"Co roku, gdy któryś z Polaków ma szansę mówi się, że szkoda, iż się nie udało. Później się okazuje, że jeśli jest się dobrym zawodnikiem i nie wykorzystuje się pierwszej okazji, to potem ma się kolejną. Wydaje mi się, że Agnieszka jeszcze cały czas ma szansę na wygranie Wimbledonu" - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM tenisistka Alicja Rosolska, komentując porażkę Agnieszki Radwańskiej w półfinale Wielkiego Szlema. Jej zdaniem o przegranej Polki przesądziło narastające zmęczenie.

Maciej Jermakow: Sabine Lisicki wygrała zasłużenie? Wydawało się, że była chyba jednak w tym meczu mocniejszą tenisistką.

Alicja Rosolska: Sabine bardzo dobrze zagrała ten mecz i faktycznie pokazała się z jak najlepszej strony. Nawet jak przegrywała już 0:3, to wyszła na kort i grała do końca. Walczyła i w końcówce wydawała się być trochę mocniejsza - i fizycznie, i faktycznie lepiej serwowała, aczkolwiek wiadomo, że "Isia" ma swoją specjalną grę, bardziej kombinacyjną i zawsze tą grą wygrywała. Szkoda tego momentu, gdy nie wykorzystała w trzecim secie przełamania, ale myślę, że opadła trochę z sił, lekka dekoncentracja, a Sabine tak naprawdę nie miała nic do stracenia. Wiedziała, że może jedynie zaatakować i zaczęły jej te ataki po prostu wychodzić.

A czego zabrakło? Właśnie tej pewności i może czasami trochę więcej ryzyka w wykonaniu Agnieszki?

Myślę, że nie tyle zabrakło ryzyka, ponieważ Agnieszka tam naprawdę ryzykowała, tylko że to było zmęczenie. Po jej twarzy było widać na korcie, że nie ma wystarczającej siły, żeby "wyciągnąć" w tym meczu. Chciała wygrać. Widać, że ryzykowała, bo nawet jak już przegrała swój serwis przy stanie 4:5 i Sabine miała przełamanie, to Agnieszka przy równowadze wchodziła na serwis i faktycznie odrobiła breaka. To nie był tak, że Agnieszka nie ryzykowała, ale myślę, że to już zmęczenie dawało o sobie znać, że faktycznie te piłki lądowały tam, gdzie lądowały.

Zawód kibiców jest duży, bo wydaje się, że łatwiej o ten triumf w Wimbledonie w najbliższych kilku latach może nie być. To jest takie trochę wróżenie z fusów, bo już ten turniej pokazał, że tenis kobiecy jest nieobliczalny, ale jednak wielka szkoda, że w tym roku się nie udało, bo naprawdę droga była usłana różami...

Właśnie, co roku, gdy któryś z Polaków ma szansę, to się mówi, że szkoda, iż się nie udało, bo była duża szansa. Pamiętam, jak Łukasz Kubot kiedyś grał i przegrał piłki meczowe o ćwierćfinał. Później się okazuje, że jeśli jest się dobrym zawodnikiem i nie wykorzystuje pierwszej szansy, to potem ma się kolejną. Agnieszka w zeszłym roku tak samo pokazała... Była w finale i każdy mówił: "Tak blisko było wygrania Wimbledonu, ciekawe czy będzie kolejna szansa". Właśnie pokazała, że znowu była tak naprawdę o krok od finału, od kolejnej szansy. Wydaje mi się, że Agnieszka jeszcze cały czas ma szanse na wygranie Wimbledonu.