Piłkarze Śląska Wrocław pokonali w Krakowie Wisłę 3:2 (1:1) i zagrają z Legią w finale Pucharu Polski. Bohaterem meczu był Sebastian Mila, który asystował przy dwóch bramkach, trzecią zdobył sam. Kibice obejrzeli świetny mecz. Obie drużyny stworzyły bardzo dobre widowisko.

W 16 minucie meczu mogło już być 1:0 dla gospodarzy. Z lewej strony wzdłuż linii końcowej w pole karne wpadł Patryk Małecki. Wyłożył piłkę Łukaszowi Gargule, ale Rafal Gikiewicz obronił strzał rozgrywającego Wisły. "Biała Gwiazda" przycisnęła i po kolejnych dwóch akcjach wywalczyła rzuty rożne - te jednak nie przyniosły zagrożenia pod bramką gości.

Wisła atakowała, ale ostatecznie to Śląsk zdobył pierwszą bramkę. W 23 minucie z rzutu wolnego dośrodkował na piąty metr Sebastian Mila. Precyzyjne zagranie wykorzystał Dalibor Stevanović i zrobiło się 1:0 dla mistrzów Polski. Gospodarze musieli więc solidnie wziąć się do pracy, bo do awansu potrzebowali już trzech bramek, dwie gwarantowały tylko dogrywkę.

Cztery minuty później na tablicy wyników pojawił się wynik 1:1. Po dośrodkowaniu w pole karne obrońcy Śląska zbyt krótko wybili piłkę, a na natychmiastowy strzał zza "szesnastki" zdecydował się Cezary Wilk. Gikiewicz był bez szans. Po kolejnych 10 minutach bliski szczęścia był Rafał Boguski. Wpadł w pole karne, uderzył w długi róg, ale pomylił się dosłownie o kilka centymetrów.

Przed przerwą idealną sytuacją miał Eric Mouloungui. Po prostopadłym podaniu Przemysława Kaźmierczaka był sam na sam z Siergiejem Pareiką, ale górą był estoński bramkarz - po rzucie rożnym z najwyższym trudem obronił jeszcze uderzenie Piotra Ćwielonga. W 44 minucie swoją okazję po kombinacyjnej akcji miał Boguski, ale Gikiewicz sobie poradził.

W przerwie kibice Wisły na pewno liczyli na awans swojego zespołu, ale w 53 minucie nadzieje fanów musiały zmaleć. Do bramki trafił bowiem Waldemar Sobota. Pomocnik Śląska wykorzystał podanie głową Mili i pewnie pokonał Pareikę. Tuż po wznowieniu gry Wisłą mogła wyrównać, ale Boguski nie trafił w bramkę. "Biała Gwiazda" do awansu potrzebowała teraz aż trzech bramek. Trener Tomasz Kulawik ratował się zmianami - wpuścił na boisko Ivicę Ilieva i Kamila Kosowskiego.

Kilka minut po wejściu na boisko Serb doprowadził do remisu. Iliev dostał podanie po rzucie piłki z autu, uderzył potężnie po długim rogu i znów mieliśmy remis. W 80 minucie sprawę rozstrzygnął Mila. W polu karnym oszukał Cezarego Wilka, przymierzył z lewej nogi technicznie w samo okienko  bramki Pareiki.

Wynik już się nie zmienił - w finale zagra więc Śląsk. Pierwszy mecz finałowego dwumeczu 2 maja we Wrocławiu, rewanż sześć dni później w Warszawie.

Dla Wiślaków porażka ze Śląskiem była czwartą z rzędu (dwie przegrane ze Śląskiem w pucharze oraz przegrane mecze ligowe z Piastem i Legią).