, że gdzieś  w tym pokoju domowym, pokoju dziennym mamy cztery ekrany, np. Siedzi nastolatek ze smartphonem, siedzi mama z laptopem, w telewizorze coś leci, w sumie nikt na to nie patrzy, to mogą być rybki na discovery, które stają się taką wizualną tapetą po prostu.

Telewizja przez długie lata była taką, jak to sobie nazwałem, jedyną naszą przestrzenią wspólną, poza rodzinnymi, stopniowo zanikającymi więziami towarzyskimi stanowiła taką przestrzeń porozumienia. To z niej czerpaliśmy wiedzą o świecie, o sprawach publicznych a dzisiaj telewizje są inne. Pan pewnie to odnotował, że telewizja nie jest wspólna, jednolita tylko np., mówiąc otwarcie - widz TVN-u wie coś zupełnie innego, niż widz Telewizji Trwam, czy Telewizji Republika. Tak naprawdę te rzeczywistości się rozpadły.

Tak, przeszliśmy od czasów kiedy była Jedynka, Dwójka i Polsat a później być może TVN do czasu, kiedy ja nie jestem w stanie wymienić, ile kanałów mam na swojej platformie cyfrowej...

Ale to chodzi o kontent, o treść...

Ale to się z tym wiąże. To co za tym idzie, to to, że żyjemy w czasach, kiedy nie ma już 10-milionowej publiczności, tylko mamy publiczności po fermentowane. W ramach tej fermentacji pojawiają się zupełnie odmienne wizje świata. I to jest wydaje mi się też problem polityczny w Polsce.

Pan, jako badacz, musiał zauważyć też, że nie posiadanie telewizora, kiedyś było ekstrawagancją, a teraz już czymś takim nie jest. Powiem więcej, żeby uczestniczyć w tym odbiorze treści telewizyjnych, jak np. seriale, wcale nie trzeba mieć telewizji czynnej, takiej naziemnej tylko się ściąga po prostu filmy z internetu, jak House of Cards - bardzo popularny w Polsce, który nigdy w Polsce nie był wyświetlany przez wiele lat.

Ani nie został wyprodukowany przez stacje telewizyjną...

Ani nie został wyprodukowany przez stację telewizyjną. Wychodzi na to, że czekanie na telewizję to strata czasu, bo tak naprawdę treści dostarcza nam już tylko internet...

Tak. I wydaje mi się, że to jest takie wyzwanie w myśleniu o mediach dzisiaj, że te etykietki, które mieliśmy, po prostu przestały pasować. Długo żyłem bez telewizora w domu, będąc bardzo na bieżąco z telewizją, pewnie bardziej z telewizją amerykańską niż z telewizją polską. Internet też odrywa nas od geografii i pozwala mi stać się częścią publiczności telewizyjnej, która nie jest tu i teraz, w Polsce dzisiaj, w Warszawie. Tylko jest w innej strefie czasowej, zupełnie innej strefie kulturowej.

 Kiedyś informowało radio, telewizja pokazywała, prasa wyjaśniała, a to teraz wszystko wzięło w łeb, bo...

 Widzimy to, że to się skleiło...

 Mamy jedno medium, które to łączy...

 Mamy jedno medium, które to łączy. Ale z drugiej strony trzeba by sobie zadać pytanie, ile tego wyjaśnienia i rozumienia rzeczywiście się dzieje. Faktycznie. Robiąc badania nowych mediów teraz, czasami proszę swoich studentów, żeby w ramach eksperymentu na 24 godziny odcięli się od mediów. Żeby spędzili 24 godziny - ja to robię razem z nimi, spędzili dobę bez technologii...

Jacyś młodzi ludzie się na to godzą w ogóle?

Zaskakująco tak, ponieważ jest w nich jakieś takie marzenie, żeby zobaczyć jak to jest. Oni bardzo szybko polegają, ja też z resztą. Jest to dla mnie trudne. Natomiast to nas uczy jednego. Potem jak się spotykamy na zajęciach, to widzimy jedno. To nie jest tak, że przez te 24 godziny nam brakowało informacji albo brakowało nam wiedzy o świecie albo brakowało nam wyjaśnień. Nam brakowało jakiegoś takiego rodzaju, prawie fizjologicznego pobudzenia albo takiego psychologicznego poczucia podłączenia się, bycie na bieżąco, życia w świecie...

Więzi..

Więzi, ale takiej potencjalnej więzi, to nie jest tak, że ja spędzam cały czas rozmawiając z innymi ludźmi albo czytając gazetę uważnie. Raczej spędzam cały czas lajkując, szerując, przesuwając się po powierzchni.

Ale mogę się porozumiewać, przynajmniej mogę...

Tak. Jestem, czuję, że moja obecność w świecie jest w jakiś sposób potwierdzona. Natomiast problemem nowych mediów jest taka powierzchniowość. Nie powierzchowność tylko powierzchniowość.

Infantylny banał rozpowszechniany na dużą skalę? O tym mówimy?

Trochę tak, chociaż to jest stereotyp. Myślę, że telewizja też jest pełna infantylnych banałów i radio też jest pełne infantylnych banałów, bywa, pewnie nie to.

Tak.

Natomiast to, co jest wartościowe w nowych mediach, to co jest wartościowe w tej zmianie, to jest to, że jeżeli chcemy, to możemy się zagłębić. Dla ludzi, którzy chcą wiedzieć, dostęp do informacji jest znacznie  większy.

Tylko trzeba umieć te informacje wyszukać.

I to jest coś, czego musimy uczyć, wydaje mi się.

Uczyć w szkole, tak po prostu. Jedyną chyba niewyrugowaną jeszcze przez sieć wspólną dziedziną życia jest sport. Zauważył pan?

Tak.

On jest obwarowany prawami autorskimi do transmisji i wara wszystkim od tego, kto transmituje mecz.

Ale sport jest też dobrym przykładem tego, jak złożona jest ta metamorfoza mediów, którą obserwujemy, bo z jednej strony mówi się cały czas  o tej obsesji nowości o tym, że nowe media, że wszystko się zmienia, wszystko jest inne itd. Jeżeli zobaczymy jak mocno trzyma się sport, to zobaczymy, że tak naprawdę to co robi ta zmiana historyczna w mediach, to ona też oczyszcza media do swojej istoty. Tak naprawdę telewizja w tym momencie - sam pan powiedział - seriale już są z poziomu internetu wydarzeniem. To co zostało z telewizji, to została oryginalna podstawowa zasada telewizji, czyli że telewizja to jest technologia, która pozwala nam widzieć na żywo to, co się dzieje w innym miejscu. Czyli wróciliśmy do takiego momentu, kiedy lądowanie na księżycu było  emblematycznym telewizyjnym doświadczeniem i to jest to, co zostało z telewizji w tym momencie. Wysokojakościowy przekaz na żywo z jednego miejsca do drugiego miejsca. Nie ma innego medium, które to robi dobrze, na razie.

Jaka przyszłość czeka media? Przeczytaj całą rozmowę na www.rmfclassic.pl