Amerykanka Sloane Stephens wyeliminowała swoją rodaczkę Serenę Williams (nr 3.) z wielkoszlemowego Australian Open. W ćwierćfinale turnieju na twardych kortach w Melbourne pokonała Williams 3:6, 7:5, 6:4. Teraz na jej drodze stanie liderka rankingu tenisistek, Białorusinka Wiktoria Azarenka.

Początkowo nic nie zapowiadało niespodzianki. Williams w ciągu zaledwie 28 minut rozstrzygnęła na swoją korzyść pierwszego seta 6:3. Nawet wtedy, gdy po blisko godzinie przegrała drugą partię 5:7, raczej mało kto spodziewał się jej porażki.

W przerwie Amerykanka skorzystała z pomocy medycznej z powodu bólu w plecach.

Kryzys nastąpił w decydującym secie, gdy przez uraz wyraźnie spadła prędkość serwisu 31-letniej tenisistki - z mniej więcej 200 do 170 km/h. Na twarzy Williams coraz częściej pojawiał się grymas bólu, a narastająca frustracja po nieudanych zagraniach sprawiła, że kilkakrotnie uderzała ze złości rakietami o kort, łamiąc jedną z nich.

Williams objęła wprawdzie prowadzenie w trzecim secie 4:3, po przełamaniu podania rywalki, ale nie utrzymała tej przewagi. Przegrała później trzy kolejne gemy i w sumie trwający dwie godziny i 17 minut mecz.

To miała być "batalia pokoleń"

Williams ma w dorobku 15 tytułów wielkoszlemowych w singlu, z czego pięć wywalczonych właśnie w Melbourne Park (w latach 2003, 2005, 2007, 2009-10). Również pięciokrotnie triumfowała w Wimbledonie (20022-03, 2009-20 i 2012), czterokrotnie w US Open (1999, 2002, 2008 i 2012) i raz w Roland Garros (2002). Ostatni sezon zakończyła wprawdzie na trzecim miejscu w rankingu WTA Tour, ale mimo to uznana została za najlepszą tenisistkę 2012 roku. Odniosła w nim siedem zwycięstw: obok dwóch w Wielkim Szlemie (Wimbledon i US Open), również w turnieju masters - WTA Championships w Stambule. Ponadto zdobyła złoty medal igrzysk olimpijskich w Londynie.

Ten rok 31-letnia Amerykanka rozpoczęła od triumfu w mocno obsadzonej imprezie WTA w Brisbane i była powszechnie uważana za najpoważniejszą kandydatkę do końcowego sukcesu również w Australian Open. Awans do finału mógł jej dać także pozycję liderki rankingu tenisistek.

Jak już wiemy, to się nie uda. Williams przegrała nieoczekiwanie z 19-letnią rodaczką, rozstawioną w drabince dopiero z 29. numerem.

Sloane Stephens, obecnie 25. na świecie, mimo młodego wieku została już okrzyknięta największą nadzieją amerykańskiego tenisa. Jeszcze przed meczem australijska prasa nazwała jej ćwierćfinał z Williams "batalią pokoleń". Odsyłając utytułowaną tenisistkę z kwitkiem, Stephens odniosła największe zwycięstwo w karierze i ponownie poprawiła swój najlepszy wynik uzyskany w Wielkim Szlemie (a był to jej siódmy start w turnieju tej rangi). Dotychczas najdalej doszła w nim do czwartej rundy w ubiegłorocznym Roland Garros. Natomiast poprzedni start w Melbourne zakończyła w drugiej rundzie.

"Nie wiem, co się dzieje, ale jestem niewiarygodnie szczęśliwa"

Po wygranej z Williams Stephens nie mogła uwierzyć w swój sukces. O mój Boże! Nie wiem, co się dzieje, ale jestem niewiarygodnie szczęśliwa. Jestem pewna, że moi dziadkowie teraz szaleją w domu, bo na pewno oglądali mecz w internecie - mówiła przed zejściem z kortu.

Zdobyte dzięki zwycięstwu 900 punktów pozwoli młodej Amerykance awansować w okolice 15. miejsca w rankingu WTA Tour. Ewentualna kolejna wygrana oznaczałaby kolejnych 500 punktów, jednak zadanie przed 19-latką jest bardzo trudne. Zmierzy się z Wiktorią Azarenką, która broni w Melbourne tytułu wywalczonego przed rokiem. Białorusinka w pierwszym środowym ćwierćfinale pokonała Rosjankę Swietłanę Kuzniecową 7:5, 6:1, choć w pierwszym secie przegrywała już 1:4.

W drugiej półfinałowej parze, wyłonionej we wtorek, spotkają się natomiast triumfatorka z Melbourne z 2008 roku, Rosjanka Maria Szarapowa (nr 2.) i finalistka sprzed dwóch lat, Chinka Na Li (6.), która rundę wcześniej wyeliminowała z turnieju Agnieszkę Radwańską (4.).

(edbie)