Do Włoch ścigać się na rowerze wyjechał mając 19 lat. Teraz przed czterdziestką podjął decyzję o zakończeniu kariery. Przemysław Niemiec polski kolarze zespołu Emirates podjął decyzję, że rozpoczynający się 9 października wyścig dookoła Turcji będzie ostatnim jego w zawodowym peletonie. O końcu kariery osiągnięciach i o tym co będzie robiło po odstawieniu roweru z Przemysławem Niemcem rozmawiał Wojciech Marczyk.

Wojciech Marczyk, RMF FM: Skąd decyzja o końcu kariery?

Przemysław Niemiec: Mam już swoje lata. W zawodowym peletonie 17 lat. To jest bardzo dużo czasu, bo niewielu jest kolarzy jest teraz, którzy tyle czasu ścigają się zawodowo. Przeżyłem trzy generacje kolarzy przez te swoje lata kariery. Zacząłem się ściągać z Pantanim, Ulrichem, Armstrongiem. Potem nastała era Bettiniego i spółki, i teraz generacja młodych kolarzy. Jak ja ich nazywam młodymi wilkami - kolarze urodzeni w wieku, kiedy ja już zaczynałem się ściągać, czyli 94. i 95. piąty rocznik. Także taki już nastał moment, że stwierdziłem, że wystarczy. Przejechałem na rowerze gdzieś ok. 600 tysięcy kilometrów także naprawdę kawał drogi. Teraz stwierdził, że czas może więcej poświecić dla rodziny. Co innego spróbować, co innego w życiu robić. Nie samym kolarstwem człowiek żyje. Połowę życia spędziłem na rowerze teraz pewnie dalej będę jeździł, ale może zacznę robić też co innego.

W wieku 19 lat wyjechał pan zawodowo ścigać się do Włoch.

Tak w wieku 19 lat wyjechałem do Włoch. Dwa lata tam ścigałem się jeszcze amatorsko. W wieku 21 lat podpisałem pierwszy kontrakt zawodowy. Teraz mam 38 skończone, za niedługo 39. Także jest to naprawdę dużo czasu i fajne lata spędziłem przez ten okres. Zwiedziłem kawał świata. Poznałem niesamowitych ludzi i nie żałuję żadnego dnia swojej kariery, która naprawdę była długa.

W domu chyba radość? Kolarz wracający na stałe to musi być radość. Was dużo jednak nie ma w domu, ścigacie się po całym świecie.

Jak tak średnio liczyłem, to połowę roku byłem poza domem. To jest tak. Ja się bardziej cieszę, że będę w domu. A w domu dzieci, żona wszyscy są przyzwyczajeni, że tata jest, taty nie ma. Teraz tata nagle będzie siedział w domu i tak będzie się z tym trzeba jakoś pogodzić, ale wydaje mi się, że to kwietnia czasu i dogramy wszystko tak, żeby ten mechanizm ruszył, żeby wrócić tak naprawdę do tego normalnego trybu życia nie tylko rower, walizki, lotnisko ale coś innego. Takie jest życie. Staje przed nowym wyzwaniem. Dla mnie to teraz będzie nowe wyzwanie i myślę, że sobie to poukładam tak, że będzie dobrze.

To co potem?

Na pewno chciałbym zostać dalej w kolarstwie z rowerami coś. Na pewno nie jakiś biznes rowerowy, bo tu akurat konkurencja jest duża. Ale chciałbym zostać w kolarstwie, żeby tą swoją wiedzę którą nabyłem - przez no naprawdę 25 lat się ścigałem - żeby przekazać dalej i dzielić się z innymi tym moim doświadczeniem. Na spokojnie teraz będzie zima, to pomyślimy, co by tu robić i myślę od przyszłego roku coś zaczniemy działać w tym kierunku.

Teraz przed panem ostatni wyścig. Wyścig dookoła Turcji. Teraz przygotowania do niego tutaj w okolicy Pisarzowic czyli Kubalonka i Góra Żar.

Tak piłuję tutaj od tygodnia te wszystkie nasze okoliczne góry Beskidu. Żar, Kubalonka, Kocierz, przełęcz Przegibek, także naprawdę góry, które znam na pamięć, bo się tu na nich wychowałem. Jadę do Turcji tez z takim sentymentem, bo to jest wyścig, na którym osiągnąłem swoje ostatnie zawodowe zwycięstwo. W 2015 czy 2016 roku jakoś tak to było. Byłem liderem na tym wyścigu, także bardzo chętnie wracam na ten wyścig. Fajnie tak zakończyć karierę na wyścigu, na którym osiągnęło się swoje ostatnie zwycięstwo i zakończymy tam. Potem będzie czas na myślenie co robimy dalej.

W tym roku też jako lider zespołu Emirates?

Myślę, że nie bo jedzie na wyścig Diego Ulissi zwycięzca z zeszłego roku, także na pewno cała drużyny będzie podporządkowana temu, żeby obronić zwycięstwo z zeszłego roku. W tym roku konkurencja będzie dużo większa, bo w zeszłym roku były 3 albo 4 ekipy World Touru. W tym roku już jest 9 także automatycznie będzie mocniejsza konkurencja. My mamy mocny skład i raczej wszystko będzie podporządkowane żeby pomóc Diego obronić zwycięstwo z zeszłego roku.

Jak sam pan powiedział ten wyścig z roku na rok cieszy się co raz większym zainteresowaniem. A jaki to jest wyścig. Bo my głównie kojarzymy wielką pętlę, Giro di Italia, Vuelte. Te wyścigi bardziej europejskie. A ten wyścig dookoła Turcji jaki jest? Trudny?

To jest generalnie fajny wyścig. Wiadomo w latach poprzednich były obawy. Wielu kolarzy bało się tam jechać ze względu na sytuację polityczną. Ale wyścig zorganizowany jest rewelacyjnie bo bazy hotelowe codziennie są w kurortach gdzie ludzie przyjeżdżają na wakacje. Śpimy w bardzo dobrych warunkach. Jeździmy po autostradach. Drogi szerokie. Zmykają dla nas czasem pół miasta tylko po to, żeby peleton przejechał. Wyścig zorganizowany jest naprawdę bardzo dobrze. Fajne etapy nie są za długie. Pogoda w październiku w Turcji jest jeszcze dobra i można się wygrzać przed naszą zimą. Naprawdę temu wyścigowi nic nie brakuje. Jest to wyścig World Touru - co ważne - i też ekipy wysyłają tam swoich mocnych kolarzy, tak jak w naszym wypadku Diego Ulissi, żeby punkty jeszcze zebrać do końcowego rankingu. No bo mówię w tym roku jeszcze zostały trzy wyścigi w tej kategorii. Jest wyścig dookoła Turcji, Lombardia i wyścig w Chinach i potem już koniec nie ma więcej wyścigów zamyka się ranking, więc rywalizacja między drużynami o punkty jest. Wyścig z roku na rok zyskuje na popularności i myślę, że jeszcze jakiś czas i wszystkie ekipy będą chciały tam jeździć.

Tego roczna trasa taka bardziej pod pana? Będzie się dało tam jeszcze jakiś etap wyrwać?

Podoba jest jak w zeszłym roku. Jest jeden etap z metą pod górą. Tam gdzie w zeszłym roku wygrał Diego Ulissi, gdzie ja byłem siódmy albo ósmy bodajże. Także ten etap jest taki, który zadecyduje o końcowej klasyfikacji. A reszta etapów jest takich... część jest dla sprinterów, część jest pofałdowanych dla uciekinierów, także na pewno nie będziemy się nudzić, bo etapy są tak zróżnicowane, a przy okazji Turcja jest naprawdę pięknym krajem. Patrzyłem na etapy kilka z nich biegnie wzdłuż wybrzeża, także będzie też możliwość pooglądania krajobrazu i mam nadzieję, że ułoży się to po naszej myśli.

Wracając jeszcze do tego pańskiego zakończenia kariery. Ma pan taki jeden sukces, z którego jest pan najbardziej zadowolony w całej karierze. Bo ja pamiętam dwa duże, pewnie jakiś pominę. 2006 roku - 6 na Giro di Italia i 2014 zwycięstwo na wielkiej Covadondze w hiszpańskiej Vuelcie. To są dwa zwycięstwa, które mi w głowie utkwiły i przyznaję się szczerze, że jak o nich mówię to mam ciarki.

Tak dla mnie też te dwa wyniki są najcenniejsze w karierze bo wyścigów w zawodowym peletonie wygrałem 13, ale mówię zwycięstwo na Covadondze i 6. miejsce na Giro w roli pomocnika, bo pracowałem na świętej pamięci Michaele Scarponiego, na pewno mi to dało takiego wewnętrznego powera, że jako pomocnik byłem jeszcze w stanie ugrać coś dla siebie i na pewno cieszy, że zapisałem się w historii polskiego kolarstwa jako pierwszy zwycięzca etapu na Vuelcie. Także rozwiązałem ten worek, bo po mnie nastąpiły zwycięstwa Marczyńskiego i Majki. Satysfakcja jest pozostanie i na pewno na stare lata będę miał co wspominać, bo było tych przeżyć fajny w ciągu mojej kariery i na pewno niczego nie żałuje.

Będzie jakaś impreza pożegnalna czy raczej ciche spokojne odejście?

Myślę, że coś na pewno będę chciał zorganizować coś dla najbliższych przyjaciół kolegów. Siądziemy któregoś wieczoru i wspólnie powspominamy całą moją karierę, no bo jest co wspominać i fajnie było tak zakończyć z takim delikatnym przytupem. Myślę, że będzie fajnie. Jeszcze trochę czasu jest coś wymyślimy.